Nie ma aut bezawaryjnych. Nawet najbardziej dopieszczone i solidne modele czasem trzeba „postawić na warsztat”. Zanim jednak wybierzemy się do specjalisty, u którego zostawimy swoje cztery kółka, powinniśmy wcześniej uzgodnić koszty i warunki naprawy.
Cała historia, jak to zwykle bywa zaczęła się dość niewinnie. Kasia i Tomek (przyp. red. - imiona zmienione) zauważyli, że pompa paliwowa w ich aucie zaczyna przeciekać.
Osoba, od której nasi Czytelnicy nabyli auto również miała z nią problem. Wówczas wadliwy element był serwisowany w jednym z białostockich zakładów.
Nowi użytkownicy pojazdu udali się więc do wspomnianego mechanika. Ten widząc znajomy wóz przypomniał sobie całą sytuacje i zapewnił, że usunie usterkę w ramach ustnej umowy, zawartej z poprzednim właścicielem.
Problemy zaczęły się później. Okazało się, że z pozoru błaha sprawa wcale nie jest taka prosta. Część wymagała wymontowania i wysyłki do specjalistycznego serwisu zewnętrznego, gdzie została poddana drogiej renowacji.
Ponadto przedsiębiorca przypomniał sobie, że naprawy dokonywał w lipcu 2012 roku.
Kiedy w ubiegły czwartek Kasia i Tomek postanowili odebrać auto, zostali poinformowani o rachunku, który muszą uregulować w związku z upływem okresu gwarancji.
Jako, że wcześniejsze uzgodnienia były nieco inne obydwie strony znalazły się pod ścianą.
Tomek i Kasia jasno dali do zrozumienia, że nie zapłacą za usługę.
Z kolei zakład nie chciał wziąć na siebie kosztów serwisu wadliwej pompy. Cała burzliwa konwersacja została nagrana za pomocą dyktafonu w telefonie komórkowym Kasi. Negocjacje utkneły w martwym punkcie.
W końcu właściciele samochodu zadzwonili na policję. Rozmowa z oficerem dyżurnym niewiele dała, bowiem mechanik zażądał od klientów umowy kupna pojazdu. Nasi Czytelnicy wrócili do warsztatu nie tylko z dokumentami, ale też z oryginalnym kluczykiem. To również nie wystarczyło.
Finalnie sprawę rozwiązali wezwani na miejsce funkcjonariusze. Wszelkie wątpliwości rozwiało odsłuchanie nagrania zarejestrowanego przez Kasię.
Z tej niezbyt wesołej historii płynie jeden morał – bez względu na to czy świadczymy usługę, czy występujemy w roli klienta, warto upewnić się wcześniej na jakich warunkach dokonujemy transakcji.
Ale dlaczego artykuły na tej stronie są pisane z błędami? Przecież znajomość własnego języka wydaje się podstawowym wymaganiem aby publikować artykuły lub cokolwiek innego...
Ale dlaczego artykuły na tej stronie są pisane z błędami? Przecież znajomość własnego języka wydaje się podstawowym wymaganiem aby publikować artykuły lub cokolwiek innego...
Mirek nie miał nic przeciwko. ;)
Ej, gość od monki, pytałeś Mirka czy możesz użyć jego dzieła? (obrazek)