Poszedł do dyrektora, by poinformować o założeniu związku zawodowego i po godzinie nie był już ani związkowcem, ani pracownikiem Leroy Merlin. Teraz będzie starał się o przywrócenie do pracy.
Wszystko zaczęło się od telefonu od niezadowolonego klienta, który kupił uszkodzoną kosiarkę. Klientowi sklep najpierw odrzucił reklamację i zaproponował naprawę na jego koszt. Klient postanowił upomnieć się o pokrycie kosztów naprawy przez sklep. Paweł Bednarek rozmawiał z nim przez telefon jeden raz i próbował tłumaczyć, że aby uzyskać taki zwrot należy zgłosić się osobiście i rozmawiać z jego przełożonym, bądź kierownikiem działu, ponieważ on sam nie jest osobą decyzyjną. Wówczas mężczyzna powiedział, że skoro tak wygląda obsługa klienta, pójdzie z tym do gazety. Miał prawo. Tak mu również powiedział zwolniony właśnie pracownik sklepu.
- Przecież nie mogłem mu zabronić rozmowy z gazetą. Sam byłbym zdenerwowany, gdybym kupił sprzęt, który nie działa jak trzeba. Ale mężczyzna był w takim stanie, że nie dało mu się wytłumaczyć, że wszystko da się załatwić, jeśli przyjedzie do sklepu – opowiada Paweł Bednarek.
Właśnie za tę nieprofesjonalną obsługę klienta Paweł Bednarek otrzymał upomnienie pisemne. Oczywiście stało się to dopiero po tym, jak jedna z białostockich gazet opublikowała materiał na temat niesprawnej kosiarki. Pracownik Leroy Merlin złożył odwołanie od niesłusznej kary, które miał rozpatrzyć dyrektor. Jednak tak się nie stało. Dyrektor wezwał pracownika do siebie i kazał mu się dogadać z kierownikiem, który tę naganę mu przyznał. Do rozmowy nawet nie doszło, bowiem kierownik Działu Obsługi Klienta Leroy Merlin na Hetmańskiej uznał, że nagana jest zasadna i nie ma tu nad czym dyskutować.
Tę sprawę dało się jeszcze przełknąć, ale wypadku, do którego doszło już nie. Niedawno w Leroy Merlin doszło do poważnego wypadku. Jeden z pracowników stracił rękę, kiedy odkurzacz do trocin na pile wciągnął mu polar. Przyjechali pracownicy z Centrali firmy i … uznali, że wszystko jest w porządku. Normy spełnione, a przepisy BHP są przestrzegane. Pracownicy sami przeprowadzili własne postępowanie i okazało się, że mężczyzna, który uległ wypadkowi nie miał odpowiedniego przeszkolenia, ani odzieży adekwatnej do wykonywanych czynności. Dwa tygodnie wcześniej o mały włos również nie doszło do tragedii gdy spadła brama wjazdowa na magazyn, pod którą kilka sekund wcześniej przechodził klient.
- To kpina w żywe oczy – mówi anonimowo jeden z pracowników sklepu. – Dopiero teraz zaczęli patrzeć na wszystkie pozwolenia i papierki. Wcześniej każdy robił co mu kazano, nawet bez odpowiednich uprawnień, aby tylko więcej i szybciej. Grzegorz nie powinien był w ogóle podchodzić do tej piły, a pracował na niej od ponad dwóch lat. Teraz przez ciągłe naciski kierownika Działu Drzewnego Leroy będzie kaleką.
Jeszcze przed tym wydarzeniem pracownicy sami postanowili działać. Choć łatwo nie było, udało im się zebrać blisko 20 osób i założyli związek zawodowy „Solidarność”. Podlegają pod zarząd główny w Gdańsku, a na miejscu szefem został wybrany Paweł Bednarek. Chcieli zrzeszyć się, by móc ewentualnie dochodzić swoich praw w przyszłości.
- Poszedłem do dyrektora zanieść odpowiednie dokumenty rejestracyjne związku – opowiada zwolniony pracownik. – Kiedy ten zobaczył o co chodzi, kazał mi wyjść. Po godzinie zostałem wezwany i w obecności kierownika wręczono mi wypowiedzenie. Mam w nim napisane, że źle pracowałem i za wolno. Kazano mi opróżnić służbową szafkę i zakazano wstępu na teren sklepu.
