Reklama

Bohaterowie z Jagiellonii mówią: W Tiranie było gorąco, ale piszemy historię. Niecierpliwie czekamy na losowanie.

Po meczu w szatni Jagiellonii zawodnicy odtańczyli taniec zwycięstwa. W pomeczowych wypowiedziach dla stacji telewizyjnej Polsat, który przeprowadził transmisję z tego meczu zawodnicy i trener Adrian Siemieniec podkreślali, że mecz był bardzo trudny. Szkoleniowiec przyznał, że rewanż w Tiranie nie był spacerkiem, a Sławomir Abramowicz dodał, że w ich szeregi wkradł się chaos. A z kim Jagiellonii przyjdzie grać 6 spotkań w Lidze Konferencji jeszcze tej jesieni okaże się już w piątek. O 13 w Monako rozlosowani zostaną rywali dla żółto-czerwonych i trzech pozostałych polskich ekip. Bo ta jesień jest historyczna nie tylko dla Dumy Podlasia: pierwszy raz od wielu lat 4 polskie drużyny przebrnęły przez eliminacje do rozgrywek grupowych.

Zdobywca gola dla Jagiellonii Dimitris Rallis wszedł w II połowie za Afimico Pululu. Grecki młodzieżowiec już po pierwszym kontakcie z piłką strzelił bramkę na 1:1 dla Dumy Podlasia. I ten gol ostatecznie odebrał nadzieję gospodarzom na awans. I choć Dinamo do końca ambitnie walczyło o wygraną to po wyrównującym golu szanse tej ekipy na awans zmalały niemal do zera. 

- To było wejście na boisku w trudnym momencie. Przegrywaliśmy 0:1 i była duża presja ze strony gospodarzy. Chciałem pomóc drużynie i cieszę się, że udało się - mówił Dimitris Rallis.

W końcówce meczu młody napastnik wziął udział w boiskowej przepychance całej ekipy i został ukarany żółtą kartką. 

- Czuć było nerwy na boisku. Piłka była na aucie, rozległ się gwizdek. Jeden z piłkarzy gospodarzy kopnął piłkę, zaczęła się przepychanka. Ktoś z nich uderzył Jesusa i wszyscy rzucili się, aby go bronić. Cała drużyna ruszyła do obrony. Trener w szatni mówił nam, że będzie bardzo nerwowo. Mieliśmy szanować piłki, więcej grać na połowie rywala i uspokoić grę. Cieszę się z tego awansu, bo do Jagi trafiłem po to, aby wejść do Ligi Konferencji i w niej zagrać. Po to ciężko pracujemy z wszystkimi zawodnikami, aby móc awansować. Mam dobre kontakty z Afimico Pululu. Trening z z tak doświadczonym graczem jak Afimico to wielka rzecz dla tak młodego zawodnika jak ja. Oczywiście, że w każdym meczu chcę grać, bo każdy przesuwa swoje granice możliwości. Rywalizacja o miejsce na boisku z nim to normalna rzecz, ale to świetna rzecz móc się od niego uczyć - podsumował Rallis. 

Sławomir Abramowicz po meczu stwierdził, że cały zespół spodziewał się trudnej przeprawy w Tiranie. 

- Wszyscy wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz. Podobnie było w poprzednim sezonie z Cercle Brugge. Wtedy też wygraliśmy pierwszy mecz 3:0 i musieliśmy przeżyć wielkie męczarnie w rewanżu, aby awansować (Jaga przegrała w rewanżu 0:2, ale awansowała - przyp. red.). Nasz rywal liczył, że awansuje. Mieli nadzieję i wiarę i walczyli o to aby odrobić straty. Niepotrzebnie poddaliśmy się chaosowi na boisku, który był im na rękę. Ten mecz był dla nas fizycznie ciężki: na stadionie było gorąco. Powietrze stało, było duszno. Ale cieszymy się, że wygraliśmy dwumecz i awansowaliśmy. Wielu z nas już czuło w nogach wiele minut, wiele meczy. Ale najważniejsze, że awansowaliśmy. My w europejskich pucharach jesteśmy jeszcze młodym zespołem, choć już coś przecież osiągnęliśmy w ubiegłym roku. Dla nas to jest bardzo wielka sprawa, że jesteśmy drugi raz z rzędu w tej fazie europejskich pucharach. W tym roku nasza droga do awansu była dużo trudniejsza. Rok temu: ze ścieżki mistrzowskiej było nam łatwiej, bo wystarczyło raz wygrać. Teraz musieliśmy wszystko wygrywać więc było trudniej. Czasem trzeba poświęcić jakość, żeby przepchnąć wynik i awansować - tak byo dziś. Dzisiaj musieliśmy przede wszystkim powalczyć ze sobą i cieszę się, że udało się wejść na wyżyny umiejętności i potwierdzić awans. Zdarzały się nam błędy, ale zostawiamy to. Najważniejsze, że awansowaliśmy - powiedział białostocki golkiper. 

