Reklama

Mieszkanie w centrum to udręka

Koncerty, występy, pokazy, targi, pikniki oraz oczywiście ogródki letnie – to wszystko powoduje, że życie w samym centrum Białegostoku dla jego mieszkańców jest prawdziwą udręką. Każdego roku, kiedy tylko zrobi się cieplej, niektórzy marzą o znalezieniu innego mieszkania.

Pierwsze koncerty i pikniki na Rynku Kościuszki już za nami. Białostoczanie przybyli licznie, pobawili się, służby posprzątały i życie toczy się dalej. Jednak nie dla wszystkich oznacza ono spokojny żywot. Ludzie mieszkający w ścisłym centrum naszego miasta mają dość pory letniej, już wiosną. Niebawem zaś kolejne wydarzenia. Niby nie odbywają się one codziennie, tylko w niektóre weekendy, ale to nie oznacza, że jest cicho.

- Tutaj proszę pani jak kiedyś ten parczek był, to było ciszej. Ludzi mniej, było. Nam mówili, że jak nie będzie tych drzewek to będzie spokojniej i bezpieczniej. A tak nie jest. Tamte pijaczki to po cichu w większości siedzieli i mało ludzi zaczepiali. Ale teraz to młodych dużo, głośno się zachowują i strach uwagę zwrócić – powiedział Kazimierz Rysiuk, który mieszka przy Suraskiej.

Jak udało nam się ustalić mieszkańcom ścisłego centrum koncerty oraz imprezy masowe przeszkadzają mniej niż zwykłe dni. Jak twierdzi Justyna Bogacka, koncert się kończy i wszystko praktycznie wraca do normy, ponieważ wokoło kręci się sporo mundurowych nawet przez kilka godzin po zakończeniu imprezy.

- W takie zwykłe dni w tych ogródkach siedzą głównie młodsi. Piją, krzyczą, przeklinają, bo piją alkohol. Dla nich nie jest ważne, że ktoś może obok śpi, a rano musi wstać do pracy. Po tym betonie strasznie się dźwięk niesie. Kiedyś jeździły tu autobusy, teraz za przeproszeniem idzie sobie taki i mordę drze. Jedna chwała. Przeprowadziłabym się, gdybym miała takie możliwości – powiedziała.

Na razie pogoda nie sprzyja długim wizytom w ogródkach letnich. Deszcz oraz chłodne temperatury blokują skutecznie imprezowiczów oraz amatorów śpiewu bez podkładu muzycznego. Nie pomagają patrole piesze policji, ponieważ trudno aby ktoś non stop stał nad głową w każdym niemal miejscu ścisłego centrum.

- Kilka dni temu widziałam jak tam pod delikatesami się pobili. Ale zanim tam ktokolwiek się pojawił z policji to już nikogo nie było – powiedziała Teresa Bezubik.

Zwłaszcza starsi mieszkańcy okolic Suraskiej i Lipowej wspominają, że ciszej było i bezpieczniej w latach, kiedy istniał na placu niewielki park. Podkreślają, że faktycznie zdarzały się incydenty i czasami strach było przejść, ale nie czuli takiego zagrożenia, jak obecnie. Poza tym zgodnie twierdzą, że teraz jest po prostu głośniej.

- Na razie mało ludzi tu siedzi wieczorami, ale jak jest ciepło, to proszę przyjść tak po północy i posłuchać. Może nisko to tak się nie niesie, ale jak człowiek mieszka wyżej to jak w mrowisku. I te śpiewy po pijaku to mogą czasami człowieka dobić – skarży się Jan Kulchawik.

Aby nieco ulżyć mieszkańcom ścisłego centrum apelujemy do władz Białegostoku oraz organizatorów różnego rodzaju imprez, głównie muzycznych, o przeniesienie ich na plac pod Teatr Dramatyczny. Jest to teren mało wykorzystywany, który jednocześnie jest w stanie pomieścić większą liczbę uczestników. Obok mieszka znacznie mniej osób, a budynki mieszkalne stoją dalej od placu. Dźwięk częściowo zatrzymują drzewa i okoliczne zabudowania. Chociaż tak można nieco ochronić słuch i nerwy mieszkańców Rynku Kościuszki, Lipowej, Suraskiej, Malmeda czy Zamenhoffa.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    websterrr - niezalogowany 2015-06-29 14:45:59

    Ostatni akapit w pełni popieram. Plac przed Teatrem Dramatycznym jest dużo lepszym miejscem na koncerty niż ten skrawek placu przed Ratuszem.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do