Reklama

Okiem hejtera, odc. 39 - Terror nazw

Nazwa ważna rzecz. To najpierwsza wizytówka - nieważne, czy o psa idzie, czy o międzynarodowe konsorcjum. Nazwą możemy wygrać dobry PR, ale i - jak to mawiają - zadać sobie strzał w kolano obosiecznym karabinem. Ot, co. Tymczasem niedobrych, a czasem nawet głupich nazw wokół nas całe mnóstwo.

Pomysł, by napisać o nazwach trafił mnie z dwóch powodów. Pierwszym jest otwierający się niedługo irlandzki pub, który właściciele postanowili ochrzcić imieniem i nazwiskiem najbardziej znanego brytyjskiego detektywa. Niby nic to, tylko że zważywszy na stosunki panujące między brytyjską koroną, a Irlandią... zabieg to taki, jakby lokal z polską kuchnią nazwać Stalin. Żeby choć autor powieści o Sherlocku Holmesie był Irlandczykiem. A tu nie. Conan Doyle się zaparł i pozostanie Szkotem.

Druga sytuacja to sytuacja stołeczna. Na samym środku ulicy Żelaznej, w jednym z podwórek mieści się lecznica. I nic w niej nie byłoby dziwnego, gdyby nie fakt, że owa zwie się "Temudżin". Nieuświadomionych uświadamiam: Temudżin to imię, który noszący je osobnik w 1206 roku naszej ery zmienił na "Czyngis-chan". Nie jestem historykiem, ani orientalistą, ale Temudżin kojarzy mi się raczej z przelewem krwi, podbojami i imperium obejmującym praktycznie całą Azję. A nie z miłą lekarką, która z uśmiechem na twarzy zbada nam gardło, opatrzy nogę i naklei plasterek. Co innego w przypadku lecznicy "Boliłapka", tym razem nie ludzkiej już, a zwierzęcej. Nazwa zrazu powoduje w nas ciepłe uczucia. A że zabawna, to i łatwo ją zapamiętać. Copywriterowi gratuluję.

Jakiś czas temu czytałem dłuższy wywiad z właścicielem agencji namingowej (takiej, która dobiera odpowiednią nazwę do naszej działalności). Okazało się, że jego agencja dostała zadanie, by wymyślić lepszą nazwę firmie zajmującej się wyrobem wędlin. Nową nazwę, bo stara brała się od miejscowości, w którym firma miała zakład produkcyjny. A miejscowość zwie się Stolec. Zjedlibyście kiełbasę ze Stolca? No właśnie... Firma po dłuższej refleksji odmówiła jednak klientowi, stwierdzając że nazwa, nawet jeśli niefortunna, na tyle wrosła w świadomość i pamięć klienta, że jej zmiana mogłaby się okazać strzałem w stopę i zamiast poprawić komercyjne wyniki, doprowadzić do bankructwa. Tak oto "Stolec" pozostał. Z tej perspektywy rozumiem, że czasem nawet niedobra nazwa ma prawo bytu. Bez przesady jednak.

Torsji dostaję, kiedy widzę kolejne -budy. Mega-bud, Inter-bud, Leg-bud, Sięniezesraj-bud. Albo Drutex, Kablex, Drut-pol. Że niby brzmi tak fachowo, zagranicznie? Nie. Brzmi po prostu słabo. Inter-Fart. Firma z zacięciem jak wskazuje przedrostek inter - międzynarodowym. Tak międzynarodowym, że nie zauważyli, że druga część nazwy po angielsku oznacza... piard.

Albo firmy transportowe, które mają w nazwie sufiks (albo prefiks) "-trans". Mnie się taka nazwa jakoś z transportem nie kojarzy. Kojarzy mi się z panem, który przebiera się za panią. A Wam nie? Delikatesy "Kloc", wadowicki producent słodyczy "Skawa", który w swoim logo używa takiej czcionki, że nijak nie da się tego przeczytać inaczej niż "sraka". Albo zakłady mięsne Żywiec, które w logo mają nazwisko właściciela. A ten jak na złość nazywa się Wojciech Dobija.

Kreatywność namingowa rodaków nie zna granic. Sklep spożywczy "U Cyca". Zakład pogrzebowy "Game Over". Sklep samoobsługowy "Cho no tu". "Akademia paznokcia". "Poligon zdrowia i urody". Nieruchomości "Dom & House". "Świeże Chłopskie Jaja". Nieistniejący już "Bar Chińczyk - obiady domowe" w Żółtkach. Atelier Piotra Klera, czyli firma "Kler". "Szwagropol". Papier toaletowy "Pupuś". Spółdzielnia inwalidów "Zryw". Zlokalizowana w Wieluniu firma garbarska "Skór-wiel". "Kupska wyroby własne". "Tani Armani", "Coco Szmatel", "Wersacze". Gabinet stomatologiczny "Dent Worry". "Grobo-kop". "Spaw s.c.". Albo ceglarska firma Porotherm, której hasłem jest: "Cegły. Stworzone dla nas. Ludzi.". Piękne, czyż nie. Człowiek z trudem nieraz rozsądza, które z tych koncepcji są genialne, a które fatalne.

Kiedyś chciałem mieć psa i nazwać go Wolfram von Eschenbach. Kiedy odwiedzaliby mnie znajomi mówiłbym "Wolframie von Eschenbach, poznaj Tomka", co w jakiś tam sposób byłoby dla moich znajomych odrobinę poniżające. Bo oto pies ma nazwisko i w dodatku "von", a oni to Tomki, Marciny, Rafały. Tylko. Nazwa jest ważna. Bardzo ważna. Polski kapitalizm powoli sobie to uświadamia. Zbyt powoli.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Antypolityczny - niezalogowany 2015-07-13 13:53:53

    Nareszcie coś porządnego :) Po ostatnich "pomiotach" (to było o dzieciach) myślałem, że nie wrócę do tej "serii" ale ten "odcinek" jest bardzo zabawny a jednocześnie bardzo prawdziwy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Judyta - niezalogowany 2014-01-23 21:05:10

    Kurcze, świetny tekst:) Ciekawy też dla polonistów;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do