Nie będzie w Internecie nagrania filmowego z sesji Rady Miejskiej Czarnej Białostockiej. Taką informację z Urzędu Miejskiego w Czarnej Białostockiej miał otrzymać kilka dni temu Arnold Maculewicz.
- Usłyszałem dzisiaj w urzędzie, że nie ma dostępu w Internecie bo... chodzi o wizerunek – relacjonuje Arnold Maculewicz. – Nie bardzo rozumiem czyj i w jakim kontekście. Osób publicznych to nie dotyczy podczas sesji Rady, a widzowie przychodzą świadomie i rozmyślnie, wiedząc, że są pokazywani przez Internet. Transmisja on line nie narusza wizerunku, a dostęp do nagrania po transmisji już tak. Dziwna i zaskakująca interpretacja.
- O wizerunek kierownika urzędu chodzi. A raczej o brak tego wizerunku – uważa Dariusz Kałwajtys.
No bo do tej pory burmistrz nie miał oporów z umieszczaniem plików audio z sesji na stronie BIP, na których słychać nie tylko rozmowy o problemach gminy, ale także pomawianie jej mieszkańców. W takich wypadkach, problemów z wizerunkami nie było. Teraz za to są. I to tylko w Czarnej. Wystarczy sprawdzić w sieci.
Wiele gmin wie, na czym polega demokracja i dostęp do informacji publicznej. Taki np. Rawicz nie wstydzi się swoich sesji i zamieszcza nagrania wideo z obrad swoich radnych i burmistrza (zwróćcie uwagę na jakość przekazu): http://www.rawicz.pl/rada-miejska/sesje-rady-wideo.html.
Kleszczów także nie ma przed mieszkańcami nic do ukrycia: https://www.kleszczow.pl/rada-gminy/relacje-wideo-z-sesji/, nie mówiąc o Miękini: http://www.miekinia.pl/…/Rada_Gminy-Nagrania_video_z_sesji_…. Podobnie jak w wiele innych polskich gmin.
Decyzja o niepublikowaniu nagrania filmowego z sesji w Czarnej Białostockiej wpisuje się, niestety, w ciąg działań lokalnej władzy, sprzeczny z zasadami transparentności.
Ostatnia sesja była pierwszą zorganizowaną przez UM. Do tej pory społecznie od roku zajmował się tym Daniel Dowgiert. Wszystkie sesje, które transmitował, od razu udostępniał w Internecie. Żadnego problemu z tym nie było.
Od roku apelowaliśmy do radnych i burmistrza o to, by sami zorganizowali taką transmisję. Długo nie było to możliwe, bo urzędnicy sami wymyślali kolejne problemy. Na sesji lutowej w 2015 roku, sekretarz gminy Joanna Kulesa twierdziła, że koszt takiej transmisji to nawet 30 tys. zł. Po roku, na ostatniej sesji burmistrz Jacek Chrulski chwalił się, że gmina przygotowała transmisję za … 300 zł. Kamera w gminie już była, komputer też. Wystarczyło kupić mikrofon (choć można było skorzystać ze sprzętu Domu Kultury). O co więc chodziło z tymi wcześniejszymi problemami z transmisją? Być może o to samo, co w przypadku niepublikowania nagrania wideo z ostatniej sesji.
Przykładów na utrudnianie dostępu do informacji publicznej było więcej. Pamiętamy, jak poprzedni burmistrz Tadeusz Matejko, a razem z nim dyrektor Domu Kultury Grzegorz Bogdanowicz, uparcie odmawiali przedstawienia informacji, ile pieniędzy z publicznej kasy wydali na gwiazdy sprowadzane do Czarnej Białostockiej. Teraz obecny burmistrz z tym samym dyrektorem DK każą czekać dwa miesiące na odpowiedź o koszty usług gastronomicznych, za które płacił publicznymi pieniędzmi dyrektor Bogdanowicz w 2015 roku.
Wracając do zapisu wideo z sesji, Arnold Maculewicz zapowiada, że w Internecie zamieści te nagrania, które sam wykonał. Pytanie: dlaczego po raz kolejny obywatel ma wyręczać urzędników?
Komentarze opinie