Muzyka disco polo funkcjonuje w życiu społecznym Podlasian od wczesnych lat 90-tych i niezaprzeczalnie wrosła w nie, jako stały element miejscowego folkloru. Przez cały swój okres istnienia wzbudza skrajne emocje – jedni ją kochają, inni nienawidzą. Wielu wróżyło jej upadek, ale jak czas pokazał, muzyka ta przeżywa obecnie swój drugi okres młodości.
W ostatnich latach disco polo powróciło ze zdwojoną siłą, z czego jego twórcy czerpią zyski garściami. Jej popularność sprawiła, że fani poczuli się w obowiązku ukoronować swój ulubiony gatunek muzyczny. I oto wraz z wybraniem Białegostoku na miasto posiadające najpiękniejsze murale, fani disco polo wpadli na pomysł, by właśnie w takiej formie artystycznej ten gatunek uwiecznić. Pomysłodawca tego projektu, ukrywający się na Facebooku pod nazwą „Nienormalny Białystok”, zaproponował umieszczenie wizerunku Zenona Martyniuka, lidera zespołu Akcent i jednego z najbardziej rozpoznawalnych przedstawicieli tego nurtu, na jednym z budynków w mieście. I jak zwykle bywa w takich przypadkach, wywołał zażartą dyskusję.
Jako mieszkaniec Białegostoku, postanowiłem również włączyć się do owej dyskusji i poruszyć kwestie, które już dawno winny były być poruszone, a o których fani muzyki disco polo (jak i również odbiorcy tzw. wiksy i sporej części muzyki mainstreamowej) zdają się nie wiedzieć i żyć w błogiej nieświadomości własnych przyzwyczajeń. Po tych słowach nie trudno się domyślić, że nie jestem zwolennikiem pomysłu powstania tego muralu. Zanim jednak przejdę do konkretów, pragnę uprzedzić, że moją intencją nie jest obrażanie kogokolwiek, lecz zwrócenie uwagi na fakty, z których większość ludzi słuchających tego typu muzykę, raczy nie zdawać sobie sprawy. Pragnę również jasno zasygnalizować, że mural z podobizną lidera Akcentu jedynie zaszkodzi wizerunkowi Białegostoku. Jednakże, aby w pełni zrozumieć istotę problemu, wpierw musimy wyjaśnić sobie, jaką rolę odgrywa muzyka w naszym życiu.
„Muzyka – to jest wyłom, przez który dusza, jak więzień z więzienia leci czasem w regiony wolności. Muzyka – to córa wszystkich muz” – Stefan Żeromski.
Muzyka spełnia szereg funkcji w życiu człowieka. Ma ona niebagatelny wpływ na układ krwionośny, zwiększając lub zmniejszając częstość uderzeń serca, w zależności od tego, czy słuchamy euforycznych, energicznych dźwięków czy smutnych, przygnębiających melodii. Wywołuje zatem stany emocjonalne, które uruchamiają się dzięki rytmowi i tempu, stymulując tym samym nasz nastrój. Badania pokazały, że impresje są niezależne od wykształcenia muzycznego, a więc każdy z nas w równym stopniu odbiera i ocenia emocje wywołane dźwiękami.
Muzyka towarzyszy nam w życiu kulturalnym, będąc nieodłącznym elementem odpoczynku, zabawy i uroczystości. Ma również ważny wpływ na socjalizację i tworzenie subkultur, będąc naturalnym przejawem stowarzyszania się ludzi.
Naukowcy twierdzą, że muzyka uruchamia w każdym z nas te same obszary mózgu, bez względu na preferowany gatunek muzyczny. Wymienione więc wyżej funkcje, są wspólne dla wszystkich rodzajów muzyki, ale na tym się kończą. Każdy z nas jest różny i ten fakt warunkuje nasze indywidulane preferencje: to co jednych będzie zachwycać, dla innych będzie odrażające i negatywnie wpływać na samopoczucie. Stąd nie trudno o wniosek, że gatunek gatunkowi nie równy.
