
W ostatnim meczu PKO Bank Polski Ekstraklasy Jagiellonia Białystok pokonała na wyjeździe Radomiaka Radom 2:1, podtrzymując swoją imponującą serię zwycięstw. Bohaterem spotkania bez wątpienia okazał się Jesus Imaz, który zdobył dwie bramki i przypieczętował kolejne ligowe trzy punkty dla "Dumy Podlasia" oraz dołączył do ekskluzywnego klubu zdobywców 100 bramek w ekstraklasie. Zwycięstwo cieszy żółto-czerwonych ale samo spotkanie wywołało kontrowersje, a trener gospodarzy João Henriques nie szczędził gorzkich słów pod adresem sędziego Wojciecha Mycia.
Spotkanie w Radomiu nie było łatwym spacerem. Jagiellonia z rotacjami w składzie, szybko straciła gola po trafieniu Jana Grzesika. Na dodatek stało się to gdy wydawało się, że "Duma Podlasia" kontroluje przebieg spotkania,. Goście nie zamierzali się poddać i choć przez chwilę było ciężko to doświadczenie Imaza zaowocowało wyrównaniem. Mecz stał się bardziej zacięty, a kibice z Radomia głośno wspierali swoich zawodników.
- Być może remis z Silkeborgiem był nam potrzebny, żeby przypomnieć sobie, że trzeba być w pełni skupionym przez cały mecz. Dzisiaj dobra reakcja, ogólnie dobry nasz mecz - podsumował pomocnik Jagiellonii Białystok, Leon Flach.
Jagiellonia jednak szybko odzyskała inicjatywę. Imaz, w swoim stylu, ponownie wpisał się na listę strzelców. Drużyna z Radomia nie przestawała wierzyć w odwrócenie losów spotkania i w końcówce postawiła wszystko na jedną kartę próbując odrobić stratę. Trener Siemieniec na ostatnie minuty wpuścił jednak doświadczonych graczy, którzy wiedzieli jak wybić z rytmu rywali. Ci całą frustrację przelali na sędziego Mycia, który faktycznie w tym meczu nie był w najwyższej formie.
Jagiellończycy wyciągnęli wnioski z remisu z Silkeborgiem i choć mieli w głowach rewanżowy mecz eliminacji Ligi Konferencji Europy z Dinamem Tirana to nie dali odebrać sobie wygranej. Jak powiedział po meczu trener Adrian Siemieniec:
To było zwycięstwo w trudnym momencie. Widać było, że nasza gra nie jest tak płynna, jak w poprzednich meczach, ale liczy się charakter”.
Jesus Imaz - to był główny bohater tego meczu. Ale i kilku wcześniejszych. Hiszpanowi nikt nie powinien zaglądać w metrykę, bo nikt tak jak on nie potrafi odnaleźć się w polu karnym rywala. Jesus po raz kolejny udowodnił, że jest absolutnym liderem zespołu. Hiszpan był kluczowy dla zwycięstwa, strzelając dwie bramki, a jego intuicja i skuteczność były nieocenione.
- Bardzo cieszymy się, że zdobywamy trzy punkty w takich okolicznościach. Gratuluję także oficjalnie, zrobiłem to już osobiście, Jesusowi tego, czego dokonał. Oczywiście na jego dokonania pracowało wiele osób związanych z Jagiellonią - trenerów, sztabów szkoleniowych, ludzi w klubie, kibiców, którzy zawsze go wspierali, oraz kolegów z boiska. Nie ma co ukrywać, że to kapitalne osiągnięcie i już do końca życia będzie na kartach historii. Zapisał się w historii naszej ligi. Wielkie gratulacje, słowa uznania, podziwu. Mam wrażenie, że Jesus nie powiedział ostatniego słowa. Niesamowita mentalność, skupiona na ciągłym rozwoju - tak Siemieniec chwalił bohatera niedzielnego spotkania.
A sam bohater? Przeczuwał, że w Radomiu może strzelić swoją setną bramkę i udowodnił to prezentując napis pod koszulką z okolicznościowym "Dziękuję" i zaznaczeniem, że ma już 100 goli.
