
Absolutnie moje serce bije w puszczy. Jestem dziewczyną z lasu. Wielokrotnie nocowałam w lesie sama, z przyjaciółmi, z chłopakiem. To dla mnie środowisko naturalne - mówi Katarzyna Bonda, zapytana, czy czuje więź z regionem. Urodziła się bowiem w Białymstoku, a wychowała w Hajnówce. Dziś jest jedną z najpopularniejszych autorek powieści kryminalnych w Polsce, przez wielu okrzyknięta "królową kryminałów". W rozmowie z Piotrem Walczakiem opowiada o swojej najnowszej książce pt. "Nikt nie musi wiedzieć", która do księgarń trafiła 5 maja - to po niemal 10 latach przerwy kolejna część uwielbianej przez czytelników serii o psychologu śledczym - Hubercie Meyerze. Tajemnicze zbrodnie, niewyjaśnione zniknięcia, krwawe morderstwa i sekrety, które rozwikłać może tylko on. Autorka opowiada też, jak podczas pandemii zmieniła sposób swojej pracy i co planuje w najbliższym czasie.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Długo kazała pani czekać fanom na tę książkę. Dlaczego na ponad dekadę Hubert Meyer zniknął?
Katarzyna Bonda: Nigdy nie pożegnałam się z Hubertem Meyerem. Schowałam go tylko na chwilę, pracując nad innymi książkami. Ale pamiętali o nim przede wszystkim czytelnicy. I to od nich na każdym spotkaniu czy na targach, zawsze słyszałam: "No, bardzo fajnie z tą Saszą, fajnie z serią o miłości, ale co słychać u Meyera?". Ta pamięć czytelników o profilerze mobilizowała mnie. Wcześniej się jakoś nie składało, żeby go "odkurzyć" ale przyszła pandemia. Nadszedł czas zamknięcia, kontemplacji i powrotu do źródeł...
Poszłam w górę rzeki, żeby zobaczyć, skąd pochodzę, jak zaczęłam. Nieprzypadkowo debiutuje się z takim, a nie innym bohaterem. Zobaczyłam, że to jest czas, w którym mogę się zmierzyć z własną, pisarską przeszłością. Jednak kłamałabym, gdybym nie przyznała, że nie bałam się tego spotkania. Przede wszystkim tego, co zobaczę, gdy cofnę się tak daleko. Hubert był zwierciadłem, w którym mogłam się przejrzeć i zobaczyć, kim jestem jako autorka. Do pisania tego najnowszego kryminału podchodziłam jak do jeża. Musiałam sobie przypominać Weronikę Rudy, Szerszenia - bohaterów z otoczenia Meyera. Ale kiedy napisałam pierwszą scenę, która otwiera książkę, czyli Sylwester Huberta z flaszkami, potem już samo poszło. To było kojące, że tego się nie zapomina.
Planowany jest jeszcze powrót tego bohatera, czy seria zostanie definitywnie zamknięta?
- Nie po to Hubert wracał, żebym go teraz chowała do lodówki!
Przejdźmy do samej książki. Jest jakaś historia, która zainspirowała panią do napisania "Nikt nie musi wiedzieć", czy to w zupełności literacka fikcja?
- Ktoś powierzył mi pewną tajemnicę i ona była początkiem dla intrygi. O tym kto to był, który to wątek i jak to przetworzyłam, nikt nie musi wiedzieć...
Pani odwiedza najpierw miejsca, w których opisywana jest akcja, szuka w nich inspiracji?
- Już nie. Skończyłam z tym przynajmniej na czas pisania "Nikt nie musi wiedzieć". Pandemia wymusiła na mnie inny proces zapisu. I w ogóle zmieniła wszystko. Bardzo się cieszę, bo to trochę tak, jakbym po 17 latach istnienia na rynku zaczynałam od nowa. Powiem szczerze, jest to fascynujące.
Po najbliższej premierze szykuje się odpoczynek, chwila przerwy od pisania, czy start w pisanie kolejnej historii?