Materia dźwiękowa spełnia więc funkcje, z których pewne gatunki muzyczne są wyjałowione. Mowa tu o doznaniach estetycznych i poznawczych. Zanim jednak powiemy sobie, co to oznacza dla gatunków muzycznych wyzbytych z tych komponentów, sprawdźmy czym w istocie jest estetyka i poznawczość w muzyce.
„Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny, i napełniać łzami oczy kobiety” – Ludwik Van Bethoveen
Doznania estetyczne i poznawcze mogą przybrać różne wartości. Odbiorca muzyki może zachwycać się harmonią utworu i czystością brzmienia. Może podziwiać oryginalność wokalu i przekaz padających słów. Skonstruowane w ten sposób utwory (a właściwie szeroko rozumiana sztuka) noszą miano arcydzieła. Arcydzieło kojarzy nam się z czymś wartościowym, ponadczasowym, pięknym i gustownym.
Badania przeprowadzone na ponad 36 tysiącach osób z całego świata ujawniły, że istnieją pewne ścisłe relacje pomiędzy preferowaną muzyką, zawierającą wartości estetyczne i poznawcze, a osobowością preferującego ją. Osoby słuchające jazzu, bluesa i soulu cechowali się ekstrawertyzmem i poczuciem własnej wartości, wykazywali się inteligencją i kreatywnością. Koneserzy muzyki klasycznej ujawnili się jako lekko podchodzący do siebie i otaczającego świata introwertycy, równie ceniący kreatywność. W mniejszym stopniu wykazywać mieliby ją fani muzyki popularnej, jednakże atrybutem wyróżniającym ich na tle innych, ma być pragmatyzm. Z kolei osobom słuchającym rapu i muzyki tanecznej z łatwością przychodzi nawiązywanie kontaktów.
Badania wykazały ścisłe wzorce pomiędzy charakterem słuchanej muzyki a charakterem słuchającego jej odbiorcy. Przykładowo, kompozycje zmuszające do refleksji, były charakterystyczne dla osób pragnących nowych doświadczeń, wykazujących się inteligencją i jej świadomością, zdolnościami werbalnymi, emocjonalną stabilnością oraz politycznym liberalizmem. Natomiast dzieła energetyczne i rytmiczne wybierane miały być przez ludzi ekstrawertycznych, ugodowych, miłujących wysiłek fizyczny i atrakcyjność ciała, i znów liberalnych politycznie.
Konkludując, gatunki muzyczne są znacznie różne od siebie, lecz wiele z nich posiada te same, dobroczynne skutki: kształtują i odzwierciedlają charakter, podnoszą sprawność intelektualną, wzbudzają ciekawość świata oraz oddziałują na jego punkt widzenia,. Jak jednak wspomniałem, są pewne gatunki muzyki (lub pewna część pewnych gatunków), które są pozbawione tych wartości.
Byśmy pozbyli się wszelkich wątpliwości, co do właściwego rozumienia podjętego tematu, pozwolę sobie w tym momencie na dygresję.
Żyjemy w świecie struktur matematycznych – rzeczywistości wykazującej się stabilnością. Ta właściwość świata sprawia, że jest on poznawalny i opisywalny: odkrywamy rzeczy, a następnie je nazywamy i opisujemy, lub znacznie upraszczając: to jak nazywamy rzeczy, tym właśnie są w rzeczywistości. Gdyby nie matematyczność świata, nic nie byłoby możliwe.
Człowiek odkrył więc, że można wyróżnić szereg skrajności – właściwych sobie par przeciwstawnych pojęć, które noszą miano antagonizmów (antonimów). I tak np. właściwym antagonizmem dla mądrości jest głupota, przeciwieństwem racjonalizmu jest irracjonalizm, dobru przeciwstawiane jest zło. Innymi słowy, to co z jednej (skrajnej) strony danego aspektu uznawane jest za najwyższą wartość, z drugiej (skrajnej) uosabiało będzie jego najgorsze cechy. Kończąc na tym dygresję: w takim rozumieniu pojęć, arcydziełu przeciwstawiany jest kicz. I w tym momencie dochodzimy do sedna sprawy.
„Co innego muzyka, która wywołuje emocje, a co innego emocje, które pretendują do tytułu muzyki” – Julio Cortázar.
