Reklama

Obywatel Gie Żet: „Tak” dla buspasów cz.2



Tylko ograniczona objętość tekstu nie pozwoliła mi poprzednio uczynić równym w randze innego aspektu transportu zrównoważonego, bliźniaka syjamskiego celowego organizowania utrudnień dla transportu indywidualnego w miastach – mianowicie skutecznego rozwoju oferty publicznej. Jedno MUSI iść w parze z drugim. Inaczej, jak po części w Białymstoku, nie będzie odnosiło zamierzonego skutku, czyli uspokojenia i odkorkowania metropolii metodami innymi niż lanie asfaltu.

Jeżeli na ulicach zaczyna być ciasno, autobusy, rowery i co jeszcze u nas powstanie, powinny kusić łatwym sposobem podróżowania, dopasowanym do potrzeb, dającym dodatkowe korzyści względem posiadania własnego auta. W innym wypadku można tylko liczyć (nie: kształtować) na zdarzenia losowe. A to podrożeje paliwo, a to wzrosną podatki od środków transportu, a to – tak hipotetycznie – trzeba będzie samemu płacić za leczenie z chorób nabywanych w fotelu kierowcy. Na razie nic jednak na to nie wskazuje. Więc?

BKM prowadzi politykę zachowawczą. Z typową dla organizacji dotowanej nonszalancją nie wykazuje większego przejęcia klientem-źródłem dochodu i z charakterystyczną dla biurokracji flegmą ocenia swoją działalność w znacznej części przez pryzmat przepisów, a nie dynamiki zdobywania rynku.

Nie tak dawno szukałem po mieście miejsca, gdzie mogę kupić bilet miesięczny, bo akurat dwa okoliczne punkty przestały je sprzedawać. Jeden czasowo, drugi do dzisiaj. No przecież nie ma co zwracać uwagi na pasażerów, kiedy jest pora ogłaszania i rozstrzygania przetargów. Jak procedury się zakończą, BKM podpisze lub nie, umowy z dotychczasowymi punktami i ustabilizuje się jakiś nowy stan. A że tygodniami część z nas ma problem, to nie jest to wszak problem urzędu. To dlatego, że celem nie jest efekt marketingowy, ale legalizm, formalizm, papierologia.

Zwróćcie uwagę, że przeklęte, tfu! tfu! klikanie miało za zadanie odpowiedź na pytanie: jak najtaniej tracić jak najmniejszą liczbę pasażerów lub całkiem zatrzymać ich utratę? A przecież autobusami jeżdżą przede wszystkim ci, co i tak muszą. Gdyby organizatorowi zależało na pozyskiwaniu nowych klientów, badałby preferencje nie-pasażerów. Czego chcieliby kierowcy osobówek? Jak dopasować się do nich? Jak zdobyć nowych usługobiorców?! Jak zachęcić pozostających w domach do podróży? Wydaje się, że darmowe przejazdy dwa razy w roku oraz wieszanie plakatów w przejściu podziemnym nie są nieprzekraczalnym szczytem możliwości promocyjnych.

Atrakcyjny transport publiczny staje się oczywistym obowiązkiem przy utrudnianiu jazdy samochodem prywatnym. Zatem powtórzę – „tak” dla buspasów. I koniecznie „tak” dla świeżego podejścia Miasta do powszechnych usług komunikacyjnych.

(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    johny - niezalogowany 2016-03-09 21:02:50

    nowe podejście do komunikacji to ,wybudowanie dwóch osi tramwajowych północ -południe oraz wschód -zachód z wydzielonym torowiskiem odpornym na korki a autobusy sprowadzićdo roli dojazdów do tramwaju.Ale w tym mieście póki co takich gigantów co by to zrobili nie widać.Autobus rzecz święta i basta!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do