Spadające ceny paliwa – obok szeregu innych zachęt – są skutecznym stymulatorem zwiększania się liczby aut w Polsce, w tym także w Białymstoku. W 2012 nastąpił powrót do wartości dodatniej wskaźnika wzrostu liczby pojazdów „rok do roku”. We wspomnianym 2012 przybyło ich ok. 3 tys., w 2013 – 3,5 tys., 2014 – 4,5 tys, 2015 – 13 tys. Trudno w to uwierzyć, ale mamy zarejestrowanych ponad 170 tys. pojazdów.
Białystok nie realizuje żadnej długoterminowej i spójnej strategii komunikacyjnej. Poszczególne ingerencje w organizację poruszania po mieście bywają ze sobą sprzeczne; trudno jest wyłapać cel, do którego zmierzają władze. Z jednej strony jest więcej ścieżek rowerowych i trwają nakłady w transport publiczny, z drugiej pieszym i cyklistom stawiane są przeszkody, żeby tylko samochody miały wygodnie, ogranicza się kursy i likwiduje linie autobusowe.
Dlatego z przyjemnością przyjąłem zapewnienia prezydenta, że magistrat dążył będzie do realizacji założeń transportu zrównoważonego, który zakłada np. priorytet dla przewozów zbiorowych i wspieranie alternatywnych metod przemieszczania. Wiedziony doświadczeniem nie wierzę w konsekwencję, ale skupmy się na razie na warstwie koncepcyjnej, uważam że w dużej mierze słusznej. A właściwie na jednym jej elemencie – buspasach.
Podnoszą się znów głosy niezadowolonych mieszkańców, sprowokowane prośbą Policji, żeby zrezygnować z jednego odcinka wydzielonego pasa dla autobusów (i taksówek). Widzą oni praktycznie wolny pas ruchu i przeklinają, oczekując w korkach, choć częściej w koreczkach, na pasie ogólnodostępnym. Zdecydowanie zaprotestuję i poprę założenia Miasta.
Nie ma chyba żadnego przykładu zdrowej aglomeracji, w której budowanie/udostępnianie nowych pasów ruchu, ulic, tuneli, wiaduktów, ślimaków itp. nie kończy się ponownym zakorkowaniem. Zatem przedstawiam dwa scenariusze. Albo likwidujemy buspasy i za 5-7 lat będzie na nich taki sam tłok jak teraz na pozostałych, a później gorzej; albo zostawimy je, a liczba kierowców przestanie wzrastać z powodu coraz większych trudności w poruszaniu, za to będą puste buspasy dla transportu publicznego. Bo jaki czynnik może spowodować, że za te kilka lat liczba samochodów się nie podwoi? Notujemy wzrost gospodarczy, jest uzasadnienie ekonomiczne dla posiadania osobówki/ek. Na razie więc tylko liczba miejsc parkingowych może zahamować boom, ale te także są systematycznie dobudowywane i nanoszone w planach.
Przykro mi bardzo, ale zarządzanie transportem, mające w perspektywie przyszłość, a nie tylko „dziś”, musi nakładać na kierowców indywidualnych bariery. Wydaje się, że buspasy powinny zostać, nawet jeśli intuicja, obserwacja i tzw. zdrowy rozsądek sugerują dzisiaj inne opcje.
Niestety dla logiki, racjonalne planowanie załamuje się w systemach demokratycznych pod wpływem wyborów, znaczy dawania lejcy temu, kto schlebia bieżącym oczekiwaniom.
Panie Grzegorzu, która linia autobusowa BKM została zlikwidowana?
świat stawia na transport szynowy ale w białymstoku lobby autobusowe ma się dobrze.Brak odwagi i wizji,zaścianek!