Kicz jest określeniem dla czegoś bezwartościowego lub reprezentującego co najwyżej niską wartość. Charakteryzuje go negatywny wydźwięk: jest produktem tandetnym, wykonanym niedbale, niefunkcjonalnym.
Celem kiczu jest wyłącznie dotarcie do jak największej ilości potencjalnych odbiorców, w sposób nie sprawiający im kłopotów i nie zmuszający ich do myślenia. Jest wytworem skierowanym do zbiorowości, a nie indywidualności, co sprawia, że twórcy kiczowatej „sztuki” stawiają na schematyczność. Uwidocznia się to już na pierwszy rzut oka: stereotypowość bohaterów, trywializacja uczuć, wulgaryzacja środków stylistycznych oraz banalny obraz świata. Treść kiczu odwołuje się zatem do pierwotnych, niejako prymitywnych, ludzkich potrzeb – nieskrępowanych, łatwych do podchwycenia i zapamiętania tworów, o nieskomplikowanej budowie i treści. Stąd właśnie większość twórczości discopolowej nawiązuje do zbanalizowanego obrazu miłości – uczucia zwierzęcego (instynktownego) i prostackiego, w którym niemożność doszukiwać się czegoś głębszego, czegoś, co pozwoliłoby lepiej rozumieć istotę człowieczeństwa. Zamykając się w tych ramach, twórcy kiczu uniemożliwiają rozwój zarówno sobie, jego odbiorcom, jak i samemu gatunkowi muzycznemu, który reprezentują. W zamian otrzymują gwarancję, że produkt spełni swoją rolę i się sprzeda.
Andrzej Banach w książce „O kiczu” nazywa tę tendencyjność przeżyciem kiczowym. Definiuje to pojęcie, jako zafałszowaną postać przeżycia estetycznego, którego odbiorca miałby stwarzać zapotrzebowanie na pseudotwórczość. Autor przy tym wymienia, jego zdaniem, dziewięć najważniejszych cech przeżycia kiczowego.
Uznaje, że na poziomie psychologicznym nie da się ustalić granic między przeżyciem estetycznym a kiczowym, jednakże zaznacza, że w pierwszym przypadku „istnieje świadomość nierealności przedmiotu estetycznego”, zaś w drugim nie występuje rozróżnienie między podmiotem, rzeczywistością a przeżywanym przedmiotem. Istotą przeżycia kiczowego jest wyłącznie przyjemność – skupienie się na tym, co dzieje się w przeżywającym. „Następuje przesunięcie akcentu z przedmiotu na podmiot i z doświadczenia na przeżycie”, tym samym sprawiając, że nie zachodzą próby doświadczenia w odbiorcy. Brak funkcji poznawczej sprawia, że odbiorca z góry wie, czego oczekiwać, gdyż interesuje go tylko jeden, konkretny aspekt dzieła. Tak sformułowane podejście uniemożliwia jakiekolwiek wewnętrzne ubogacenie, gdyż by nabyć nowego doświadczenia, należy mieć wpierw kontakt z czymś nowym. Odbiorca kiczu ulega całkowitemu „złudzeniu i uczuciu przyjemności, nie znosząc żadnej dyskusji i krytyki”.
Kicz jest więc sztuką szczęścia, nie posiadającą wartości estetycznych i poznawczych, hołdującą prostocie, brzydocie i bezmyślności.
Ustaliliśmy już, że arcydzieło, jako przeżycie estetyczne i poznawcze sprzyja rozwojowi umysłowemu. Jednakże nie jest to jedyny cel sztuki: podobnie jak sport, służy także do testowania granic możliwości człowieka. W jednym przypadku – granic możliwości fizycznych, w drugim zdolności umysłowych, i podobnie jak ciało, by zwiększać masę mięśniową, umysł także powinno się ćwiczyć, by tworzyć nowe połączenia neuronowe.