Ani założony właśnie związek zawodowy, ani centrala związku z Gdańska nie miała szans zajęcia stanowiska w tej sprawie. Zgodnie z przepisami prawa powinni zaopiniować zwolnienie swojego członka. Nikt nawet nie pokusił się o to, by o takie rzeczy zapytać. Paweł Bednarek dziś składa wniosek do sądu pracy, w którym będzie domagał się przywrócenia go do pracy.
- Dostałem prawnika od Solidarności i razem będziemy starali się powiedzieć, że w Leroy Merlin jest mobbing, a ja zostałem zwolniony niesłusznie. Takich historii nie ma w sklepie na Produkcyjnej. Tylko na Hetmańskiej pracuje kilku kierowników, którzy nigdy nie powinni kierować innymi ludźmi. Ja chcę wrócić dla innych, którzy mi zaufali – mówi Paweł Bednarek. – Teraz te osoby, których nazwiska są znane mają trudno. Nikt z nimi nie chce rozmawiać, bo ludzie się boją, że jak zaczną rozmowy, to też zostaną uznani, że są w związku. Atmosfera pracy jest nie do opisania.
Zarówno Paweł Bednarek jak i reszta pracowników, która nie chciała ujawniać swoich nazwisk liczą na to, że uda im się zmienić warunki pracy i stosunek niektórych kierowników. Według nich wykonują oni swoje obowiązki niewłaściwie. Liczą również na to, że Centrala firmy przyjrzy się relacjom kierowników z pracownikami, a odpowiedzialnego za tragedię zdejmie z zajmowanego stanowiska. Na razie wiadomo, że szkoli się on na wyższe funkcje w Leroy Merlin. To może oznaczać, że będzie miał do zarządzania większą liczbę pracowników, którzy doświadczą takiego losu jak ci z Leroy Merlin przy ulicy Hetmańskiej.
W odpowiedzi, jaką dostaliśmy dziś z Leroy Merlin czytamy zaś, że "w celu podniesienia standardów pracy w spółce został opracowany i wdrożony Kodeks Etyki oraz działa Komisja ds. Etyki, do której pracownicy mogą zgłaszać wszelkie nieprawidłowości. Jako spółka odpowiedzialna społecznie nie tolerujemy zachowań niezgodnych z prawem. Ponadto, zgodnie z Regulaminem Pracy, który podpisuje każdy pracownik Leroy Merlin Polska pracownicy są zobowiązani do niezwłocznego powiadamiania pracodawcy o niezgodnościach, nieprawidłowościach i niepokojących ich sytuacjach na terenie zakładu pracy. W przypadku sklepu w Białymstoku pracodawca nie otrzymał od tamtejszych pracowników żadnych zgłoszeń".Wygląda więc, że standardy są stale utrzymywane, mimo że do wypadku doszło i jeden z pracowników nie ma ręki.
W temacie Pawła Bednarka, zwracaliśmy się o odpowiedź między innymi w kwestii zasięgnięcia opinii związków zawodowych przed wręczeniem wypowiedzenia. Zarząd Spółki nie odniósł się w swoim oświadczeniu nawet jednym zdaniem na ten temat. Czytamy w nim: "Wyjaśniamy też, że prawdą jest, iż w sklepie w Białymstoku nastąpiło wypowiedzenie umowy o pracę pracownikowi ze względu na nienależyte wykonywanie obowiązków pracowniczych oraz skargi klientów na zachowanie tego pracownika. Zwolnienie tego pracownika nie miało jednak nic wspólnego z zakładaniem związku zawodowego NSZZ „Solidarność”, który występuje i działa w spółce od 2010 roku. W związku z tym w naszej ocenie podejmowane przez tego pracownika próby objęcia swojej osoby ochroną związkową miały właśnie na celu uchronienie się przed konsekwencjami swojego zachowania".
Ponadto Leroy Merlin niestety nie odpowiedział nam także na kolejne pytania, dotyczące ewentualnych skarg innych pracowników na kierownictwo sklepu z Hetmańskiej. Nie uzyskaliśmy również odpowiedzi na pytanie dotyczące powodu nagany udzielonej Pawłowi Bednarkowi, ani o tym czy są planowane kolejne zwolnienia osób, które utworzyły niedawno związek zawodowy.
Komentarze opinie