Reklama

Na nasze dania barowe prezes by nie narzekał



W debacie sejmowej prezes Kaczyński mówił, że jak kiedy był premierem, zamiast chodzić po drogich restauracjach, jadał w stołówce rządowej. Ponoć jedzenie serwują tam tak niedobre, że aż mu twarzy wykręcało. W białostockich barach nic nie wykręca. Jedzenie jest smaczne i tanie.

Co prawda nie chodziliśmy po firmowych stołówkach, bo dziś raczej o takie trudno w Białymstoku. Tego rodzaju kuchnie funkcjonują przede wszystkim u największych pracodawców. Znajdziemy je więc między innymi w Urzędzie Miejskim i Urzędzie Wojewódzkim. I tam właśnie sprawdziliśmy i smak i ceny. Czy podawane jedzenie też jest obrzydliwe? Raczej niekoniecznie. Jeśli ktoś lubi domową kuchnię nic mu nie wykręci. Ale na pewno jest taniej niż w dowolnym barze sushi, pizzerii, meksykańskich lokalach oraz wielu innych.

Typowy polski obiad, czyli schabowy z ziemniakami i surówką spokojnie kupimy za mniej niż 20 złotych. W tej cenie do obiadu będzie jeszcze prawdziwy kompot. Gdyby przejść się do baru „Słoneczny”, „Podlasiak”, albo „Merino” w cenie 20 zł byłby jeszcze talerz zupy gotowanej na kościach, a nie jakieś tam wodniste zlewki zakropione łyżeczką masła lub innego tłuszczu.

Prezes Kaczyński musi mieć iście pańskie podniebienie, albo naprawdę w stołówkach dla polityków gotują tak, że jeść się nie da. Jeszcze w środę, prosto z mównicy sejmowej wystawił taką oto recenzję kucharzom i kucharkom pracującym ciężko by nakarmić głodnego:

„Nie lubię mówić o takich rzeczach, ale kiedy ja byłem premierem, to jadłem wyjątkowo - przepraszam, że tak mówię - ohydne obiady w kancelarii premiera. I chociaż twarz mi wykręcało, to jadłem”.

Odpowiedź premiera była niemal błyskawiczna, choć padła nie na mównicy w sejmie, tylko w sieci. A konkretnie na twitterze. Czy jedzenie było dobre czy nie, wykazał on mimo wszystko więcej klasy wobec ludzi pracujących ku chwale i zaspokojeniu apetytu najważniejszych urzędników w Polsce. Pisał, że od wielu lat chętnie jada na stołówce rządowej i nic mu tam nie wykręca.

- Niech pan prezes przyjedzie do Białegostoku i spróbuje naszych specjałów. Będzie wiedział, co dobre – powiedział Marek Charytoniuk.

- W Podlasiaku jest smacznie i tanio. Nie będzie wybrzydzał ani prezes, ani żaden inny. A swoją droga, to im się tam chyba w wiadomej części poprzewracało. Są poważniejsze sprawy w naszym kraju – uważa Radosław Minta, białostoczanin.

- Naprawdę, wzięliby się za coś poważnego, a nie takimi głupotami w sejmie się zajmować. Służba zdrowia leży na łopatkach, bezrobocie aż piszczy, a ci o jedzeniu. Wstyd! Dobrze, że pan prezes chociaż nie umarł od tego jedzenia – skomentowała Sylwia Rutkowska.

I chyba mieszkańcy naszego grodu idealnie podsumowali i białostocką kuchnię i wagę samego problemu, Warto dodać, że na wszystkich osiedlach obecnie znajdziemy bary z domowym jedzeniem. Zapewniamy, że tam nikomu nic nie wykręci.

(Kalina)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do