
Każdego dnia docierają z Ukrainy informacje o bestialskim lub niegodnym sztuki wojennej zachowaniu wojsk rosyjskich. Jednym z ostatnich jest ostrzeliwanie w dalszym ciągu budynków mieszkalnych i szpitalnych na południu Ukrainy. Z kolei w Mariupolu pijani rosyjscy żołnierze rzucili granatem na podwórko mężczyzny, który zwrócił im uwagę, że głośno się zachowują.
Już sam fakt, że od pierwszego dnia wojny zaczęli ostrzeliwać osiedla mieszkaniowe, pojedyncze bloki oraz domy, wiele mówi o kondycji psychicznej ludzi, których Putin posłał na wojnę, na Ukrainie. Niestety, pod bombami znikały też szpitale, szkoły, przedszkola, biblioteki, ośrodki kultury, budynki biurowe, nawet świątynie i pomniki historii uznane za cenne dla światowego dziedzictwa. Te ostatnie, choć przetrwały wieki, nie przetrwały nawały rosyjskiej.
Jednym z najbardziej zniszczonych miast jest Mariupol. Mimo, że nie ma tam praktycznie żadnej infrastruktury, ani miejsc pracy, brakuje wody, jedzenia i prądu, część mieszkańców pozostała na miejscu i nie zdecydowała się na ewakuację, ani wyjazd, zanim było to możliwe. Ludzie, aby przeżyć organizują przydomowe ogródki, aby mieć co jeść, inni próbują jakkolwiek zorganizować życie, aby przetrwać. Jednak okupanci nie pozwalają ludziom nawet pod ich butem wieść w miarę normalnego życia.
W miniony weekend miała miejsce dramatyczna sytuacja, która pokazuje kolejny raz, że na Ukrainę pojechali prawdziwi zwyrodnialcy poubierani w rosyjskie mundury wojskowe. Dwie osoby miały zostać ranne, w tym jedna bardzo ciężko ranna po tym, gdy jeden z mężczyzn, mieszkaniec Mariupola, zwrócił uwagę pijanym rosyjskim żołnierzom, że zachowują się zbyt głośno. Sytuację na platformie Telegram opisał Petro Andriuszczenko, doradca lojalnego wobec władz w Kijowie mera Mariupola. Wyjaśnił on zaniepokojonym głośną eksplozją ludziom, co było powodem tej eksplozji.
„Przyczyna, to wybuch granatu na prywatnym podwórku. Kilku pijanych wojskowych okupantów głośno się bawiło. Miejscowy mieszkaniec zwrócił im uwagę. W odpowiedzi okupanci rzucili granat na jego podwórko. Dwóch ludzi cywilnych zostało rannych, jeden jest w ciężkim stanie" – napisał Petro Andriuszczenko. – „Okupanci bezkarnie zabijają mieszkańców Mariupola. Po prostu dla zabawy" – dodał w dalszej części.
Równolegle do takich działań, mieszkańcy Mariupola, ale i wielu innych miejscowości pozostających pod okupacją rosyjską, są porywani ze swoich domów, albo wprost z ulicy. Później członkowie ich rodzin otrzymują żądania okupu. W przeciwnym razie bliska im osoba straci życie, albo zostanie wywieziona w głąb Rosji. Podobnie zachowują się okupanci wobec rodzin żołnierzy ukraińskich. Porywają takie osoby żądając w zamian podania pozycji lub miejsc, w których siły ukraińskie mają swoje magazyny broni, albo innych danych, które pozwolą im na atakowanie sił obrońców.
(Cezarion/ Foto: Flickr.com/ mewzan)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie