
Partia Razem stwierdza, że jakość żywienia w podlaskich szpitalach pozostawia wiele do życzenia. Chce to zmienić. Proponuje m.in., by o racjach żywieniowych decydowali dietetycy. Zdaniem działaczy ugrupowania nie sprawdza się korzystanie z usług firm cateringowych.
Dorota Koczot (dwójka w wyborach do sejmiku województwa w okręgu nr 4, na zdjęciu) wyraziła podczas spotkania z dziennikarzami wyraziła sprzeciw dla dramatycznego poziomu żywienia w szpitalach. Według niej pacjenci posiłki opisują tak: zmielona, wodnista papka, oślizgła szynka, skwaśniały twarożek, sucha mięsna podeszwa, zabarwiona woda z jakimiś ścinkami z marchewki i parówki. Członkini Razem serwowanie takiego jedzenia chorym nazywa niedopuszczalnym.
- Z kwietniowego raportu NIK wynika, że szpitalne jedzenie może poważnie szkodzić pacjentom - mówiła Dorota Koczot. - Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje do ministra zdrowia, by ustalił standard żywieniowy w placówkach leczniczych, do czego ma prawo na mocy ustawy z 2006 roku. Minister odpowiada, że nie ma tego obowiązku. Kolejne instytucje przerzucają się odpowiedzialnością, a poszkodowany jest pacjent. Wysokość stawki żywieniowej w szpitalach ustalana jest poniżej progu skrajnego ubóstwa.
Jak tłumaczyła Koczot, realnie na produkty konieczne do sporządzenia wszystkich posiłków przeznacza się od około 4 do 8 zł dziennie. W większości szpitali pacjentom serwuje się niezdrową dietę - dużo tłuszczu i kiepskiej jakości mięso, mało warzyw i owoców. Raport pokazuje, że szpitalne jedzenie naraża pacjentów na niedobory podstawowych składników odżywczych, takich jak wapń, żelazo, magnez czy witamina C. Za dużo jest za to soli i witaminy A, która w nadmiarze jest toksyczna. Większość pacjentów w kwestii żywienia musi zatem polegać na rodzinie lub zapasach z domu.
- Prawie wszystkie białostockie szpitale przygotowanie posiłków zleciły już firmom zewnętrznym - powiedziała. - Prywatny catering trudno jednak nadzorować, by stwierdzić, czy jest on zgodny z wytycznymi żywieniowymi. Wyłącznie zatrudnione przez szpital dietetyczki są w stanie ustalić właściwą dietę. Dietetyków jednak jest w szpitalach mało, zwykle jeden na wszystkich pacjentów, a ich zdanie często nie jest respektowane.
Razem zamierza skończyć z prywatyzacją stołówek szpitalnych, która kompletnie się nie sprawdziła. Dorota Koczot wyjaśniała, że tyle samo wydają na posiłki szpitale z własną kuchnią i te, które wynajęły firmy cateringowe. Nie może być tak, że przerzuca się odpowiedzialność za zdrowie pacjenta firmom prywatnym. A wybór firmy cateringowej odbywa się w ten sposób, że określa się tylko podstawowe wymogi, a potem o wyborze przesądza nie staż firmy czy opinie, ale już wyłącznie cena. Najtańszy wygrywa. Jedzenie przyjeżdża zimne albo jest złej jakości i niewiele można z tym zrobić.
- Czasem szpitale zapewniają sobie prawo do kontroli jakości, czasem nie. Nawet jeśli mają takie prawo, to nie zawsze je egzekwują. Kary za niewywiązanie się z umowy bywają też śmiesznie małe, rzędu 30 zł. To dietetycy będą decydować o racjach żywieniowych. Strategia zdrowotna to zadanie samorządu - stwierdziła działaczka.
Kandydaci Razem chcą urealnienia tej stawki tak, by odpowiadała rzeczywistym kosztom sporządzenia pełnowartościowych posiłków. Domagają się, żeby w planie budżetowym dotyczącym ochrony zdrowia, jaki zatwierdza sejmik województwa, potrzeby żywieniowe pacjentów były wyraźnie uwzględnione.
(Piotr Walczak / Foto: Partia Razem)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie