Pamiętacie program dla dzieci pt "Miś z okienka". Z zupełnie innego okienka i zupełnie inny miś zepsuł przyjęcie urodzinowe pewnego jednolatka. Bydlę zżarło wszystkie babeczki!
Rzecz miała miejsce na Alasce. Synek kończy roczek. Impreza przygotowana. Trąbki, kapelutki, słodkości, tort. Rodzice się postarali. A tu trach! Przez lufcik w suficie wpada czarny niedźwiedź.
Naturalnie, wszyscy zebrani porwali dzieci i rozbiegli się po pozostałych pokojach, zamykając drzwi na skobel. Niedźwiedź tymczasem, niezrażony że jego obecność nie została należnie doceniona, zajął się łakociami. Kiedy już się najadła, począł spacerować po domu. Kiedy zwiedzał patio, gospodarzom udało się zamknąć za nim drzwi. Niezrażony tym miś postanowił pobawić na posesji dłużej i - wedle doniesień - długo i z wyraźnym wyrzutem przyglądał się biesiadnikom przez okno.
Miejscowi leśnicy mówią, że zwierzę jest recydywistą. Kilka tygodni wcześniej włamał się na inną imprezę, do innego domu. Co więcej - wydaje się, że to ten sam niedźwiedź, który dzień później został zastrzelony podczas kolejnej próby włamu.
- Zabijanie niedźwiedzi nie przychodzi nam łatwo - powiedział Ryan Scott z Alaskańskiego Departamentu Łowiectwa. - Ale wewnątrz byli ludzie. Dzieci. Nie mogliśmy postąpić inaczej. Redukowaliśmy ryzyko.
Leśnicy winą za incydenty z niedźwiedziami obarczają lekkomyślnych ludzi, którzy wizytując lokalne parki przyrody podkarmiają niedźwiedzie, albo zostawiają resztki. Mając do wyboru polowanie, albo dożywianie się pozostałościami po ludziach, niedźwiedzie wybierają to drugie, łatwiejsze wyjście. Siłą rzeczy oswajają się z ludzkim zapachem i coraz częściej zapuszczają się na tereny przez ludzi zamieszkane.
To problem nie tylko amerykański. I w naszych Tatrach niedźwiedzie coraz częściej miast na zwierzęta, polują na resztki. Pamiętajmy o tym podczas naszych letnich wyjazdów. Wbrew pozorom, dokarmiając dzikie zwierzęta możemy bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Komentarze opinie