- Szczerze mówiąc, miałem wrażenie przed meczem, że dzisiaj będzie wielki dzień. Dlatego nosiłem koszulkę. Ale kiedy to się stało, wiele emocji do mnie przyszło. Jestem długi czas w Polsce, długi czas w Jagiellonii, i osiągnąłem ten wielki sukces. To ważne, także dlatego, że wygraliśmy mecz. Niesamowity dzień, nie zapomnę go nigdy. Myślę, że jestem kimś ważnym w lidze i w Jagiellonii, bo zrobiłem dużo. Wykonuję tylko moją pracę, którą lubię robić, i jestem bardzo szczęśliwy, że wszyscy to podzielili. Jestem szczęśliwy ze względu na dzisiejszy mecz i mam nadzieję, że wkrótce osiągnę 108 - mówił po meczu Jesus.
Emocje w Radomiu sięgały zenitu, a trener gospodarzy nie ukrywał swojej wściekłości po końcowym gwizdku. Głównym obiektem jego krytyki był sędzia Wojciech Myć. Zdaniem szkoleniowca Radomiaka, arbiter podjął szereg kontrowersyjnych decyzji, które wpłynęły na końcowy wynik.
João Henriques zaznaczył, że nie ma uwag do Jagiellonii, którą określił jako "dobrą drużynę".
- Ten arbiter przyjechał i zrobił coś, co dla mnie jest nie do wyobrażenia. Dla piłki, Ekstraklasy to wstyd. Radomiak, jego kibice nie zasłużyli na coś takiego. Od początku, zanim jeszcze mecz się zaczął, ten sędzia zupełnie inaczej zachowywał się wobec mnie i wobec trenera rywali. Chciałem zaznaczyć wyraźnie, że Jagiellonia nie miała z tym nic wspólnego. To dobry zespół, ma dobrych piłkarzy i oni nie potrzebują czegoś takiego – stwierdził Henriques.
Żółto-czerwoni nie grali idealnie w Radomiu. Sporo było przestojów, błędów, niedokładności, a szczególnie denerwujące były akcje z udziałem Afimico Pululu, który w niedzielę podejmował sporo złych decyzji. Na szczęście za jego plecami byli inni, którzy radzili sobie lepiej, a drugim bohaterem meczu był Sławomir Abramowicz, który wybronił strzały z dystansu Balde i Grzesiak i, główkę Depu.
Jak w każdym meczu - starałem się robić wszystko, żeby pomóc drużynie. Cieszę się, że dzisiaj przełożyło się to na trzy punkty. Ważne były cechy wolicjonalne. Wierzyliśmy w proces i jednocześnie wiedzieliśmy, że zmiany, które nastąpiły w kadrze, są czymś naturalnym, a wszystko nie zacznie funkcjonować ot tak. Pomimo pierwszej, wysokiej porażki byliśmy świadomi, że to dopiero początek i że rozkręcimy się. Już na obozie widziałem, że tworzymy naprawdę zgraną ekipę pomimo dużej liczby nowych chłopaków. To była kwestia czasu, kiedy to wypali. Wiara jest kluczowa - podsumował Abramowicz.
Mimo zwycięstwa, nie wszystko w Jagiellonii wygląda idealnie. Wprawdzie trener Siemieniec dokonywał rotacji oszczędzając siły zawodników, ale taki Dawid Drachal choć wszedł tylko na końcowe minuty został kilka razy twardo potraktowany przez rywali. Siemieniec zwrócił jednak uwagę, że choć pierwsza połowa była senna to jego zespół rozgrywa może czuć zmęczenie.
Ta drużyna zagrała już ósmy mecz, a między jednym a drugim meczem ma trochę ponad 60 godzin przerwy. Nie mówię o tym po to, żeby marudzić. Przy ocenie pewnych rzeczy musimy brać pod uwagę kontekst. Mimo wszystko uważam, że pierwsza połowa powinna wyglądać z naszej strony bardziej intensywnie - powiedział trener.
Zwycięstwo nad Radomiakiem było cennym doświadczeniem, ale teraz Jagiellonia musi skupić się na kluczowym meczu z Dinamem Tirana. To spotkanie, które jest przepustką do Ligi Konferencji, a w czwartek liczyć się będzie już nie tylko taktyka, ale także charakter i odporność psychiczna.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie