Reklama

Dzień świra

Wstaję rano, odpalam fejsbunia i… rzygam serduszkami. Do wieczora mam już dość koloru czerwonego na resztę życia, a spore grono znajomych poczytuję za czubków. Dzień świra w pełni!

Jak tu nie skomentować wszechogarniającego zaduchu uniesień i wyznań miłości? Jak nie odnieść się do kompletnego zbaranienia nawet tej reszty społeczeństwa, która jeszcze do wczoraj używała mózgu? Ja wiem, że Dzień Zakochanych to inne święto, radosne, miłe, ale bez przesady. Takie święto można świętować codziennie, bez tych wszystkich tymczasowych uniesień. One niech zostaną pod kołdrą lub w sypialniach. Chcemy być bardziej amerykańscy od Amerykanów i zamiast cieszyć się naszym świętem, po naszemu, po słowiańsku, przejmujemy badziewiaste serduszka i cukiereczki, a tymczasem nie wiemy co tracimy.

Mam to szczęście, że po pierwsze nie jaram się współczesnymi walentykami jak lasy w Australii i dodatkowo posiadłam wiedzę jak obchodzono święto zakochanych według słowiańskich obrządków. Rozwijać całościowo nie ma potrzeby, wystarczy powiedzieć, że takie walentynki w Polsce obchodziło się kiedyś w czerwcu. W noc świętojańską, panny i kawalerowie, tak świętowali, że tylko iskry szły. Owszem było wyznawanie miłości i tym podobne sprawy, ale jednak z pewnym elementem zaskoczenia. W tym dniu czekało jednych i drugich tyle niespodziewanych zwrotów akcji, że młody czy stary czekał tej nocki świętojańskiej niczym emeryt podwyżki w ZUS-ie. Bo czy nie fajniej jest świętować w czerwcu, kiedy jest ciepło i można zabrać się gdzieś w odludne miejsce i spędzić faktycznie noc pełną atrakcji? Czy lepiej chlasnąć serduszkiem, wpisem na fejsie, klepniętą fotką i lodami? Choć akurat niektórzy mogą mieć inne zdanie, zwłaszcza co do lodów. Tak czy siak lody zdecydowanie lepiej smakują latem, i to na łonie przyrody. Mylę się?

Słowo „kocham” dziś jest w tak powszechnym użytku niemal jak „dziękuję”. Popatrzcie tyko na rozdanie Oscarów. Co drugi i co druga wychodząc po statuetkę mówi: „dzięki, kocham Was”. A kocha? Ma wszystkich w takim samym poważaniu jak ja płodność krów w zachodnich Indiach. Na ilu koncertach słyszeliście ze sceny, że ktoś tam Was kocha? Byłam na scenie i pod sceną tyle razy, że mogę powiedzieć, że takie słowa padają równie często co promocje w Auchan. Dziś walentynki mają typowo komercyjny charakter, ale nie mają ducha. Posiedzicie razem, pocieszycie się, a jutro znów trzeba będzie wyrabiać PKB i zastanawiać się jak to się stało, że zostało za dużo miesiąca do końca pieniędzy. Ja polecam wrócić do polskich tradycji i do poprawiania naszej kondycji demograficznej. Bo w starych czasach właśnie tak to się działo. Wiecie, kiedy rodziło się najwięcej dzieci? Zawsze w okolicach marca, tak jakoś około 9 miesięcy po słowiańskich walentynkach.

A dziś mamy dzień świra i może to właściwie określenie, bo św. Walenty był opiekunem psychicznie chorych. Zresztą miłość to też choroba psychiczna, o czym zapewne czytało niejedno z Was. Chciałabym, aby w przyszłym roku nie było takiego całego gównianego serduszkowania, tych cukiereczków i całusków, bo jeśli tak wszyscy by się kochali, to nie byłoby rozwodów, spraw sądowych i szarpania nerwów. Lepiej już oddać się raz w roku, w czerwcu, cielesnym uciechom bez ograniczeń. Przynajmniej mniej w tym będzie sztuczności.

Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Flickr.com/SoulSense
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Tadeo - niezalogowany 2014-02-15 12:20:43

    Szkoda że tak logicznego podejścia nie masz do Helloween - to uwielbiane przez Was święto również inaczej było świętowane według słowiańskich obrządków.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do