Daleki jestem przy tym od stwierdzenia, że disco polo (czy ogólnie kiczu) słuchają jednostki nieinteligentne. Byłoby to krzywdzące nadużycie i nieprawda. Ale równie daleki jestem od stwierdzenia, że słuchanie disco polo jest mądre. Czy osobnik o potencjalnie wysokim ilorazie inteligencji, zdający sobie z tego faktu sprawę, lecz nie posiadający żadnej wiedzy i nie próbujący jej zdobyć, powinien nazwać siebie mądrym? Skoro przeżycie kiczowe nie pobudza do myślenia, lecz prowadzi jedynie do doznawania przyjemności, to czy w związku z tym, co ustaliliśmy, możemy uznawać, że jest to zachowanie mądre? Bezwartościowe dzieła mogą być słuchane przez każdego, bez względu na jego możliwości intelektualne, lecz nie jest to zachowanie pożądane. Nie twierdzę, że powinniśmy poddawać się wyłącznie intelektualnej rozrywce, ale jak ktoś kiedyś powiedział: „nie jest wstydem nie wiedzieć, wstydem jest nie chcieć swej wiedzy uzupełnić.”
Na tym mógłbym poprzestać swój wywód, lecz nie mogę przejść obojętnie obok kwestii, które są, odkąd pamiętam, błędnie postrzegane.
W rozmowach z fanami disco polo, jak i komentarzach na Facebooku związanych z powstaniem muralu z Zenonem Martyniukiem, padały często powtarzające się argumenty, które jakoby miałyby bronić muzyki i samej idei. Jakkolwiek by one nie brzmiały, sprawiają pozorne wrażenie jakiejś spójnej, logicznej obrony, czasami wywołując wręcz konsternację. Pozwolę sobie na ich krytykę.
„Głupstwo jest wtedy najsroższe, kiedy ma na swoją obronę słuszne argumenty” – Tadeusz Kotarbiński.
„O gustach się nie rozmawia.”
Najczęściej przytaczany argument, sugerujący jakoby, że gust to coś niezrozumiałego, nieosiągalnego i niewytłumaczalnego dla ludzkiego umysłu, i dlatego bezsensowne jest dyskutowanie o nim. Jednak w momencie, w którym wszyscy są zgodni w opinii co do omawianego nurtu, nagle problem „nie rozmowy” o gustach w magiczny sposób znika. Przeanalizujmy więc, co w tym temacie ma do powiedzenia encyklopedia PWN.
Gust 1. «poczucie piękna, harmonii, elegancji» 2. daw. «zamiłowanie do czegoś lub ochota na coś» 3. pot. «styl lub moda» http://encyklopedia.pwn.pl/szukaj/gust.html
Biorąc pod uwagę to, co już ustaliliśmy, oczywiste jest, że w pierwszym znaczeniu nie możemy mówić o disco polo, jako guście, lecz jako bezguściu. W drugim znaczeniu, jak zaznaczono, używanym dawniej, disco polo znaczyłoby więc nic innego, jak zamiłowanie lub ochotę na bezguście. W trzecim z kolei, potocznym znaczeniu, mówimy o stylu lub modzie na bezguście. Disco polo powinniśmy zatem zdefiniować, jako gustowanie w bezguściu, co stanowi swoistą antylogię, swego rodzaju oksymoron.
Uściślając, w świetle argumentu przytaczanego przez zwolenników disco polo, ich gatunek muzyczny wykracza całkowicie poza definicję gustu, a więc poza „niedyskusję” o gustach, gdyż jest niegustowny. Innymi słowy, gdyby nawet o gustach miałoby się nie rozmawiać, to w żaden sposób nie moglibyśmy mieć na myśli disco polo. Wbrew jednak obiegowej opinii, o gustach należy rozmawiać i się rozmawia, dzięki czemu ludzie mogą dzielić się swoimi pasjami, wymieniać doświadczeniem i poznawać nowe rzeczy.
„Nie słuchasz disco polo, ale znasz wszystkie zwrotki.”
Spójrzmy na fakty: disco polo, podobnie jak pop, rock czy rap, jest muzyką na tyle popularną, że jej całkowite unikanie jest niemożliwe. Nie trzeba być fanem disco polo, by słyszeć je na co dzień i by znać choć odrobinę tekstów. Muzyka ta przetacza się non stop w życiu codziennym i publicznym. Można ją słyszeć podczas jazdy samochodem, w pracy, w przerwie na reklamę, w filmie czy na weselu. Wszędzie. Dorzucając do tego fakt, że disco polo jest muzyką o łatwo przyswajalnej formie, sprawia, że chcąc czy nie chcąc, pewne utwory po prostu zapadają w pamięci. Jeśli ktoś miałby teraz stwierdzić, że gdyby utwór nie podobałby się, to nie zostałby zapamiętany, przypomnę, że natręctwo myśli, czyli w tym przypadku nucenie niepożądanych tekstów, jest bardzo uciążliwe.
Odwróćmy sytuację i spójrzmy na ten argument z innej strony, zamieniając disco polo na muzykę klasyczną. Nie minę się daleko z prawdą, jeśli stwierdzę, że praktycznie większość naszego społeczeństwa ma blade pojęcie o tej muzyce i właściwie jej nie słucha. Jednak, gdy tylko słyszymy „Ckwał Walkirii” Wagnera, „O Fortuna” Orffa czy „Taniec z szablami” Chaczaturiana, stwierdzamy, że znamy te utwory doskonale. Skąd? Odpowiedzcie sobie sami.
„Disco polo promuje Białystok” lub „Zenek promuje Białystok”.
Koronny argument, przemawiający za pomysłem powstania muralu. Faktem jest, że disco polo jest popularnym gatunkiem muzyki w naszym kraju i faktem jest, że Zenon Martyniuk jest powszechnie rozpoznawany. Nikt jednak nie zwraca uwagi, że zjawisko popularności może przybrać dwie formy: pozytywną i negatywną. Muzykę hołdującą stagnacji i bezmyślności, w oczywisty sposób należy uznać za zjawisko negatywne. A skoro wokalista zespołu Akcent, jest twórcą takiej muzyki, w równie oczywisty sposób należy uznać go za osobę, która promuje region, jako hołdujący tym cechom. Przypomnę, że mówimy o dojrzałym mężczyźnie, który swoje możliwości ogranicza zaledwie do zaśpiewania prostych, banalnych, bezrefleksyjnych zdań; do muzyki, którą dałoby się skomponować na eJayu sprzed dziesięciu lat. Mówimy więc wprost o negatywnych skojarzeniach z regionem i miastem. Oczywiście, znajdą się tacy, który będą usilnie temu zaprzeczać, ale w identyczny sposób alkoholik potrafi zaprzeczać, że nie ma problemu z alkoholem.
„Możesz nie lubić disco polo, ale proszę cię, nie nazywaj siebie prawdziwym Polakiem i patriotą.” https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/hphotos-xft1/v/t1.0-9/995386_10209098275402920_8187283154720566271_n.jpg?oh=509632f60c59ed25aab2cf6eeb6e3458&oe=577B042A
Przyznam, że z takim argumentem spotkałem się niedawno i wprawił mnie w niemałą konsternację. Podejmę jednak próbę krótkiego wyjaśnienia, jak bardzo absurdalna jest ta myśl.
Patriotyzm to postawa, którą cechuje przede wszystkim działanie dla dobra własnego narodu. Skoro disco polo ulega stagnacji, brakowi rozwoju, bezmyślności, to nie możemy uznawać, że jest to działanie na rzecz jego dobra. W takim rozumieniu, powinniśmy mówić raczej o postawie antypatriotycznej. Nie posunę się jednak do stwierdzenia, że fani muzyki kiczowej nie czują przynależności do narodu i nie pragną jego rozwoju. Z pewnością tak nie jest, lecz nie ulega wątpliwości, że brak chęci własnego rozwoju, skutkuje tym samym efektem w społeczności, w której się obraca. W moim odczuciu, ma to związek z brakiem rozumienia własnych motywów (a raczej ich braku), które nie przynoszą żadnych korzyści. Jak widać, niektórych prowadzi to do megalomanii.
„Białystok metropolią nie był i nie jest, raczej też i nie będzie”
To zdanie padło w felietonie „Słowo po niedzieli: A dlaczego nie Zenek?” autorstwa Pani Agnieszki Siewiereniuk-Maciorowskiej. http://dziendobry.bialystok.pl/slowo-po-niedzieli-a-dlaczego-nie-zenek/
Pragnę to wyprostować. Według definicji zaczerpniętej z encyklopedii PWN, definicja metropolii brzmi następująco: [gr. mētrópolis ‘macierzyste miasto’], urb. gł. miasto danej prowincji, regionu lub kraju spełniające na danym terenie funkcje centrum adm., kult., oświat., gosp. itp.; http://encyklopedia.pwn.pl/szukaj/metropolia.html
Błędne jest więc stwierdzenie Pani Agnieszki, że Białystok nie jest metropolią. W przeszłości oczywiście nie zawsze był, w przyszłości być może nie będzie, ale współcześnie nasze miasto jest jak najbardziej centrum administracyjnym, kulturowym, oświatowym i gospodarczym regionu.
„Niektórzy nienawidzą sztuki. To krok naprzód, że już ją rozpoznają” – Stanisław Jerzy Lec.
Białystok został wybrany na miasto z najpiękniejszymi muralami nie dlatego, że przedstawiały one wizerunki wokalistów disco polo czy innych form kiczu, lecz dlatego, że niosły ze sobą myśl, piękno, technikę, artyzm, próbę podjęcia dyskusji. Nie każdemu muszą się one podobać, lecz bez wątpienia przedstawiają Białystok, jako miasto ludzi inteligentnych, kreatywnych, nie bojących się nowych wyzwań. W oczywisty sposób, mural z twarzą Zenona Martyniuka przyczyniłby się do niszczenia tego wizerunku. I w oczywisty sposób, nie mógłby być traktowany, w pełnym tego słowa znaczeniu, jako atrakcja turystyczna.
Jednakże, jako libertarianin, wykazałbym się niemałą hipokryzją, gdybym próbował zabronić powstania tego muralu. Jednym z naszych naturalnych praw jest wolność słowa i nie możemy tego prawa w żaden sposób zakazywać. W końcu, to właśnie dzięki temu prawu, mam możliwość wyrażenia sprzeciwu wobec tego pomysłu. Moją intencją nie jest żądanie zaniechania powstania tego muralu, lecz prośba o to oraz próba wyjaśnienia, z jaką inicjatywą w rzeczywistości wychodzi „Nienormalny Białystok”. A jest to inicjatywa całkowicie nieprzemyślana, populistyczna, nastawiona jedynie na rozgłos i promocję własnego profilu.
Stanowi to także próbę dla władz miasta, które będą musiały zdecydować, jaki kierunek pragną obrać w promocji Białegostoku: czy jako miasta innowacji, kreatywności, wysokiej kultury, czy jako miasta nie merytorycznego, bez możliwości, bez poczucia własnej wartości.
„Nie obawiaj się kroczenia naprzód powoli. Obawiaj się stania w miejscu” – przysłowie japońskie.
Świat jest bardziej fascynujący, tajemniczy i szokujący, niż na pozór się wydaje. Żyjąc codziennością, nie dostrzegamy prawdziwej natury rzeczywistości, której przecież jesteśmy nieodłącznym elementem. Ewolucja biologiczna, einsteinowska teoria względności i mechanika kwantowa zmienia całkowicie sposób pojmowania nas – ludzi i roli, jaką odgrywamy w „najpiękniejszym widowisku świata”. Zgodni są naukowcy, że w promocji takiego – współczesnego – pojmowania rzeczywistości, ponieśli porażkę. Uważam, że podobnie jest z ludźmi wyższej kultury, którzy zbyt pobłażliwie podchodzą do bezwartościowych trendów, pośrednio sprawiając, że wygrywają one z wartościowymi inicjatywami. Jeśli wykazujemy się obojętnością na trendy o niskiej jakości, to czy możemy się czuć nieodpowiedzialni za ich popularność?
