Reklama

ałystok i hala widowiskowa czyli historia niespełnionej obiecanki. Będzie przełom?

Działacze sportowi ze stolicy województwa podlaskiego mówią wprost: bez hali widowiskowo-sportowej z trybunami na kilka tysięcy widzów nie ma w zasadzie przyszłości dla sportów halowych w Białymstoku. Suwałki zbudowały taki obiekt i na stałe zagościła u nich siatkówka na najwyższym poziomie. Prezydent Tadeusz Truskolaski już podczas swojej pierwszej kampanii wyborczej w 2006 roku obiecywał powstanie tej inwestycji. Mija właśnie 19 lat i Białystok nie ma nadal hali widowiskowo-sportowej. To jedna z najbardziej spektakularnych niedotrzymanych obietnic Truskolaskiego. I jednocześnie jeden z największych hamulców dla rozwoju miasta. Sportowego, ale nie tylko.

Cena niespełnionej obietnicy

Temat budowy hali krąży w politycznej przestrzeni od dekad. Co gorsze, na powstanie takiego obiektu od lat był już konkretny plan i miejsce. Według władz miasta, wykonanie blokowały decyzje Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Impas został przełamany w 2024 roku, po siedmiu latach oczekiwania, i nastąpiło przyspieszenie procedur związanych z budową hali. Podobno nie ma już przeszkód na realizację inwestycji. Rzecz w tym, że już wcześniej było kilka innych lokalizacji (Politechnika Białostocka, inne lokalizacje przy ul. Ciołkowskiego) i również kończyło się na deklaracjach prezydenta i jego otoczenia. Od lat istnieje konkretny plan, wizualizacje hali, ale perspektywy nawet na rozpoczęcie budowy wciąż brak. Nie mówiąc o konkretnej dacie ewentualnego powstania. Tymczasem działacze sportowi koszykówki, siatkówki i futsalu mówią wprost: bez profesjonalnej hali nawet nie zaczynamy działań, aby awansować na wyższy poziom. Ba! Nawet gra na poziomie zaplecza ekstraklasy to wyzwanie: Żubry otrzymały licencję warunkową (właśnie ze względu na brak obiektu). Kłopoty z akredytacją obiektów mają też siatkarze i futsaliści. Bo o ile szkolne hale nadają się do gry to miejsca dla widowni w nich brak. A po co budzić apetyty kibiców, skoro nie da się im sprostać? Jak znaleźć sponsorów, kiedy maksymalnie 1000 osób może wejść na halę? Jak zorganizować profesjonalne transmisje wideo i telewizyjne, kiedy nie ma miejsca na kamery, wozy transmisyjne itp.? Sprawa jest jasna: dopóki nie ma hali nie ma szans na profesjonalny sport. O imprezach sportowych rangi mistrzostw świata, Europy czy choćby Polski też możemy zapomnieć. Nie ma szans na żaden poważny koncert czy pokaz z publicznością, bo sala Opery - choć efektowna - nie nadaje się na koncerty popularnych gwiazd sceny muzycznej. 

Hala już za chwilę? Oby!

Obietnice, że hala powstanie składane są przy każdej kampanii wyborczej. Prym wiedzie w nich prezydent Tadeusz Truskolaski, który co kadencja ogłasza, że sprawa jest już na finiszu. Ostatnio do wyścigu dołączyły też władze wojewódzkie: obietnice budowy hali (ale przy Politechnice Białostockiej) składał ówczesny marszałek Artur Kosicki z PiS. Skończyło się jak zawsze czyli na obietnicach, tyle że Kosicki nie miał szans na rozliczenie z obietnic, bo wraz z PiS-em stracił władze w samorządzie województwa. Kilkanaście dni temu władze miasta kolejny raz obudziły nadzieje w sercach białostoczan: ogłosiły, że marzenia o hali widowiskowo-sportowej są na wyciągnięcie ręki. Po latach opóźnień, biurokratycznych przeszkód i politycznych sporów prezydent Białegostoku podjął konkretne działania, które mają na celu sfinalizowanie tej kluczowej dla regionu inwestycji. Tadeusz Truskolaski, złożył wniosek do Ministerstwa Sportu o dofinansowanie, co jest kolejnym krokiem na długiej drodze do realizacji tego projektu. Tyle, że już raz te środki były prawie przyznane. Było to w 2017 roku, kiedy to Truskolaski obraził się na ówczesnego ministra sportu Witolda Bańkę (wcześniej dotację obiecał minister Korol z poprzedniego rządu KO-PSL) i skończyło się na niczym. 

