Do wyborów zostało lekko ponad dwa tygodnie, a kampania toczy się zupełnie leniwie lub co najmniej niemrawo. Część osób w ogóle nie ma świadomości, że 25 maja pójdziemy do urn. Białystok najwyraźniej wyborami nie żyje.
Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego dopiero teraz ma nabrać tempa. Dotychczas była praktycznie niezauważalna, o ile w ogóle była prowadzona. Komitety najpierw nieśmiało ogłaszały swoje listy kandydatów, później zbierały podpisy poparcia, ale wiadomo, że z tym ostatnim szło bardzo opornie. Tymczasem na ulicach Białegostoku kampanii praktycznie nie widać. Nie ma zbyt wielu reklam, politycy pokazują się zazwyczaj tylko podczas oficjalnych uroczystości.
- Nawet nie wiedziałam, że jakieś wybory są – mówi Halina Mioduszewska. – Nic tu na mieście nie widać. Telewizji mało teraz oglądam, bo większość czasu jestem na działce. Ale i tak nie pójdę głosować, bo nie znam nikogo – dodała.
- Interesuje się polityką, patrzę, słucham, ale wie pan, głosować nie ma na kogo. Żadnych plakatów nie widać, nic nie wiadomo – powiedział nam z kolei Henryk Brzósko.
Kampania do Parlamentu Europejskiego nie wzbudza takich emocji jak przy wyborach do samorządu lub polskiego parlamentu. Niedawno w Białymstoku pojawiły się reklamy Pawła Papke, Dariusza Piątkowskiego, Małgorzaty Kowalskiej. Wcześniej ulicami miasta przechadzała się w towarzystwie wolontariuszy Barbara Kudrycka. Jak wynika z naszych obserwacji to właśnie była minister w rządzie Donalda Tuska jest najbardziej rozpoznawalną postacią. Jednocześnie nie oznacza to, że zbierze głosy mieszkańców.
- Nie będę już głosować na Platformę. Głosowałam dwa razy i o dwa razy za dużo. Wystarczy tego dobrego. Nic lepiej nie jest, tylko gorzej – mówi Grażyna Karpiuk.
- Platforma. PiS, SLD, wszystko to jedno i to samo. Każdy patrzy, żeby tylko jemu było dobrze, a nam zwykłym ludziom nic z tego nie ma. Nie pójdę na wybory – powiedziała z kolei Wanda Chańko.
- Nie podoba mi się nikt, kogo nazwisko znam. Nie wiem jeszcze czy w ogóle pójdę głosować. Mam jeszcze trochę czasu, żeby się zastanowić – podzielił się z nami Mirosław Rybaczuk.
Takie podejście mieszkańców Białegostoku to czerwone światło dla wszystkich polityków bez wyjątku. Jeśli do urn pójdzie mniej niż 30% uprawnionych do głosowania, to nawet w przypadku uzyskania mandatu nie będzie z czego się cieszyć. Taki mandat wbrew pozorom nie daje zaufania społecznego.
Komentarze opinie