W końcu celem człowieka jest doskonalenie się i czynienie społeczeństwa bardziej ludzkim. Ten cel wyznacza wartość człowieczeństwa – wynika z niego poczucie godności człowieka i szacunku do umysłu, którym został obdarzony przez Naturę (lub Boga, jeśli jest się wierzącym). Informacja zapisana w genach, jasno ten fakt określa. Jej brzmienie można ująć w następujące słowa: „priorytetem jest przetrwanie życia (genów), a więc to co sprzyja życiu jest dobre (moralne) i należy to powtarzać, z kolei to co nie sprzyja życiu jest złe (niemoralne) i należy tego unikać.” Wyobraźmy sobie, jak wyglądałyby ludzkie społeczeństwa, gdyby nie dążyłyby do samorozwoju i polepszania warunków życia, a skupiały się wyłącznie na przyjemnościach? Zapewne dość szybko by wyginęły – w końcu dobór naturalny faworyzuje te przystosowania, które są korzystne dla przeżycia danej populacji.
Każdy z nas jest częścią społeczeństwa i każdy z nas, bez względu na to, czy tego chce czy nie, wpływa na jego kształt i postrzeganie, poprzez wyznaczanie własnych celów, styl życia i podejmowane decyzje. Każdy z nas dobrowolnie wybiera, z czym chce być utożsamiany i jakim wizerunkiem pragnie się szczycić . Niech będzie to tożsamość i wizerunek człowieka mądrego, świadomego i godnego swoich możliwości.
(Mariusz Kochański)
PS Przypuszczam, że mogłyby znaleźć się osoby, które chciałyby wiedzieć, co ten człowiek w takim razie słucha? Otóż swoją przygodę z muzyką zaczynałem od Disco Polo Live i Disco Relax. Będąc nastolatkiem przerzuciłem się na „wiksę” i młodzieżowy rap. W pewnym momencie trafiłem na utwory Trance’owe i ten okres uznaję za początek, kiedy zacząłem słuchać wartościowej muzyki. Obecnie moim ulubionym gatunkiem muzycznym jest muzyka epicka (epic music) oraz szeroko pojęta muzyka elektroniczna (m.in. drum’n’bass, progressive, trap, deep house i techhouse). Nie stronię od muzyki symfonicznej, instrumentalnej, eksperymentalnej, rapu, popu, rocka i metalu.
Drogi autorze, użyj proszę prostrzego języka dla tego kulturowo ciemnego ludu. Przecież oni i tak nic nie zrozumieli..
odpowiedz
Zgłoś wpis
Marcin - niezalogowany
2016-04-26 14:22:02
Tekst kompletnie o niczym, argumenty żadne, a że page chce się wypromować to jest rzecz oczywista- takie jest jego założenie samo w sobie, żeby budować zasięgi. Gdyby nie zależało twórcom na rozgłosie, to by go nie zakładali. I tak wielu ludzi z innych zakątków Polski kojarzy Białystok z disco polo- czy przez mural będą kojarzyć bardziej? Nie sądzę. Nie dostrzegam też wielu minusów akcji. Na fluktuację ruchu turystycznego raczej też nie wpłynie, no chyba że pozytywnie. Bo nie wydaje mi się możliwa sytuacja, gdy ktoś rozważając odwiedzenie Białegostoku stwierdzi " Nie nie jadę tam bo tam jest wieśniacki mural z Zenkiem". Mało tego uważam, że będzie wręcz odwrotnie, nawet jeśli dla przysłowiowej "zbity" to wielu będzie chciało to zobaczyć. Dla przykładu w Seattle jedną z głównych atrakcji jest mur zrobiony z gumy do żucia, czy Bolek Myśliciel w Świdnicy, dzieła z pozoru niemniej bezsensowne niż to omawiane a jednak cieszące się ogromną popularnością i wpływające na "życie turystyczne" miasta. Reasumując do stracenia nie ma wiele, a przynajmniej jest coś do zyskania. A dystans i poczucie humoru to akurat cechy z którymi jesteśmy najmniej kojarzeni, więc skorzystajmy z okazji by to zmienić.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Mar - niezalogowany
2016-04-26 11:36:37
Słuszne wnioski!
