
Koniec laby w więzieniach. Sejm właśnie przyjął nowe przepisy, na mocy których więźniowie będą mogli wykonywać pracę bez wynagrodzenia. Za przyjęciem projektu było 421 posłów; nikt nie był przeciwko, a jeden wstrzymał się od głosu.
Jeszcze na początku tego roku padła zapowiedź zmian w przepisach kodeksu karnego. I właśnie pierwsze kroki poczyniono w tym kierunku. Sejm przyjął zapisy, zgodnie z którymi więźniowie będą mogli wykonywać nieodpłatnie różne prace. Prace porządkowe lub społeczne na rzecz lokalnego samorządu nie będą mogły przekraczać powyżej 90 godzin miesięcznie. W sprawach zmian w kodeksie karnym będzie musiał jeszcze wypowiedzieć się Senat i jeśli tam również będzie tak duże poparcie dla projektu, zostanie przyjęty i przesłany prezydentowi do podpisu.
Takie rozwiązania w białostockiej jednostce penitencjarnej były stosowane z powodzeniem od dłuższego czasu. W naszym zakładzie karnym więźniowie wykonywali nieodpłatnie wiele prac. W ubiegłym roku spędzili ponad 171 tysięcy godzin w nieodpłatnej pracy. Przeliczając to na najniższą stawkę wynagrodzenia, skazani wypracowali kwotę prawie 1,8 mln zł. Prace wykonywali na rzecz jednostek samorządu terytorialnego i organizacji pożytku publicznego.
- Nie jest tak, że w zakładach karnych przebywają niewolnicy i są zmuszani do pracy – mówił naszej redakcji jeszcze w lipcu tego roku kpt. Krzysztof Laskowski, specjalista ds. zatrudnienia Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku. – Pracują ci, co chcą. Praca dla skazanych jest swoistym oderwaniem się od więziennej monotonii. Oczywiście, nie każdy może wyjść za mury. Nie mają szans ci, którzy np. dopiero co zaczęli odsiadywać wyroki za ciężkie przestępstwa albo ci, którym nie można zaufać – chodzi o bezpieczeństwo. Ponadto dochodzą ci, którzy nie mogą pracować ze względów zdrowotnych.
- Jak ktoś nie był po tamtej stronie to nie wie jak jest. Ludziom się wydaje, że więzienie to wczasy. A to nie wczasy. Człowiek tylko marzy o tym, aby choć na chwilę gdzieś się przejść, aby tylko móc na moment być gdzieś indziej. Założę się, że więźniowie sami by powiedzieli, że woleliby pracować, nawet za darmo, jak tam gnić jeden na drugim. Cele są maleńkie, warunki życia i samopoczucia, szkoda mówić. Podejrzewam, że jakby tak przyszło co do czego i ktoś zaproponował nawet czyszczenie szamba, to kolejka chętnych by stała. Żeby tylko wyjść na chwilę – powiedział nam Mirosław, jeden z byłych skazanych.
Identycznego zdania jest białostocka służba więzienna, która podkreślała, że nawet do nieodpłatnej pracy jest więcej chętnych niżeli etatów. Przegłosowane przez Sejm zmiany także uzasadniane były tym, że praca powinna być stałym elementem odbywania kary i również formą resocjalizacji więźniów. Co istotne, w Podlaskiem ani w zeszłym roku, ani w bieżącym nie zdarzyło się, aby skazany nie wrócił, czyli uciekł z więzienia korzystając z okazji pracy na zewnątrz.
- Ten program jest niezbędny, bo więźniowie często nie pracują, a koszty ich utrzymania rosną – argumentował projekt zmian w kodeksie karnym wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
- Od wielu lat polskie więziennictwo kładzie szczególny nacisk na zwiększanie zatrudnienia wśród skazanych. Niejednokrotnie dopiero w więzieniu skazani uczą się dyscypliny i nawyku systematyczności, pojawia się poczucie bycia potrzebnym. Wielu z nich poprzez pracę stara się choć częściowo spłacić dług społeczeństwu – wyjaśniał nam kilka miesięcy temu . mjr Michał Zagłoba, rzecznik OISW w Białymstoku.
Przedstawiciel białostockiej służby więziennej dodaje, że praca jest najważniejszym narzędziem resocjalizacyjnym. To według niego najskuteczniejsza forma oddziaływania na osadzonych, przynosi najwięcej korzyści w kształtowaniu poprawnych relacji skazany – społeczeństwo.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: SW)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie