...wrze. A zaczęło się niewinnie. Od wolty niejakiego profesora Chazana, który odmawiając pacjentce należącego się jej prawa do aborcji spowodował narodziny potworka. Zbiegło się to w czasie z momentem, kiedy bardziej nawiedzeni lekarze zaczęli podpisywać tak zwaną "klauzulę sumienia" - dokument krzywo tłumaczący dlaczego ponad prawem i nauką stawiają zabobon.
Taki był początek. Wkrótce doszło do pokaźnej eskalacji do sektora spożywczego. Zachęceni przykładem katolickich fundamentalistów pośród białego personelu, muzułmanie przeniknęli do sklepów mięsnych i większych hurtowni rzeźniczych i poczęli pietystycznie sabotować produkcję wieprzowiny. Na brak tego typu mięsa w sklepach natychmiast zareagował rynek. Nastawieni na produkcję tusz wieprzowych rolnicy, w obliczu bankructwa i głodu, masowo popełniali samobójstwa. Całe rodziny konsumentów wyprzedawały domowe sprzęty, zakopane w słoikach bogactwa, żeby tylko dać radę kupować horrendalnie drogą wołowinę. Najbiedniejsi przestawili się na drób. Ale i wołowiny, i drobiu na rynku było niewiele, bowiem zwierzęta ubijano zgodnie z zasadami halaal, a więc wolniej, niż w normalnych warunkach.
Zachęceni przykładem muzułmanów wegetarianie postanowili przypuścić kontratak i przejąć rynek mięsa w Polandii. Po przeprowadzeniu skutecznej kampanii czarnego PR-u wymierzonej w wyznawców islamu, wprowadzili swoich agentów do wszystkich masarskich placówek i skutecznie sabotowali wszelką produkcję. Wkrótce z rynku zniknęło jakiekolwiek mięso i co młodsi obywatele szynkę znali jedynie z archiwalnych filmów. Na wsiach kwitł czarny rynek chowu i uboju tuczników, jednak wskutek porozumienia między muzułmanami, a wegetarianami, które kończyło wieloletni konflikt, działalność taką, zgodnie z szariackimi wytycznymi, karano śmiercią. Ziemie pozostałe po straconych w ten sposób rolnikach przekazywano przymykającemu na nowe zwyczaje kościołowi katolickiemu i niezależnie od geograficznego położenia, wcielano do parafii Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie. Kolejna fala zamętu miała miejsce, gdy do walki stanęli witarianie, broniąc tych warzyw, których zbiór powodował śmierć rośliny. Jak i pastafarianie, święcie przekonani, że spożywanie makaronów jest desakracją ich bóstwa. Ich wolta nie potrwała jednak długo. Powodem były konflikty wewnętrzne, a mianowicie mniejszość, która twierdziła, że wcale nie jest to desakracja, ale eucharystia.
Kiedy inne religie i światopoglądy zajęte były walką w sektorze spożywczym, szpitale przejęli Żydzi. Określenie "biały personel" wkrótce zostało zastąpione "czarnym personelem w kapeluszach", większość stanu osobowego w służbie zdrowia stanowili bowiem chasydzi. Masowo rzezano dzieci płci męskiej, a w bardziej skomplikowanych kwestiach medycznych uciekano się do mądrości "Sefer chasidim". Wkrótce Polandia mogła cieszyć się niechlubną opinią kraju, w którym średnia długość życia obywatela była najniższa w Europie. Z chasydami poczęły walczyć lesbijskie komanda, które metodą doboru płciowego polegającą na zabijaniu męskich noworodków, chciały stworzyć idealnie harmonijne i pozbawione agresji społeczeństwo. Może i by się udało, gdyby nie wyłoniona z ultrakatolickich kręgów Walcząca Sekta Mizoginów, którzy przeciwdziałali lesbijskiemu panoszeniu się organizując bojówki, których jedynym celem było gwałcenie homoseksualnych kobiet. Episkopat oficjalnie pochwalił to, jak WSM chwalebnie broniło patriarchalnej katolickiej tradycji. Przymykał też oko na fakt, że niektóre (część mediów podaje, że większość) ofiary gwałtów miały od trzech do dwunastu lat.
Ten sam episkopat ogłosił wszystkie dni kalendarzowe świętami kościelnymi, a więc dniami wolnymi od pracy. Zakaz pracy doprowadził do finalnego zawalenia się gospodarki. Uzbrojone bandy głodujących szabrowały sklepy, włamywały się do mieszkań. Rozprzestrzeniał się kanibalizm. Drogi, ze względu na ilość trupów stały się nieprzejezdne. Na pomoc, z Ugandy, wezwano Jana Chrzciciela Bashoborę, znanego umiejętności wskrzeszania zmarłych. Ów w pocie czoła począł ożywiać ofiary zajść, wywołując przy tym pokaźnych rozmiarów katastrofę w postaci epidemii zombie.
Z USA przybyły do Polandii rzesze zielonoświątkowców, którzy wierzyli, że zombie są groźni tylko do momentu chrztu w jeziorze. Próby chrzczenia żywych trupów spaliły jednak na panewce, a misjonarze byli masowo gryzieni. Ogłoszono kwarantannę. Granice Polandii zamknięto. Patrolowały je śmigłowce NATO, próbując nie dopuścić, by krytyczna sytuacja rozlała się na inne regiony Europy...
Religia - wiadomo - to upiór mózgu. Nieważne, która - na przestrzeni wieków zrobiły ludziom bardzo wiele krzywdy. Dodatkowo w czasie, kiedy - zdawałoby się - króluje nauka i rozum, hydra stale podnosi łeb. Teraźniejszy łeb jest wyjątkowo paskudny. A imię jego Chazan. Co robić? Rzecz bardzo prosta. Niech lekarze, którzy tak chętnie zasłaniają się sumieniem, kiedy jest ono w sprzeczności z polskim prawem, zrezygnują z etatów w państwowej służbie zdrowia. Niech prowadzą prywatną praktykę, gdzie nikt nie będzie ich przymuszał do moralnych kompromisów. Nie robią tego? Dlaczego? Może dlatego, że łatwiej - w imię przekonań - skazać kogoś na nieszczęście, utratę zdrowia, czy cierpienie, niż siebie na spadek dochodów? Łamanie prawa w normalnych warunkach jest przestępstwem. Kiedy natomiast ktoś popełniając je, wyciera sobie pysk rzekomymi, nawet najbardziej abstrakcyjnymi wartościami, przestępstwo staje się "chwalebną obroną" owych "wartości". Basta. Czas się obudzić i to zrozumieć. Zanim na ulicach pojawią się zombie.
Komentarze opinie