odpowiedz
Zgłoś wpis
Wiesiek - niezalogowany
2016-04-26 08:58:36
Zgadzam się z tym, że bełkot. Negatywna krytyka bez podania obiektywnego uzasadnienia. I na koniec "a mnie kręci to i owo". 1. Disco polo to nowa odsłona muzyki ludowej. Inne instrumenty, zbieżne tematy. Czy piosenki przedwojenne z Warszawy są lepsze czy gorsze? Nie, muzycy grają tylko na innych instrumentach. 2. Większość imprez średniego i starszego pokolenia kończy się i tak disco polo. 3. Odrzucenie stylu folk czy pop to wyrzucenie kawałka kultury. Utwory plastyków tworzących popkulturę są chętnie widziane w muzeach, a niektóre kosztują tyle, że większości ludzi jest to nie do przyjęcia, a są kiczowate. 4. Jeśli Chopin i inni muzycy wzorowali się na muzyce ludowej, to co w niej jest złego? 5. Ozdabianie murów to współczesne malunki naskalne. Co w nich złego? Zazdrośnicy powinni kupić farby, uzyskać zezwolenia i namalować swoje facjaty. 6. Sztuka to kwestia gustu. 7. Obce plemiona niszczyły i nadal niszczą kulturę (a wiec miedzy innymi sztukę) tubylców. I co w tym dobrego?
odpowiedz
Zgłoś wpis
Tomek - niezalogowany
2016-04-24 21:23:20
O czym jest ten bełkot bo nie bardzo idzie zrozumieć?
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Drogi autorze, użyj proszę prostrzego języka dla tego kulturowo ciemnego ludu. Przecież oni i tak nic nie zrozumieli..
Tekst kompletnie o niczym, argumenty żadne, a że page chce się wypromować to jest rzecz oczywista- takie jest jego założenie samo w sobie, żeby budować zasięgi. Gdyby nie zależało twórcom na rozgłosie, to by go nie zakładali. I tak wielu ludzi z innych zakątków Polski kojarzy Białystok z disco polo- czy przez mural będą kojarzyć bardziej? Nie sądzę. Nie dostrzegam też wielu minusów akcji. Na fluktuację ruchu turystycznego raczej też nie wpłynie, no chyba że pozytywnie. Bo nie wydaje mi się możliwa sytuacja, gdy ktoś rozważając odwiedzenie Białegostoku stwierdzi " Nie nie jadę tam bo tam jest wieśniacki mural z Zenkiem". Mało tego uważam, że będzie wręcz odwrotnie, nawet jeśli dla przysłowiowej "zbity" to wielu będzie chciało to zobaczyć. Dla przykładu w Seattle jedną z głównych atrakcji jest mur zrobiony z gumy do żucia, czy Bolek Myśliciel w Świdnicy, dzieła z pozoru niemniej bezsensowne niż to omawiane a jednak cieszące się ogromną popularnością i wpływające na "życie turystyczne" miasta. Reasumując do stracenia nie ma wiele, a przynajmniej jest coś do zyskania. A dystans i poczucie humoru to akurat cechy z którymi jesteśmy najmniej kojarzeni, więc skorzystajmy z okazji by to zmienić.
Słuszne wnioski!
Zgadzam się z tym, że bełkot. Negatywna krytyka bez podania obiektywnego uzasadnienia. I na koniec "a mnie kręci to i owo". 1. Disco polo to nowa odsłona muzyki ludowej. Inne instrumenty, zbieżne tematy. Czy piosenki przedwojenne z Warszawy są lepsze czy gorsze? Nie, muzycy grają tylko na innych instrumentach. 2. Większość imprez średniego i starszego pokolenia kończy się i tak disco polo. 3. Odrzucenie stylu folk czy pop to wyrzucenie kawałka kultury. Utwory plastyków tworzących popkulturę są chętnie widziane w muzeach, a niektóre kosztują tyle, że większości ludzi jest to nie do przyjęcia, a są kiczowate. 4. Jeśli Chopin i inni muzycy wzorowali się na muzyce ludowej, to co w niej jest złego? 5. Ozdabianie murów to współczesne malunki naskalne. Co w nich złego? Zazdrośnicy powinni kupić farby, uzyskać zezwolenia i namalować swoje facjaty. 6. Sztuka to kwestia gustu. 7. Obce plemiona niszczyły i nadal niszczą kulturę (a wiec miedzy innymi sztukę) tubylców. I co w tym dobrego?
O czym jest ten bełkot bo nie bardzo idzie zrozumieć?