Myślałem, że wytrzymam, ale nie wytrzymam. Wczoraj (tekst piszę w środę 12 lutego) wypuścili Mariusza T. W mediach oczywiście trąbią o tym 24/7. Zrozumiałe – mają pożywkę. Gorzej, że z szafy wychodzą inne demony. Demony moich znajomych z Facebooka, których istnienia nie podejrzewałem. Aż z tej okazji uderzę w podniosłe tony.
Panika związana z wyjściem Mariusza T. jest poniekąd zrozumiała. Opinia publiczna słysząc, że rząd (jasne, że nie rząd, ale cała opozycja będzie forsować taki skrót myślowy) wypuszcza zwyrodnialca i zbrodniarza, zetnie owemu rządowi słupki o kilka procent. Minister Biernacki posuwa się do tego (raczej: istnieje takie przypuszczenie), że odgórnie każe podrzucić Mariuszowi T. rzekomą "pornografię dziecięcą i szczątki ludzkie", które chwilę później okazują się zdjęciami z kolonii oraz zębami. W obu przypadkach należącymi do rzeczonego już-nie-osadzonego. Władysław Frasyniuk przed chwilą w TVN-ie nazwał ministra idiotą. Słusznie. Ale o ile polityków konserwatywnych nierzadko podejrzewam o bycie idiotami – dają mi wszak słuszną pożywkę - nie spodziewałem się, że niejednego idiotę znajdę wśród swoich Facebookowych znajomych.
Ileż to razy na wallach swoich znajomych przeczytałem w ostatnich dniach, że oto "zwyrodnialca należało zabić", że "należy przywrócić karę śmierci", że "w żadnym wypadku nie powinno się go wypuszczać". Wszystkie tego typu wpisy napełniały mnie z jednej strony smutkiem, a z drugiej strony złością. Znajomych na Facebooku każdy ma takich, na jakich sobie zapracował. Pomijając Tomka Niecika i kilka gwiazdek porno, większość moich znajomych znam w świecie realnym, nierzadko cenię i ich, i ich towarzystwo. Nie spodziewałem się więc podobnych głosów.
Kiedy jakiś czas temu norweski wymiar sprawiedliwości w sprawie Andersa Breivika orzekł, jak orzekł, poczułem cywilizacyjną dumę. Dumę z tego, że należę do Europy, gdzie ludzkość może zachować się aż tak godnie i tak humanitarnie. Nie popaść w pułapkę zemsty, nie zrobić z psychopaty męczennika – przeciwnie – łagodnym jakby się zdawało wyrokiem zlekceważyć jego pobudki, jego przesłanie, a jego czyny (jakkolwiek makabryczne) potraktować jak nic nie znaczące fanaberie rozbisurmanionego dziecka. Naiwny myślałem, że norweski przykład będzie pewną nauczką zanim w naszym kraju rozgorzeje kolejna kretyńska dyskusja o karze śmierci. Naiwny. Myślałem...
Wielu fachowców zauważa, że tak jak w czasie wojny wietnamskiej żołnierze bardziej, niż śmierci bali się okaleczeń, tak przeciętny skazany za poważne zbrodnie od bezwarunkowego dożywocia wolałby karę śmierci. Z drugiej strony akceptuję również argument, że koszt utrzymania rzeczonego skazańca wobec groszowej diety dzieciaków z domu dziecka, to pokaźny wydatek. Rozumiem odruch emocjonalny, który dowartościowuje kodeks Hammurabiego. Wszystko to rozumiem. Rozumiem (choć uważam za wyjątkowo głupi, bo co innego zemsta w afekcie, a co innego racjonalne tworzenie prawa) argument ad personam: "A gdyby ktoś zrobił coś takiego twoim bliskim?". Rozumiem to wszystko. Ale nadal uważam, że ktoś optujący za karą śmierci musi być albo na etapie jeszcze przed rozsądną analizą problemu, albo musi być idiotą.
Bo – moi drodzy – gdzieś po drodze zapominacie o jednej bardzo ważnej rzeczy. Mordercę (pomijam dodatkowe smaczki w typie: pedofil, gwałciciel, etc.) czyni fakt, że raz: założył, że ma prawo popełnić morderstwo. Dwa: popełnił je. Teraz szybkie ćwiczenie myślowe. Decydujecie, że macie prawo zadecydować o czyimś życiu. Sprawiacie, że system w którym funkcjonujecie faktycznie komuś (nieważne owego przewiny) życie odbiera. Czy paralela nie jest oczywista? Różnica tylko w bieli rękawiczek. Ale pójdźmy dalej, ćwiczmy nasze mózgownice. Co jeśli ktoś zabiłby młodego austriackiego chłopca? Świetnego z plastyki, grzecznego, choć trochę odludka. Tak gdzieś u początków XX wieku. Czy byłby to morderca dzieci, jak Mariusz T., czy może bohater, który wybawił ludzkość od Hitlera? Albo jeszcze z innej strony: w Waszym imieniu o odebraniu komuś życia orzeka jakiś sędzia. Życie zostaje odebrane. Kto ponosi za to moralną odpowiedzialność? Sędzia wydający wyrok? Parlament, który zatwierdził umożliwiającą ów wyrok ustawę? Autor ustawy? A może obywatele, którzy głosowali na parlament, w którym taka ustawa mogła powstać? Życie za życie. Kto beknie za osobę straconą? Sędzia, parlamentarzysta, czy może Ty, wyborco i kary śmierci zwolenniku?
