Jabłkomania opanowała internet i media. Wszędzie aż roi się od informacji i zachęty do jedzenia tych popularnych owoców. Reklamują je politycy, muzycy, sportowcy, dziennikarze i zwykli ludzie. My sprawdziliśmy jak w związku z tym drgnęła sprzedaż jabłek w Białymstoku.
Dopiero kilka dni minęło odkąd Rosja nałożyła embargo na polskie owoce. Odpowiedź Polaków była natychmiastowa. Jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać zdjęcia i filmiki zachęcające do jedzenia polskich jabłek, spożywania produktów z jabłkami lub wytworzonych na ich bazie. Mają jeść młodzi i starzy, pracownicy fizyczni i intelektualiści. Wszystko po to, by ratować polskiego rolnika.
Sprawdziliśmy jak wygląda ratowanie w praktyce. Odwiedziliśmy kilka warzywniaków w różnych częściach miasta i okazuje się, że sprzedaż praktycznie ani drgnęła. Cała kampania przynajmniej na razie nie przynosi zamierzonych efektów.
- Proszę pana, teraz jest sezon na śliwki, ludzie brzoskwinie kupują. Jabłka może później. O, pomidory dobrze schodzą i oczywiście teraz najlepiej ogórki – powiedziała nam Pani Walentyna, która sprzedaje owoce i warzywa na osiedlu Starosielce.
- Na razie jakoś nie zauważyłem, żeby więcej ludzi jabłka kupowało. Może ciut ciut coś i drgnęło. Ale teraz to raczej ogórki, zaraz papryka się zacznie. A z owoców to śliwki, maliny i brzoskwinie głównie – powiedział z kolei Tomasz, który sprzedaje płody rolne pod jednym ze sklepów na osiedlu Białostoczek.
- Jabłka? Nie, nie zauważyłam, żeby jakoś więcej ich się sprzedawało. Panu pewnie chodzi o to, że teraz wszyscy namawiają, żeby jabłka jeść? Na razie nie widzę, żeby tu tłumy były. Raczej sprzedaje się normalnie, tak jak do tej pory – powiedziała z kolei Aneta z osiedla Piasta.
- Też czekam, aż wszyscy przyjdą kupować. Dobrze by było. Ale jabłka to raczej trochę później. Na razie nie widać, żeby było większe zainteresowanie. Może jak więcej ludzi jeszcze popatrzy i posłucha, że trzeba pomóc polskim rolnikom, to faktycznie zaczną kupować więcej – powiedziała z kolei Pani Krystyna, również z osiedla Piasta.
I tyle na razie z kampanii, która zachęca do jedzenia jabłek. Pozostaje mieć nadzieję, że szybko znajdzie się inne rozwiązanie na pomoc polskim rolnikom. A może jeszcze trzeba poczekać, aż Polacy faktycznie nabiorą przekonania do akcji i zaczną kupować jabłka na potęgę.
Komentarze opinie