- No cóż, na urlopie ostatnio byłam w ubiegłym roku latem. Odpoczywałam bite dwa miesiące. W tym roku też mam podobne plany. Do wakacji zamierzam jeszcze coś napisać. A potem się lenię.
Ile czasu Katarzyna Bonda poświęca na zbieranie materiałów do powieści? Zwykle są to tygodnie, miesiące? W przypadku jednej z serii wyszło ponad 20 lat...
- To już stara piosenka. Opowiadałam o tym ze szczegółami w wywiadach, kiedy było aktualne. Teraz nadchodzi nowy etap w mojej działalności twórczej. Można powiedzieć, że odważyłam się wreszcie zostać zawodową pisarką (śmiech - przyp. red.). Zobaczymy, co z tego wyniknie i jak czytelnicy przyjmą moje nowe książki.
Druga część rozmowy z Katarzyną Bondą, w której poruszamy m.in. temat działalności Romualda Rajsa "Burego", co było wątkiem w jednej z powieści, której akcja rozgrywa się na Podlasiu, znajduje się tutaj: Katarzyna Bonda: Pisali że jakaś cipcia kala pamięć wyklętych. Miałam cykora - cz. II
"Nikt nie musi wiedzieć"
To za sprawą Huberta Meyera Katarzyna Bonda wprowadziła do polskiej popkultury i literatury kryminalnej postać profilera. Seria o wybitnym, choć niesubordynowanym psychologu śledczym z Katowic ("Sprawa Niny Frank", "Tylko martwi nie kłamią", "Florystka") rozeszła się w setkach tysięcy egzemplarzy, a czytelnicy i krytycy okrzyknęli autorkę "królową kryminałów". W "Nikt nie musi wiedzieć" Katarzyna Bonda zachwyca skrupulatnie skonstruowaną intrygą. Czy Meyerowi uda się rozwiązać, najtrudniejszą zagadkę w jego dotychczasowej karierze?
Hubert Meyer postanawia samotnie spędzić 13-dniowy urlop. Jego plan szybko legnie w gruzach. Już pierwszego dnia zaczyna być bombardowany esemesami przez tajemniczą kobietę. Następnego wieczoru do drzwi pukają znajomi policjanci razem z prokurator Weroniką Rudy. Okazuje się, że pół roku wcześniej jeden z nich zastrzelił Japę, niebezpiecznego gangstera. Przyjaciele proszą, by Hubert sporządził ekspertyzę, która skieruje śledztwo na lewe tory i śmierć Japy zostanie uznana za wynik gangsterskich porachunków. Potrzebują jednak "przykrywki", zastępczej sprawy, nad którą oficjalnie będą pracować.
Wybór pada na morderstwo w Mosznej, gdzie na drodze prowadzącej do zamku porzucono zmasakrowane ciało dziewiętnastoletniego Artura. Kiedy para śledczych próbuje odkryć tożsamość sprawcy, ten dokonuje kolejnych zbrodni. Od tej chwili Meyer i Rudy krążą pomiędzy Śląskiem a Moszną, przesłuchując świadków, ale linia tropu wciąż się urywa. Za murami starego zamku aż buzuje od konfliktów. Morderca zdaje się być na wyciągnięcie ręki, ale zeznania świadków wzajemnie się wykluczają. Meyer szybko orientuje się, że wszyscy z przesłuchiwanych mają coś do ukrycia i niemal każdy mataczy. Rozpoczyna się nierówna walka, w której nawet najmniejszy błąd może kosztować życie kolejnych osób...
(Foto: Anna Zofia Powierża)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Do ,,Królowej kryminałów " to tej Pani daleka droga. POwinna była bardziej uważać na lekcjach języka polskiego. Jej pisanina jest płytka i prymitywna. Gdyby nie ten,,owczy pęd" do kryminałów mogła by ulice zamiatać . Gwiazda od siedmiu boleści
A Ty mądralo ile książek napisałeś?