Reklama

Nowe przepisy o szkolnictwie wyższym są szkodliwe

Przedstawiciele wszystkich związków zawodowych działających na białostockich uczelniach uważają, że nowe przepisy o szkolnictwie wyższym są szkodliwe, a wręcz są nawet zagrożeniem dla uczelni wyższych. Zapowiadany protest zgromadził we wtorek, 5 czerwca, przed budynkiem Uniwersytetu w Białymstoku około stu osób, zarówno pracowników naukowych, jak i administracyjnych wszystkich uczelni naszego miasta.

Pracownicy Uniwersytetu w Białymstoku nie chcą zgodzić się na połączenie z Politechniką Białostocką. Twierdzą, że nie wyrazili na to zgody, a w sprawie samej reformy szkolnictwa wyższego nikt ich o zdanie nie pytał. Nie zasięgał opinii ludzi, których reforma dotyczy w pierwszej kolejności. Dlatego około setka osób, pracowników wszystkich białostockich uczelni wyraziło swój protest wobec planowanych zmian. I co do samego protestu, to poparły go wszystkie działające na białostockich uczelniach związki zawodowe.

- Jesteśmy tu wszyscy z jednego powodu. Z tego, że chcemy tego Uniwersytetu po prostu bronić. Nie tylko jako naszego miejsca pracy, ale też jako stylu życia, jako misji – mówił podczas demonstracji jeden z protestujących, dr Maciej Karczewski.

- Ustawa zagraża istnieniu uczelni regionalnych. To znaczy, ustawa wprowadza bardzo radykalne parametry służące ocenie funkcjonowania uczelni, które mogą doprowadzić do tego, że na przykład Uniwersytet w Białymstoku może być zlikwidowany – wyjaśniał z kolei prof. Andrzej Kisielewski.

Od dłuższego czasu pracownicy naszych, białostockich uczelni wskazywali, że na połączeniu stracą mniejsze ośrodki akademickie, takie jak Białystok. Ich zdaniem, stracą więc tym samym studenci. Zresztą część studentów popiera protest, szczególnie ci, którzy już studiują, a najbardziej ci, którzy niebawem kończą studia. Twierdzą, że kiedy szli na studia wybrali konkretną uczelnię, a dziś nie mają już gwarancji, że jej nazwa będzie na dyplomie ukończenia studiów.

- Z jakiegoś powodu wybrałam akurat Białystok, a nie Wrocław czy Poznań. Chciałabym mieć pewność, że skończę Uniwersytet w Białymstoku, a nie coś innego. Gdybym wiedziała, że skończę inną uczelnię, poszłabym do innej – przekazała Marta, studentka z wydziału pedagogiki Uniwersytetu w Białymstoku.

Sam minister był obecny w Białymstoku dzień przed protestem. Przyjechał co prawa w innej sprawie – przedstawić władze nowej młodzieżówki partii Porozumienie, której szefuje. Odniósł się jednak do głosów krytycznych odnośnie reformy, które słychać też w wielu innych ośrodkach akademickich w Polsce. Przekazał dziennikarzom, że łączyć uczelni na siłę nie ma zamiaru.

- Od początku mówiłem, że ewentualne decyzje o konsolidacji uczelni, łączeniu uczelni, będą decyzjami autonomicznymi. Ministerstwo nie zamierza wywierać jakiejkolwiek presji na którąkolwiek uczelnię w Polsce, żeby się łączyły. Jeśli taka będzie wola społeczności akademickiej Białegostoku, to do takiej konsolidacji być może dojdzie. Wtedy ministerstwo udzieli realnego, dużego wsparcia finansowego. Ale jeżeli uczelnie będą chciały zachować autonomię, to ta autonomia będzie w pełni uszanowana – mówił w miniony poniedziałek, 4 czerwca, minister szkolnictwa wyższego – Jarosław Gowin.

Minister Gowin podkreślał wcześniej wielokrotnie, że ustawa reformująca szkolnictwo wyższe była propozycją środowisk akademickich i została z nimi skonsultowana. Co innego twierdzą protestujący dziś w Białymstoku, a także w innych miastach w Polsce. Ogólnie jest wciąż wiele niejasności, których dziś ani minister, ani jego urzędnicy, nie potrafią wyjaśnić pracownikom naukowym. Niezmiennie uważają, że ustawa Gowina jest zagrożeniem dla uczelni wyższych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: MP)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do