Reklama

Cisza w centrum to oksymoron

Przeczytałem ostatnio w Dzień Dobry Białystok, że mieszkańcy centrum narzekają na hałas. Mówią, że "życie w centrum to udręka", że pijana, głośno zachowująca się młodzież zamienia ich życie w koszmar. Z tęsknotą wspominają czasy, gdy życie mieszkańców śródmieścia umilały ciche, zielone zakątki, gdy w rynku nie odbywały się koncerty i festyny, a ruch samochodowy ograniczony był tylko do ulicy Lipowej.

Z zaskoczeniem odebrałem fakt, że autorzy artykułu przyjęli bezkrytycznie narzekania mieszkańców śródmieścia, nie dostrzegając drugiej strony medalu. Stali bywalcy skwerków przy rynku mają oczywiście powody, aby pomstować na władze za wybrukowanie tej zielonej przestrzeni, w której czuli się tak dobrze. Mieszkańcy ulic Malmeda albo Białówny mogą oczywiście się źle z powodu zwiększonego hałasu pod ich oknami. Popatrzmy na to jednak z innej strony.

Mieszkanie w centrum to przecież wiele nie dających się podważyć korzyści. Odpadają koszty biletów autobusowych, a dostęp do punktów handlowych, usługowych, a także urzędów, jest przecież łatwiejszy, niż dla mieszkających na suburbiach. Średni czas potrzebny do dotarcia w dowolne miejsce miasta jest krótszy. Ceny mieszkań w śródmieściu są znacznie wyższe i raczej będą rosnąć, niż spadać, a znalezienie lokatorów do takich mieszkań też nie jest trudne. Bliżej stąd do kina, kawiarni czy teatru.

Mieszkańcy centrum są pod tym względem uprzywilejowani. Ci, którzy od miejskiego gwaru wolą ciszę i spokój, wybierają mieszkania i domy położone na obrzeżach. Bliżej jest stamtąd do lasu i życie w takich miejscach jest prawdopodobnie bardziej sielankowe, niż życie mieszkańców śródmieścia. Ceną za to są wysokie koszty transportu do i z centrum, a także trudniejszy dostęp do kin, teatrów i kawiarń. Dla mieszkańca Dziesięcin koszt uczestnictwa w festynie na rynku musi być powiększony o te kilkanaście złotych na taksówkę w porównaniu z kosztami ponoszonymi przez mieszkańca centrum.

Dylemat jest prosty i czytelny: albo spokojne, ale droższe życie na przedmieściach, albo hałaśliwe, ale tańsze życie w centrum.

Zaś na koniec, argument zdroworozsądkowy. Centra miast tym się charakteryzują, że jest w nich głośniej, mniej bezpiecznie, bardziej brudno i hałaśliwie. To tutaj krzyżują się szlaki komunikacyjne, tutaj spotykają się ludzie, tutaj znajduje się epicentrum miejskiego życia, trwającego całą dobę. Miejskiego życia, którego jeszcze w Białymstoku do końca nie oswoiliśmy, sądząc po narzekaniach i tęsknocie o "ciszy w centrum". Cisza w centrum? To oksymoron!

(Radek Oryszczyszyn/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do