Co jakiś czas pojawia się informacja o kolejnym testowanym autobusie elektrycznym. Z tym że na testach się kończy, a konkretów dotyczących zakupu takich pojazdów brakuje. Zwykle tymże testom towarzyszy spory szum medialny, a władze miasta podkreślają, jak to chcą stawiać na ekologię. Właściwie trend, którego nie można zatrzymać. I tyle. Jeżeli ktoś myśli, że w najbliższym czasie magistrat pochwali się zakupem 100-procentowego elektryka, to się myli. Poczekamy.
Testów autobusów elektrycznych było już w Białymstoku kilka. Zwykle odbywało się to tak, że miasto od danego producenta otrzymywało pojazd na krótki czas bezpłatnie, ten jeździł na regularnych liniach i został zwracany. Oczywiście w tym czasie był regularnie ładowany, co oznacza, że to akurat nie powinno stanowić problemu. Ale magistrat - na to wygląda - boi się takich zakupów. Dlaczego? Trudno odgadnąć. Może podniosłyby się głosy, że brakuje infrastruktury do ładowania elektrycznych osobówek, których bardzo powoli, ale przybywa, a ich właściciele póki co muszą sobie radzić na własną rękę, korzystając głównie z ładowarek udostępnianych bezpłatnie przez kilka prywatnych firm.
Zresztą, nie brakuje głosów, że pojazdy elektryczne wcale nie są takie ekologiczne. Raz, że sporo energii trzeba zużyć do produkcji silników / akumulatorów, dwa, że utylizacja zużytych wcale nie jest taką prostą sprawą. Może więc, jeśli mówimy o transporcie publicznym, warto byłoby pójść w stronę pojazdów zasilanych choćby gazem LNG? Tu jednak też byłby problem. Mianowicie - brak stacji tankowania. Aczkolwiek z tym można sobie poradzić. Podajmy przykład - przed miesiącem Wojciech Kusnerz, właściciel przedsiębiorstwa Wojtex Transport Międzynarodowy z Ignatek, odebrał ciężarówkę marki Scania, zasilaną skroplonym gazem ziemnym - LNG. Paliwo to uznaje się za przyjazne środowisku, a ponadto znacznie tańsze od dieslowskiego. Wojtex porozumiał się z firmą Barter, która regularnie ma dostarczać gaz przewoźnikowi. Z tego co wiemy, możliwe jest do końca tego roku powstanie w Białymstoku pierwszej stacji LNG - przy ulicy Andersa. Jak zapowiada prezes spółki Barter Andrzej Leończuk, docelowo, w ciągu kilku najbliższych lat, w całej Polsce białostocka firma ma otworzyć około 20 - 30 takich stacji. Potencjał zatem jest. Może warto go poszukać.
Tymczasem urzędnicy chwalą się kolejnymi testami. 7 maja poinformowali, że pasażerowie korzystający tego dnia z komunikacji miejskiej w Białymstoku mogą sprawdzić, jak podróżuje się autobusem elektrycznym. Pojazd kursował na trasie śródmiejskiej. Te próbne kursy miały pozwolić zorientować się, jak takie autobusy funkcjonują w białostockich warunkach.
Uważnie przyglądamy się rozwojowi autobusów elektrycznych, dlatego chcemy zobaczyć, jak taki pojazd sprawdza się w naszych warunkach eksploatacyjnych - powiedział zastępca prezydenta Zbigniew Nikitorowicz.
W komunikacie urzędu miejskiego czytamy, że "Miasto Białystok otwarte jest na nowe technologie i od lat inwestuje w nowoczesne, niskoemisyjne rozwiązania w komunikacji publicznej. Testowanie różnego rodzaju elektrycznych autobusów pomoże podjąć decyzję o ewentualnym zakupie takich pojazdów w kolejnych latach".
Cofnijmy się o niecały rok wstecz...
27 sierpnia 2018 na ulice Białegostoku wyjechał elektryczny autobus. Każdy mógł do niego wsiąść i przejechać się bez biletu. Jeździł właśnie po to, aby jazdę nim ocenili pasażerowie. Kursował w okolicach centrum miasta do piątku 31 sierpnia 2018 r.
Te testy mają związek z tym, że Miasto Białystok ma zamiar zakupić w ramach projektu unijnego "Intermodalny Węzeł Komunikacyjny", 25 autobusów elektrycznych. Te testy mają pomóc w ocenie tego rodzaju transportu. Jest on nowatorski, jeszcze dobrze nie sprawdzony na taką masową skalę przewozów pasażerów. I dlatego te testy mają nam pomóc w sformułowaniu przyszłych, istotnych specyfikacji zamówienia - wyjaśniał wtedy Zbigniew Nikitorowicz.
Cofnijmy się do 2015 roku...
Wtedy to spółka KPKM przeprowadziła testy... Czego? Autobusu elektrycznego! Magistrat informował, że celem jest sprawdzenie, jak autobus sprawuje się w codziennej, komunikacyjnej pracy. Potem urzędnicy mieli przeanalizować korzyści i koszty korzystania z takiego pojazdu w Białymstoku. Na podstawie konkretnych danych, mieli rozważać ewentualne rozszerzenie posiadanego taboru autobusowego także o pojazdy o napędzie elektrycznym.
W 2016 w Białymstoku mieliśmy już trzeci taki pojazd. Testowany. Byliśmy wtedy na konferencji prasowej, podczas której przedstawiciel magistratu w osobie wiceprezydenta Roberta Joźwiaka (byłego już) oznajmił, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat szykują się duże zakupy nowego taboru. Takie testy mają pomóc w wyborze odpowiednich pojazdów. Wtedy nie było wiadomo, ile autobusów zostanie nabytych i czy będą one elektryczne, hybrydowe, czy też tylko napędzane silnikami Diesla spełniającymi normę Euro VI. Dziś wiadomo, że żadnego "elektryka nie kupiono do tej pory.
Po zakończeniu testów przeanalizujemy koszty i zalety korzystania z takiego pojazdu w naszym mieście. Wtedy, na podstawie konkretnych danych, można będzie rozważyć decyzję o rozszerzeniu białostockiego taboru o takie autobusy - mówił Robert Jóźwiak.
Można stwierdzić, że co pewien czas, bez względu na to, kto jest wiceprezydentem, powtarza właściwie to samo. A mieszkańcy się cieszą, że już zaraz będą mieli taki super nowoczesny transport. No więc nie tak szybko. Póki co elektryczne autobusy jeżdżą już w wielkich metropoliach - m.in. w Hamburgu, Berlinie, Barcelonie, Paryżu, a w Polsce - w Warszawie, Krakowie, Inowrocławiu, Zielonej Górze, Jaworznie, Ostrołęce (tu np. w 2018 rozpisano przetarg na dostawy pięciu autobusów elektrycznych o długości ok. 9,5 - 10,5 m; pojazdy mają być ładowane za pomocą wtyczki; ich dostawy przewidziano przed końcem czerwca 2019 r.) i Lublinie. W Białymstoku - na razie wszystko jest analizowane. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie te same słowa słowa powtarzane od lat.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
tylko transport szynowy i żadne wynalazki.swiat to sprawdził i buduje ale tu zawsze musi być inaczej.