Budynek Chłodni Białystok, który miał być zabytkiem znika właśnie na naszych oczach z architektonicznej mapy miasta. Rozpoczęto już pierwsze prace rozbiórkowe na terenie przy Baranowickiej.
Architekci, historycy, mieszkańcy Białegostoku, radni, urbaniści i miłośnicy zabytków mówili niemal jednym głosem – Chłodnia to zabytek. Od początku tego akurat nie chciał usłyszeć wojewódzki konserwator zabytków. On pozostawał niezmiennie głuchy na argumenty setek ludzi z Białegostoku. Od kilku dni ekipy robotników pracują nad rozbiórką budynku, który miał być jedną z niewielu perełek naszego miasta.
- Konserwatorowi zabytków cały czas nie dało się przetłumaczyć, że Chłodnia to zabytek. Zawsze powoływał się na rzekome ekspertyzy ekologiczne, mówiąc że w budynku jest grzyb i nie da się nic z tym zrobić – mówi Janina Czyżewska, radna która zaangażowała się w obronę Chłodni.
W sprawie Chłodni Białystok pozytywną opinię wydał nawet Instytut Dziedzictwa Narodowego, oddział w Białymstoku. Zdaniem Instytutu budynek jak najbardziej zasługiwał na wpisanie go do rejestru zabytków i zachowanie go dla potomności jako zabytkowego obiektu modernistycznego. Ponadto identycznie wypowiadało się Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, Stowarzyszenie Architektów Polskich, Towarzystwo Urbanistów Polskich oraz Fundacja Uniwersytetu w Białymstoku. Ale nie miało to widocznie żadnego znaczenia dla Prezydenta Białegostoku, który wydał zgodę na wyburzenie obiektu.
- W wielu europejskich miastach budynki postindustrialne zostały w twórczy sposób przystosowane do nowych, ciekawszych funkcji. Dlaczego więc w Białymstoku uznano, że surowa uroda budynku chłodni nie powinna być chroniona? Mogłaby się stać wizytówką miasta, a tymczasem zostanie zastąpiona kolejnym blokowiskiem. To smutne, jak Białystok pozbywa się kolejnych pamiątek swojej przeszłości, stając się kolejnym, nijakim miastem – mówi nam Karolina Walińska, studentka ostatniego roku Architektury na Politechnice Białostockiej.
- Uważam, że skoro tyle środowisk broniło chłodni, nawet radni uchwalili plan zagospodarowania przestrzennego, który przewidywał w tym miejscu zachowanie budynku, jako zabytku, powinno to być respektowane. Zadaję retoryczne pytanie, kim jesteśmy jako radni? – mówi rozżalona Janina Czyżewska. – Ktoś w tym przypadku nadużył władzy administracyjnej. Wyszło tak, że w majestacie prawa „wśród wielkich przyjaciół psy zająca zjadły”. Chłodnia jest rozbierana i co? Po co te plany, które chronią obiekty? Po co jest nasza praca? – pyta retorycznie radna.
Teraz raczej już nic nie da się zrobić. Ekipy weszły na teren budowy, pozwolenie na rozbiórkę jest, więc każdy robi swoje. Nam pozostaje dziwne wrażenie, że skoro nie udało się na Dojlidach, ani na terenie Pasmanty, uda się w miejscu gdzie właśnie rozbierana jest Chłodnia. Co? Zadowolić w końcu dewelopera, który zapewne postawi tam swoje apartamenty.
Komentarze opinie