Historia pewnej obiecanki 

Plany budowy hali widowiskowo-sportowej w Białymstoku to historia, która trwa już kilkanaście lat. Pierwsi architekci przedstawili koncepcję obiektu w 2012 roku, a od tamtej pory projekt przechodził przez kolejne etapy biurokratycznej gehenny. Mimo że w międzyczasie inne miasta, takie jak Lublin, Olsztyn, Rzeszów a nawet Suwałki wybudowały już swoje hale to Białystok wciąż czeka. Głównym powodem opóźnień była kolizja z instalacjami Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW), który znajdował się w sąsiedztwie planowanej inwestycji. Stacja pomiarowa IMGW złożyła skargi, co doprowadziło do unieważnienia pierwszego pozwolenia na budowę.
Przez lata problem z IMGW wydawał się nie do przejścia. Biurokratyczna machina działała powoli, a brak porozumienia blokował jakąkolwiek możliwość ruszenia z pracami budowlanymi. Jak informował w ubiegłym roku Urząd Miejski w Białymstoku, IMGW zwlekało z wypełnieniem warunków porozumienia. Prezydent Truskolaski, odnosząc się do tej sytuacji, nie krył frustracji, ale także nadziei na zmianę.

– Od lat IMGW podejmowało działania uniemożliwiające nam budowę hali widowiskowo-sportowej. Przez te działania wojewoda podlaski uchylił pozwolenie na budowę. Minęło prawie 7 lat, zmieniła się władza i w ciągu tygodnia dotychczasowe przeszkody przestały obowiązywać.

Przełom nastąpił w ubiegłym roku, kiedy to podpisano porozumienie, a IMGW przystąpiło do jego realizacji, przenosząc stację meteorologiczną w inne miejsce. To otworzyło drogę do wznowienia procedur i uzyskania nowego, prawomocnego pozwolenia na budowę. Dzięki determinacji miasta udało się je uzyskać przed rokiem, co jest kluczowym krokiem do rozpoczęcia inwestycji.

Gdzie i co powstanie? Kolejna wizja przyszłej hali

Wiele wskazuje na to, że jeszcze w październiku ruszą procedury przetargowe związane z budową hali. To akurat dobra wiadomość, że magistrat nie będzie czekać w nieskończoność na zapewnienie finansowania. Inna rzecz, że brak pewności finansowania powoduje, że pojawia się perspektywa znalezienia 450 milionów w kasie miejskiej. A jak twierdzi radna Agnieszka Rzeszewska nikt w Radzie nie wyobraża sobie, że prezydent znajdzie takie pieniądze. 

- Tylko w tym roku wycięto inwestycje na kilkadziesiąt milionów złotych, bo brakuje pieniędzy. Nikt nawet nie sygnalizuje nam że trzeba znaleźć takie środki. Oczywiście, że wiadomo, że taka hala jest niezbędna dla Białegostoku, ale skąd brać pieniądze na ten cel - mówiła radna PiS. 

Zgodnie z najnowszym projektem, hala ma stanąć przy ulicy Ciołkowskiego, w sąsiedztwie lotniska Krywlany. Lokalizacja ta ma zapewnić łatwy dojazd i dostępność dla mieszkańców. Projekt przewiduje imponujący, wszechstronny obiekt, który ma pomieścić nawet 6,5 tysiąca widzów. Nowa hala ma służyć nie tylko jako miejsce do rozgrywek sportowych, ale także jako centrum kulturalne. Jej funkcjonalność pozwoli na organizację meczów siatkówki i koszykówki na najwyższym poziomie, a także na organizację koncertów i innych wielkich imprez. Na stałych trybunach przewidziano 6,4 tys. miejsc, a dodatkowo będą dostępne tymczasowe miejsca, co zwiększy pojemność obiektu w razie potrzeby. Pomyślano również o miejscach dla mediów (120) oraz dla VIP-ów (267), a także dla osób z niepełnosprawnościami (60).

