
Odkąd prezydent się uparł na budowę pasa startowego na Krywlanach, nie ustają zapewnienia, że to wszystko da się rozbudować do potrzeb lotniska. Często nawet pada nazwa Lotnisko Krywlany. Z lotniska będzie ono miało tylko nazwę, bo jak pisaliśmy wielokrotnie, nie ma szans na żadne loty rejsowe. Do tego, urzędnicy sami przekazali, że ruch lotniczy jest już w zasadzie niemożliwy.
W ubiegłym tygodniu podpisana została uroczyście umowa na przekazanie pieniędzy na budowę pasa startowego na Krywlanach. Będzie to w rzeczywistości pasek startowy, z którego będzie mógł skorzystać każdy, jeśli tylko ma swój własny samolot. Takich osób w Białymstoku jest bardzo niewiele. Zapewne można takich ludzi na palcach policzyć. Nagłe zapewnienia o tym, że da się stamtąd odlecieć i przylecieć mają się nijak do informacji, które wychodziły z tego samego urzędu miejskiego jeszcze kilka miesięcy wcześniej i kilka lat wcześniej.
Bo to, że obecna ekipa rządząca nie ma żadnego pomysłu na Białystok, widać od dawna. W stolicy Podlasia nie powstało nic innego, co robiły inne gminy w Polsce, począwszy od Moniek, Grajewa czy Bielsk Podlaski, skończywszy na Pcimiu. W ubiegłym roku mieliśmy akurat okazję gościć w Pcimiu na południu Polski i to aż cztery razy. Wyobraźcie sobie, że też mają tam nowiutkie drogi, zabudowę, sklepy wielkopowierzchniowe. Różnica jest taka, że ludzie tam mieszkający mają o połowę bliżej do lotniska niż mieszkańcy Białegostoku. Pcim jest położony w już praktycznie górach, więc swojego lotniska nie budował. Tymczasem Białystok leży na terenie nizinnym, ale lotniska na Krywlanach nie zbuduje, ani pasa nie rozbuduje. Dlaczego? Wyjaśniała to między innymi dyrektorka departamentu urbanistyki w urzędzie miejskim już ponad dwa lata temu.
- Ten wyższy budynek jest w ocenie Urzędu Lotnictwa Cywilnego przeszkodą lotniczą. Trudno powiedzieć, dlaczego urząd zwrócił uwagę na tego rodzaju przeszkody dopiero wtedy, gdy wydawana była decyzja na kolejną wysoką zabudowę w bezpośrednim sąsiedztwie – wyjaśniła radnym urzędniczka.
Tym wyższym budynkiem jest słynna „maczuga” przy Kaczorowskiego. Biało-niebieski koszmarek został wybudowany kilka lat temu, kiedy prezydent jeszcze się nie upierał na pas startowy na Krywlanach. Tak się składa, że ten wieżowiec znajduje się na trasie korytarza lotniczego. I gdyby faktycznie lotnisko w Białymstoku miało kiedykolwiek zostać wybudowane, „maczugę” trzeba by było rozebrać z kilku pięter. Czy to realne? Z punktu widzenia technologicznego, pewnie tak. Z punktu widzenia każdego innego, kompletnie nie. Identycznie rzecz się ma z wieżowcami przy ulicy Wiadukt. Ich także nie powinno być i to wcale. W tym miejscu mogłyby się znaleźć budynki wysokie na co najwyżej dwa piętra. A przecież są o wiele wyższe.
To nie wszystko, bo na rogu Wiejskiej i Kopernika także rozpoczęła się budowa bloków wielorodzinnych. Będą miały stanowczo za dużo pięter, aby mogły nad nimi latać jakiekolwiek samoloty pasażerskie na Krywlany. Plan dopuszczający ich budowę był radnym przedkładany tyle razy, aż w końcu go przyjęli. Kto te plany przedkładał? Ci sami urzędnicy, tego samego prezydenta, który teraz twierdzi, że Krywlany da się rozbudować do potrzeb lotniska z regularnymi rejsami.
- Mamy oto w Białymstoku budynek który może nie spełniać norm bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej. Co więcej góruje nad zupełnie nieadekwatnym dla takiej wysokości kwartałem, a za sąsiada ma piętrowy, zabytkowy, dom drewniany. Ktoś to zaprojektował, ktoś na to pozwolił, ktoś temu przyklasnął. Takie projekty były owocem sprawowania rządów Prezydenta Truskolaskiego z Platformy Obywatelskiej i klubu radnych z Platformy Obywatelskiej – tak oceniał nieco ponad dwa lata temu sytuację planistyczną przy Kaczorowskiego szef komisji zagospodarowania przestrzennego, radny Konrad Zieleniecki.
Ten radny, podobnie jak i reszta radnych, nie wiedzieli wówczas, że niewiele później będą zajmować się uchwałą w sprawie pasa startowego. Przyjęli plany zagospodarowania przestrzennego, które przygotowali urzędnicy Tadeusza Truskolaskiego. Jeśli i ci urzędnicy nie wiedzieli, że prezydent przymierza się do budowy pasa startowego na Krywlanach, to nie można wysnuć innego wniosku jak ten, że w urzędzie miejskim panuje bałagan. To raczej lekkie określenie wobec tego z czym mamy do czynienia. Bo właśnie wydajemy publiczne pieniądze na pas startowy, z którego nie da się skorzystać w przyszłości w sposób oczekiwany przez mieszkańców. I w sposób, który przecież przedstawia sam prezydent – że Krywlany da się rozbudować do potrzeb transportu powietrznego, z lotami rejsowymi.