Zadowolony po meczu był też Bartłomiej Wdowik, który w rozmowie z dziennikarzem Polsatu potwierdzał słowa kolegów, bo było im bardzo trudne. 

- Wynik oddaje przebieg tego meczu i jest sprawiedliwy. Na boisku był lekki chaos. Pamiętaliśmy, że po pierwszym meczu prowadziliśmy 3:0 i powinniśmy spokojnie rozgrywać ten mecz. Cieszymy się z awansu, bo piszę się historia klubu. W poprzedniej edycji Ligi Konferencji mnie tu nie było więc bardziej koledzy mogą mówić, że to już drugi raz, ale cieszę się. Mam nadzieję, że w tym roku powtórzymy to co było rok temu i powalczymy dobrze w lidze i w Pucharze Polski. Byliśmy faworytami na każdej fazie tych eliminacji i nam to w żaden sposób nie przeszkadzało, bo każde zwycięstwo nas dodatkowo budowało. Tylko w rywalizacji z Silkeborgiem końcówka była trochę nerwowa, ale pokazywaliśmy, że mamy jakość. Teraz musimy pokazać tą jakość także w fazie ligowej. Dotąd jeszcze nie grałem regularnie co 3 dni, ale czuję się z każdym meczem coraz lepiej. Początek sezonu był trochę ciężki, ale wydaje mi się że pokazujemy dobrą jakość. I wierzę, że jeszcze pokażę więcej - mówił Wdowik. 

Rozbawienia nie krył trener Adrian Siemieniec, który na pytanie czy jest rozczarowany czy łagodnie uśmiechnięty zaśmiał się. 

- Ja nie mam żadnego powodu być rozczarowany. Jestem szczęśliwy i dumny. Dla to jest bardzo duża rzecz: drugi rok z rzędu jesteśmy w fazie ligowej w europejskich pucharach. Piszemy historię Jagiellonii i nie możemy się już doczekać losowania z kim będziemy grali dalej. Dla Jagiellonii ten awans to dla wielka rzecz. Pracuj w ciszy, niech efekty robią hałas. Tak jak powiedziałem: to dla nas historyczna chwila. To nie jest tak łatwo przejść tak od 2 rundy i zagrać 3 dwumecze bez wpadki i mieć sytuację pod kontrolą. Wytrzymaliśmy to. Każdy chce do tej EUropy awansować więc czasami było gorąco. Wyniki pokazują, że bez żadnych spekulacji wygrywaliśmy i wywalczyliśmy ten awans. Po drużynie widzę, że mamy już w nogach 10 spotkań i 5 tygodni intensywnej gry. To jest spora dawka i myślę, że momentami to było dzisiaj widać. Inaczej jest grać raz w tygodniu przez dłuższy czas, a inaczej taki sam okres co kilka dni. Ten mecz był trudny dla nas do zarządzenia przede wszystkim pod kątem emocji. Oczywiście, że oczekiwałbym większego spokoju od zawodników, ale to był mecz o stawkę, a piłkarz też ma prawo się mylić. I choć to są zawodowcy i powinni wiedzieć że mają wszystko pod kontrolą to wszyscy się mylą. Trybuny w Tiranie po każdym udanym zagraniu gospodarzy krzyczały. Kibice żyli i nasi zawodnicy mogli czuć emocje. Ale widziałem, że jednak kontrolują całość. Mówiłem, że tu będzie gorąco i emocjonalnie i tak właśnie było. Zmiana Tarasa w II połowie była wymuszona sytuacją na boisku: chcieliśmy utrzymać przewagę z Białegostoku więc musiałem wpuścić Tarasa. Potrzebne nam było jego doświadczenie. Chciałem go wpuścić nawet wcześniej, ale brałem pod uwagę, że jego zdrowie może tego nie wytrzymać - podsumował Siemieniec. 

Przemysław Sarosiek 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do