"Uciąć rękę złodziejowi", "gwałcicielowi uciąć jaja", etc... Całe doświadczenie cywilizacyjne, jakie za nami stoi, cały humanistyczny dorobek świata jest między innymi po to, żeby kiedyś (zapewne nigdy) doprowadzić do utopijnej sytuacji, w której nie będzie istnieć zemsta, agresja, okrucieństwo. Pal go sześć w jakiego zwyrodnialca są one wymierzone. Pal sześć jak bardzo by na najsurowsze kary nie zasługiwał. Pamiętajcie tylko o jednym. Zadawanie cierpienia – każde – nawet w przypadkach skrajnych zwyczajnie upodabnia Was do tych, których każecie. Nawet jeśli chcecie robić to poprzez rozbudowany system sądowo-penitencjarny. Swoimi białymi rękawiczkami równie dobrze możecie podetrzeć dupę.
Kara śmierci zaprzecza wszystkiemu, co humanistyczne. Przekreśla to, jak daleko zaszliśmy próbując oddalić się od zwierzęcia. Od "bestii", jak wedle ustawy mamy nazywać ekstremalne przypadki przestępców. Jej brak w cywilizowanej Europie to nasz wielki dorobek. I nawet jeśli wydaje się Wam, że taka, czy inna kara jest zbyt łagodna, to pamiętajcie, że to właśnie – łagodna kara, orzekana bez nienawiści i służąca raczej temu, by przestępcę od społeczeństwa odseparować, wyleczyć albo zresocjalizować (pomijam kwestię skuteczności resocjalizacji) świadczy o Was. O Waszej godności. O Waszym stopniu ucywilizowania. O Waszych standardach etycznych. O tym, jak bardzo różnicie się od Mariusza T.
Proszę, pamiętajcie o tym, kiedy następnym razem pod naporem chwili, emocji, czy zwyczajnie z jakiejś głebokiej frustracji zapragniecie wydawać ekstremalne sądy, rozporządzać czyimś życiem, choćby najbardziej podłym i parszywym. Nie każcie widzieć w Was idiotów, albo "bestie". Nie bądźcie domorosłymi Mariuszami T., od owego różniącymi się najwyżej tym, że boicie się dać upust swojej bestii własnoręcznie.
np. takie coś: http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-zbigniewa-kuzmiuka/73833-beda-krecic-lody-ale-bez-rozglosu-utajnienie-danych-wykonawcy-i-kwoty-zamowienia-w-przypadku-zamowien-publicznych-jest-wprost-zacheceniem-do-korupcji
odpowiedz
Zgłoś wpis
Robin - niezalogowany
2014-02-14 12:36:08
Zgoda co do humanizmu, aczkolwiek nie wiem czy bym się tak bardzo zgadzał gdyby krzywda ze strony jakiegoś "Trynkiewicza" spotkała kogoś z moich bliskich. Jednak myślę że akurat pies leży gdzie indziej pogrzebany i nie wiem czy na pewno w zbijaniu komuś słupków. Zawsze kiedy podnosi się jakiś taki szum medialny, zastanawia mnie kto tam za kulisami kręci swoje lody i nie chce żeby opinia publiczna zwracała na to uwagę. Skok na OFE, lasy państwowe, coś jeszcze bardziej intratnego...?
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
np. takie coś: http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-zbigniewa-kuzmiuka/73833-beda-krecic-lody-ale-bez-rozglosu-utajnienie-danych-wykonawcy-i-kwoty-zamowienia-w-przypadku-zamowien-publicznych-jest-wprost-zacheceniem-do-korupcji
Zgoda co do humanizmu, aczkolwiek nie wiem czy bym się tak bardzo zgadzał gdyby krzywda ze strony jakiegoś "Trynkiewicza" spotkała kogoś z moich bliskich. Jednak myślę że akurat pies leży gdzie indziej pogrzebany i nie wiem czy na pewno w zbijaniu komuś słupków. Zawsze kiedy podnosi się jakiś taki szum medialny, zastanawia mnie kto tam za kulisami kręci swoje lody i nie chce żeby opinia publiczna zwracała na to uwagę. Skok na OFE, lasy państwowe, coś jeszcze bardziej intratnego...?