Reklama

Kiełbasy nam nie zabraknie

Niedawno cały kraj, jak długi i szeroki obiegła informacja o unijnych restrykcjach wymierzonych w specjały naszej garmażerki. W nadchodzących miesiącach sutego jadła nam nie zabraknie. W końcu rok wyborczy rządzi się swoimi prawami, tak więc bez tłustej „kiełby” się nie obędzie.   

Cicha walka tak naprawdę już trwa. Niektórzy już zapowiedzieli swój start. Inni zwlekają z decyzją, aby nikt ich przypadkiem nie posądził o prowadzenie działań na korzyść swego wizerunku.

Chociaż, póki co nie mówi się głośno o nadchodzących wydarzeniach, w zaciszu domowych salonów i biur poselskich toczą się super tajne dyskusje odnośnie list i podjętych działań marketingowych.

Czołowe gwiazdy naszej sceny politycznej powoli ruszają w tournée po całym kraju, by zyskać sobie przychylność ludu. Przepychanek, deklaracji i ostrych słów na pewno nie zabraknie. Zastanawiam się co będzie hitem tegorocznych zmagań o mandat? Obiecywano nam już drugą Japonię, (Kilka lat później z kolei drugą Irlandię. Jakoś nie mamy szczęścia do wysp.) sto milionów dla każdego, nowe mieszkania, darmowe podręczniki, czy miejsce pośród najbogatszych krajów świata. Proponowałbym dołączyć do tego koncertu życzeń czołg w każdym ogródku, ewentualnie karabin pod każdą strzechą na wzór Szwajcarii. Trzeba przyznać, że w tej walce najtwardszy orzech do zgryzienia ma Donald Tusk. Jest on jednak na tyle wytrawnym graczem, że nawet zajęcie przez obce siły terenów „na wschód od Wisły”  uznałby za sukces. Zapewne pozbyłby się wówczas kłopotów z „Polską B”, a i problem Smoleńska też zszedłby na drugi plan.

Ostrzał trudnych pytań czeka go bez względu na to, jak ładnym „tuskoubsuem” przyjedzie. Nie ma łatwo, w końcu bezrobocie szybuje w górę. Ceny produktów na sklepowych półkach zresztą też, ale widocznie tak być musi.
Wróćmy jednak na nasze podwórko. Statystycznego Kowalskiego wybory chyba mało obchodzą. Trudno się dziwić. Jednomandatowych Okręgów Wyborczych prawdopodobnie prędko się nie doczekamy. Na broszurkach wszyscy kandydaci wyglądają podobnie i w gruncie rzeczy to samo obiecują.

Nowe ulice są, galerie się budują, beton się leje, spoty świąteczne śmigają w najlepszym czasie antenowym. Ameryka panie, nie ma co narzekać. Co ci biedni samorządowcy zrobią, że pracy nie ma? Skoro poparliśmy ich i postawiliśmy krzyżyk przy nazwisku, nie powinniśmy też oceniać ich "ruchów" w czasie kadencji. No bo jak tak można z panem marszałkiem się spierać? No bo jak tak można z panem prezydentem się spierać? W końcu wiedzą najlepiej co dla nas dobre i udowodnią to wyciągając na światło dzienne swoje sukcesy, dziwnym trafem pomijając pewne niewygodne fakty.

Niektórzy z zasobnym portfelem i „plecami” zapewne i tym razem dorzucą do tysięcy ulotek odrobinę słodkości. Nie wszyscy niestety dysponują budżetami partii demokratycznej. Trzeba więc sobie jakoś radzić. Obstawiam, że telefony od starych znajomych rozdzwonią się już w wakacje.
Siła przecież tkwi w ludziach. Po co zatrudniać specjalistów od kampanii, skoro można poprosić o pomoc starych znajomych. Wielu głodnych politycznej kariery wyciągnie pomocną dłoń do ludzi młodych. Dajmy im świadomość, że zmieniają świat, pokażmy, że liczymy się z ich głosem, a później przypnijmy im kotylion z nazwiskiem kandydata i wyślijmy roznosić ulotki.

Zwabieni obietnicami, górnolotnymi sloganami wolontariusze po zakończeniu wyborczych zmagań mogą liczyć co najwyżej na uścisk dłoni swojego faworyta.
Zapewne nielicznym najwierniejszym ze stołu pańskiego coś skapnie. Żal mi tych, których realia walki o władzę srodze rozczarują. Rok wyborczy to nie tylko czas politycznych decyzji. To też świetny test, aby sprawdzić kto jest kim. Nie dajcie się zwieść czarującym uśmiechom, obietnicom i namówić na bezinteresowną harówkę w roli statysty lub kolportera broszurek. Kiełbasa wyborcza ładnie pachnie, jednak mało kto się nią pożywi.

Karol Rutkowski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do