Pieniądze, obietnice i polityczne układy

Największym wyzwaniem jest - jak pisaliśmu - finansowanie inwestycji. Wstępne szacunki kosztorysu budowy wahają się od 400 do nawet 450 milionów złotych. Miasto nie jest w stanie udźwignąć takiego ciężaru samodzielnie, dlatego kluczowe jest pozyskanie wsparcia rządowego. Prezydent Truskolaski spotkał się w tej sprawie z nowym ministrem sportu, Jakubem Rutnickim, który niedawno objął tekę po Sławomirze Nitrasie.

Prezydent Białegostoku jest optymistą, mówiąc, że spotkanie było "owocne i merytoryczne".

– Cieszę się, że już w trzecim tygodniu jego urzędowania w Ministerstwo Sportu i Turystyki miałem okazję przedstawić plany Miasto Białystok w tym zakresie, w tym dotyczące budowy hali sportowo-widowiskowej.

Władze miasta liczą na pozytywne rozpatrzenie wniosku, ale zastępca prezydenta, Tomasz Klim, zapewnia, że nawet w przypadku braku dotacji, miasto nie zrezygnuje z inwestycji i będzie szukać innych źródeł finansowania. Cała nadzieja w tym, że polityczne układy i obietnice z kampanii wyborczej, takie jak obietnica 105 mln zł na budowę hali na Politechnice, nie zablokują finalnie miejskiego projektu.

Problem w tym, że także znalezienie 200 milionów złotych w miejskiej kasie proste nie jest. Trudno liczyć na środki z UE w tej perspektywie, bo tam finasowanie budowy obiektów sportowych nie da się przypisać do żadnego zadania i celu, A budżet województwa jest znacznie niższy niż miasta więc wygospodarowanie pieniędzy na ten cel w wysokości kilkuset milionów można włożyć między bajki. 

Na dodatek zastrzeżenia do projektu zgłaszają specjaliści. Jeden ze znanych białostockich architektów ocenił dokumenty projektu, który wygrał konkurs i stwierdził, że może być to bubel. 

- Kiedyś powstawały stadiony wielofunkcyjne: główna płyta boiska wokół niej bieżnia lekkoatletyczna lub tor żużlowy. W przypadku rozgrywek piłkarskich najbliższe rzędy znajdowały się za bieżnią lekkoatletyczną. Obecnie takim stadionem w Polsce jest Stadion Śląski w Chorzowie,  pozostałe stadiony piłkarskie które zbudowano w ostatnich kilkunastu latach mają trybuny niemal przy bocznych liniach boiska. To jest obecny standard stadionów piłkarskich. W przypadku wielofunkcyjnych hal sportowo-widowiskowych, na arenie, która jest znacznie większa od wymiaru konkretnego boiska do danej dyscypliny ustawiane są mobilne trybuny,  które są składane i rozkładane w zależności od potrzeb danej dyscypliny sportowej lub organizowanej imprezy artystycznej  czy targowej. Celem projektanta jest takie ukształtowanie trybun, z uwzględnieniem trybun mobilnych, które będzie zapewniało maksymalny komfort oglądania różnorodnych zawodów. Jeśli chodzi o maksymalną odległość miejsca siedzącego na trybunach od boiska to taki parametr nie jest punktem wyjścia do projektowania Jest to po prostu wynikowa ilości miejsc na które dany obiekt jest projektowany. Jednakże im bliżej boiska zaczniemy ustawiać trybuny tym bliżej będzie znajdował się ostatni rząd trybu. Jeżeli trybuny zaczniemy lokalizować w znacznej odległości od linii bocznej boiska to i ostatni rząd trybu znajdzie się odpowiednio dalej. W przypadku projektu hali w Białymstoku za największy błąd uważam lokalizację loży VIP oraz kabin dziennikarskich, które dzielą główne, boczne trybuny widowni. Zaprojektowano jedynie pięć rzędów trybun pomiędzy boiskiem a lożami VIP i kabinami dziennikarskimi. Po co te kabiny w centralnym miejscu? 

