
Na środę, 18 listopada, przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zapowiedziały kolejną demonstrację, tym razem pod Sejmem. Trudno jednak nie zauważyć, że wydarzenia te mało już kogo interesują – patrząc przynajmniej na to, ile osób obecnie udziela się po stronie Strajku Kobiet. I nie tylko na ulicy, bo nawet w internecie. Małe zainteresowanie widać szczególnie w Białymstoku.
Za chwilę miną trzy tygodnie odkąd Ogólnopolski Strajk Kobiet powołał tak zwaną Radę Konsultacyjną. W jej skład weszli między innymi Monika Płatek, Michał Boni (który miał być wymieniony na przedstawicielkę z branży usług seksualnych), Piotr Szumlewicz, czy Monika Płatek. Rada miała opracować najważniejsze postulaty całego ruchu, do których należą przede wszystkim legalizacja aborcji na życzenie, a także kwestia praw społeczności LGBT oraz wprowadzenie świeckiego państwa.
- Zważywszy na to, co dzieje się na ulicy, jakie hasła tam padają i w jakiej sprawie protestują ludzie w całej Polsce, naszym głównym postulatem i końcowym jest dymisja rządu – mówiła jeszcze na początku tego miesiąca Marta Lempart ze Strajku Kobiet.
Dymisja rządu miała nastąpić już ponad tydzień temu. Takie ultimatum dały bowiem organizatorki Strajku Kobiet Jarosławowi Kaczyńskiemu, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i ogólnie politykom partii rządzącej. Ale jak wiadomo, żadna dymisja po tym wezwaniu nie nastąpiła. Nastąpiło coś zupełnie innego. Zainteresowanie strajkiem kobiet spadło niemal do zera. Widać to w internecie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają z mediów społecznościowych profile oznaczone piorunami i logiem Strajku Kobiet, a do tego coraz mniej rozmów toczy się wśród internautów w tym konkretnym obszarze tematycznym. Jednak brak zainteresowania protestami najbardziej widać na ulicach. Szczególnie w Białymstoku, w którym jeszcze trzy tygodnie temu protestujących były tysiące, a dziś można policzyć w kilka chwil wszystkich protestujących, którzy z racji swojej małej liczebności już nie byli nawet w stanie zablokować ronda Lussy.
„Ale was dużo ha ha ha lewackie ameby ! Zobaczymy jak śnieg spadnie czy tak bedziesz stać i japę drzeć” – komentuje na fanpage portalu Bia24 internautka Basiula.
„Garstka głupków i prowodyrka z tutką” – napisała Elżbieta.
„Dostali instrukcje jak stać spontanicznie. Słabe zainteresowanie. Daleko na kłamstwie nie pojadą” – skomentowała tam samo Anna.
„A co ma strajk kobiet wspolnego z lgbt przeciez geje i lizbijki nie walcza o dostep do aborcji” – zwrócił uwagę Radek.
I to właśnie tego rodzaju postulaty, odnośnie LGBT, czy też inne podobne, w ustach twardej i radykalnej lewicy odstraszyły zdecydowaną większość protestujących od jakiejkolwiek już formy wyrażania niezadowolenia. Co było zresztą do przewidzenia praktycznie od razu, kiedy pod protesty zaczęli się podpinać poszczególni politycy partii opozycyjnych.
Być może mało kto już pamięta, ale w Białymstoku protestami był głęboko poruszony prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który wydał w tej sprawie nawet dwa oświadczenia. A później Rada Miasta przyjęła stanowisko, w którym zaapelowała o „zaprzestanie nieodpowiedzialnego eskalowania konfliktu przez osoby sprawujące władzę w naszym kraju”. Mimo, że osoby sprawujące władzę były krytykowane bardzo często przez stronę nieprotestującą, za pobłażanie protestującym, którzy gromadzili się w czasie epidemii, kiedy obowiązywał w ogóle zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób.
W każdym razie jeszcze dziś w Warszawie ma odbyć się kolejny protest. Tym razem pod Sejmem. Wydarzenia, które są udostępniane w internecie jednak już nie budzą aż takiego zainteresowania, jak jeszcze dwa lub trzy tygodnie temu. Hasło jest znane, bo się nie zmieniło – w sensie, że wszyscy, którzy się nie zgadzają w popieraniu tego ruchu i protestów mają „wypierdalać”. Ale co ciekawe, taki ma zostać też złożony projekt ustawy obywatelskiej do Sejmu.
„PiS poległ na próbie wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji ścieżką mgr Przyłębskiej, czyli przez niby Trybunał Konstytucyjny. Projekt zakazu wraca do Sejmu i to w dwóch postaciach: zakazu Dudy i koszmarnego projektu Ziobry. Do każdego z tych projektów chcemy dołączyć obywatelski projekt o treści #wypierdalać!” – czytamy na stronie wydarzenia Ogólnopolskiego Strajku Kobiet na Facebooku.
Profile lokalnych polityków z Białegostoku i z województwa podlaskiego już nie informują o tym, gdzie i kiedy będzie jakiś protest w sprawie legalizacji aborcji na życzenie. Zaangażowane do niedawna w walkę z rzekomym piekłem kobiet radne z Białegostoku, milczą we wszystkich językach. Żadna już nie chwali się zdjęciami z ostatnich protestów, ani nie informuje, że w Warszawie dziś znów kobiety będą walczyć o prawo do pełnej aborcji na życzenie, prawa osób ze środowisk LGBT oraz rozdział kościoła od państwa. Być może będą jeszcze walczyć o ustawę obywatelską pod nazwą „wypierdalać”. Choć do tej pory nikt nie wyjaśnił, co znajduje się w zapisach tego konkretnego projektu.
Do wydarzenia zapisało się na Facebooku około 3,5 tysiąca ludzi, zaś Policja na wszelki wypadek zabezpieczała dzień wcześniej budynki sejmowe oraz przejścia, którymi można byłoby się przedostać do środka. Na stronie białostockiego Strajku Kobiet nie ma z kolei żadnej informacji o protestach, które mają odbyć się w Warszawie i nie ma już nawoływania – jak to było poprzednio – do wyjazdu do stolicy na to konkretne wspomniane wyżej wydarzenie. I praktycznie nie ma nigdzie informacji o tym, że w ogóle takie wydarzenie się odbędzie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Białostockie małolaty poszły po rozum do głowy, czy w końcu rodzice zainteresowali się swoimi pociechami(?).