Reklama

Lecą wióry: Jak nie wolno, to nie wolno, kuźwa!



Tego dnia stażysta Romuś wpadł do kancelarii czymś niebywale wzburzony. Machał rękami, robił przysiady, pokazywał coś w nieustalonym kierunku i wydawał z siebie te okropne wysokie dźwięki, których bał się nawet Szarik, bestia rodem z czeluści piekielnych, mieszaniec wyżła z chartem afgańskim. Twarz Romusia miała kolor purpurowy.

- Miałeś tylko sprawdzić czy ogrodzenie całe w oddziale 222b!- wołał leśniczy Zdzisio, biorąc na wszelki wypadek cechówkę do ręki i chowając się za biurkiem- Coś ty narobił idioto!?

- On chce coś powiedzieć!- zauważył niezwykle inteligentnie podleśniczy- Coś chce nam pokazać!

- Trzeba kuźwa jego mać iść!- powiedział leśniczy Zdzisio- Może znów się Henio Małanka przykuł do drzewa na zrębie zupełnym?

- Po ostatnim odkuwaniu jeszcze ma ślady na gębie i wypalony waciak na grzbiecie- odparł podleśniczy – A zatem wątpię, żeby się odważył.

Romuś tymczasem ciągnął za nogawkę leśniczego, nakłaniając go do wyjścia z kancelarii. Biegli bardzo długo poprzez ostępy, zagajniki, a nawet bór bagienny. Romuś poganiał ich krótkimi ni to szczeknięciami, ni to wyciem, aż dotarli do najsłynniejszej w całym nadleśnictwie uprawy w oddziale 222b, notorycznie pożeranej przez sarny, jelenie i łosie, a która stanowiła obraz nędzy, rozpaczy i mogła ilustrować upadek polskiej myśli leśnej, gdyby takowy nastąpił.

Leśniczy z niepokojem zauważył chytrze zaparkowany samochód terenowy inżyniera nadzoru Mazgaja.

Romuś błyskawicznie przelazł przez płot. Podleśniczy skorzystał z otwartej obok bramy, a leśniczy Zdzisio chciał przeleźć pod płotem i utknął, albowiem jego postura nie nadawała się już do takich akrobacji. Kiedy już się wykaraskał jako tako z tej opresji, jego oczom ukazał się leżący na uprawie inżynier nadzoru.

- Nie żyje?!- zawołał z nadzieją leśniczy Zdzisio.

- Niestety. Stracił przytomność jedynie- odparł podleśniczy, który dokonywał obdukcji. Stażysta Romuś stał obok z niebowziętą miną i oczekiwał najprawdopodobniej pochwał.

- Musi na samodzielną kontrolę przyjechał- splunął leśniczy – Na partyzanta, kuźwa jego mać.

- To twoje dzieło Romuś?- zapytał podleśniczy.

Romuś potwierdził, ilustrując gestami ile i jakich ciosów zadał.

- Ale dlaczego?!

Romuś rozgestykulował się na dobre i pokazywał, że może i ma braki w edukacji, może i nie kojarzy żadnych faktów, a związki przyczynowo skutkowe są dla niego nauką tajemną, ale dobrze wie, że na uprawy leśne, które nie przekroczyły czterech metrów wysokości, wstęp jest kategorycznie zakazany.

(Źródło: http://lecawiory.blog.pl/2016/05/12/jak-nie-wolno-to-nie-wolno-kuzwa/ Foto: sxc.hu/ no-trespassing)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do