Według naszych informacji magistrat konsultował wymiary boisk pod kątem spełnienia wymagań światowych związków FIBA, FIVB, IHF i obiekt będzie spełniał warunki do organizacji międzynarodowych mistrzostw. Rzecz w tym, że wątpliwości budzi kwestia widowni.

.

- W projekcie budowlanym mogło się wiele zmienić na lepsze. Jednakże, jeżeli projekt ukształtowania widowni nadal tak wygląda to jest to wielki bubel, nie spełniający obecnych europejskich standardów. W obiektach sportowych, tak jak w teatrach czy operach najważniejsza jest scena i widownia oraz wywiązująca się relacja pomiędzy nimi. W prezentowanym projekcie najbliższe miejsca widowni znajdują się 9 metrów od parkietu, w przypadku meczu siatkówki jest to jeszcze dalej. Tuż za kilkoma rzędami miejsc dla kibiców zaprojektowano zamknięte kabiny dla dziennikarzy oraz loże VIP. Pozostali kibice będą siedzieli na balkonach nad lożami VIP oraz miejscami dla dziennikarzy. Pozostałe miejsca siedzące zaprojektowano za koszami i trudno nazwać je miejscami dla kibiców - napisał znany białostocki architekt. 

Hangar i lotnisko czyli inne inwestycje na Krywlanach

W cieniu dyskusji o hali toczy się inna ważna inwestycja, która także ma powstać w sąsiedztwie lotniska na Krywlanach – hangar dla śmigłowców. Prace nad tym projektem są już zaawansowane, a przetarg ma być ogłoszony w ciągu kilku miesięcy. Hangar, przeznaczony m.in. dla śmigłowców Straży Granicznej, ma kosztować 56 milionów złotych i jest jednym z elementów, które mają docelowo pozwolić na uruchomienie pełnej funkcjonalności zmodernizowanego pasa startowego na lotnisku. 

Otwartym problemem jest to czy budowa hali nie wpłynie na lotnisko Krywlany (i odwrotnie). Niedawno jeszcze Urząd Lotnictwa Cywilnego oprotestował budowę boisk i bramek na nich dla Jagiellonii, bo są za... wysokie. Czy zatem budowa znacznie wyższej hali w bezpośredniej bliskości potencjalnego lotniska nie będzie powodem aktywizacji zwolenników budowy lotniska na Krywlanach, którzy będą blokowali powstanie hali? Czy nie będzie tak, że wzajemne blokady sprawią, że nie będzie ani aeroportu ani hali sportowej? 

Choć hala sportowa wciąż pozostaje w sferze planów, jej budowa jest kluczowa dla rozwoju sportu i kultury w Białymstoku. Lokalni działacze sportowi z niecierpliwością wyczekują konkretów, a kibice liczą na to, że wreszcie doczekają się obiektu z prawdziwego zdarzenia. Mimo wszelkich przeszkód, władze miasta zapewniają, że projekt jest wciąż na stole i będzie realizowany. Jeżeli uda się wyłonić wykonawcę jeszcze w tym roku, hala mogłaby być gotowa w ciągu trzech lat, czyli do 2029 roku. Czas pokaże, czy po raz kolejny nie będzie to tylko pusta obietnica.

Bo jak to złośliwie powiedział jeden z działaczy sportowych (obecnie nie związany z żadnym klubem):

Nikt inny nie zbuduje takiej hali jaką Truskolaski obiecuje. 

Przemysław Sarosiek 

Aktualizacja: 13/10/2025 18:01
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do