- Wysokiej klasy biurowce są bardzo oczekiwane przez mieszkańców. Wszyscy przecież mówią, że powinni tu przyjeżdżać inwestorzy. Zasadnym więc byłoby, aby mieli gdzie prowadzić działalność. Inwestor planuje w tym miejscu takie biurowce i większą ilość punktów usługowych – wyjaśniała także około dwóch lat temu Agnieszka Rzosińska, szefowa Departamentu Urbanistyki w Urzędzie Miejskim.
Te biurowce miałyby powstać tuż obok „maczugi”, czyli w korytarzu lotniczym. O to zabiega inwestor, który kupił tereny po byłym Markecie ABC. I takie plany radnym urzędnicy także przedkładali pod głosowanie. Ale w tej sprawie jeszcze uchwała nie została przyjęta. Za to została przyjęta na kolejnym osiedlu, które znajduje się w zasadzie w bliskim sąsiedztwie budowanego pasa startowego – bo na osiedlu Mickiewicza. Urzędnicy przekonywali, że chodzi tylko o naniesienie poprawek do istniejących planów, tam gdzie popełnili błąd. Ale nie jest żadną tajemnicą, że właśnie tam budową wieżowców są zainteresowani inni deweloperzy. I nie chodzi o dwupiętrowe bloki, ale znacznie wyższe.
Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, to w opracowaniu dotyczącym potencjalnej budowy lotniska, znajdziemy także zapisy odnoszące się do niezbędnych zmian w przestrzeni publicznej. Między innymi latarnie uliczne trzeba by było wymienić prawie na całej długości ulicy Mickiewicza. Trzeba by było je skrócić, bo w tej chwili są za wysokie. Mogą zagrażać samolotom. A dopóki zagrażają samolotom, podobnie jak już istniejąca zabudowa – nie ma szans, że Urząd Lotnictwa Cywilnego zatwierdzi zgodę na użytkowanie lotniska do potrzeb ruchu pasażerskiego o jakim myślą białostoczanie.
Prezydent obiecał, że nie pojawi się na otwarciu pasa startowego na Krywlanach. Obiecał to radnym, którzy od początku twierdzili, że cała inwestycja jest obliczona wyłącznie na potrzeby kampanii wyborczej, której finał ma odbyć się jesienią. W tych okolicznościach lepiej byłoby, aby prezydent faktycznie się nie pojawiał i nie ośmieszał się swoim paskiem startowym. A dziś tak naprawdę trzeba wiedzieć, że o lotnisku pasażerskim na białostockich Krywlanach należy zapomnieć raz na zawsze.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Proszę nieustannie nie mylić pojęcia lotniska z portem lotniczym.
O tym, że budynek będzie przeszkadzał było wiadomo jak powstawał. Jednak wtedy PO i PSL chcieli budować lotnisko w Topolanach, To był debilizm, ale poszło na niego wiele milionów. Ostatecznie za pieniądze na lotnisko buduje się idiotyczną estakadę do Supraśla za 120mln. Być może na Krywlanach dałoby się zrobić małe lotnisko zmieniając położenie pasa, zmieniając kąt nalotu. Jednak trzeba naprawdę chcieć budować lotnisko, a nie udawać. Tereny są bardzo łakomym kąskiem dla deweloperów
Szanowna pani redaktor, prawdziwy ekspert od lotnictwa nie powinien mylić pojęć lotniska i portu lotniczego. Loty rejsowe są obsługiwane przez porty lotnicze.
No i co ? Gdyby nie DDB nie wiedzielibyśmy co w trawie piszczy. .
Brawo Pani Redaktor, szkoda że tylko Pani jedna zajmuje się tym przekrętem w postaci paska startowego dla kolesi Truskolaskiego! Ludziom trzeba otworzyć oczy i nie pozwolić na bezsensowną wycinkę lasu Solnickiego!
W czasach przed obecną ekipą urzędników obowiązywała żelazna zasada aby chronić tereny wokół lotniska przed zabudową uniemożliwiającą funkcjonowanie lotniska. Tereny w strefie wzlotów i lądowań były więc stosunkowo tanie. Kupili je najwidoczniej deweloperzy . Zakazy zdjęto i mamy to co mamy. Urzędnicy mówią że w Urzędzie leżą głęboko schowane plany z długim pasem. Mickiewicza byłaby na pewnym odcinku zagłębiona w tunelu bo górą planowano końcowy odcinek pasa. Do tego miasto trzymało odpowiednie rezerwy terenów. Może poprzednie ekipy nie budowały lotniska ale wiedziały że teren i warunki należy zachować dla przyszłych pokoleń.
A pamiętacie taki artykuł w Kurierze Porannym Pana Malety, po zablokowaniu regionalnego portu przez zielona mafię i urzędników najwyższego szczebla? Ten artykuł brzmiał: "To nie jest brzytwa za Krywlany". Autor pisał mieszając fakty z bzdurami. Ale język już wtedy był grypserski, jakby z przyszłej celi aresztowanego Gawłowskiego...., jeśli cokolwiek mogę Redakcji zasugerować. Tak sobie myślę, że wyjaśnienie do korzeni sprawy podlaskiego lotniska regionalnego może oznaczać upadek bardzo wielu prominentnych polityków, ale też pewnych nierzetelnych dziennikarzy, co utoruje drogę rozwojowi takim mediom jak DDB24. Amen