
Co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć kuriozalne słowa, padły z ust posła Konfederacji Roberta Winnickiego. Powiedział, że policjanci powinni sobie sami interpretować przepisy podczas interwencji. Uważa on, że legitymowanie uczestników nielegalnych zgromadzeń i wystawianie im mandatów, to przesada.
Poseł Konfederacji Robert Winnicki znów pojawił się w Białymstoku. Tym razem po to, aby przekazać dziennikarzom swoją ocenę pracy białostockiej Policji. Bezpośrednim powodem tej aktywności posła Winnickiego była interwencja mundurowych wobec osób ćwiczących w miejscu publicznym. Najpierw, bo w minioną sobotę na Rynku Kościuszki, a dzień później w Parku Antoniuk. Poseł Winnicki uważa, że reakcja i zachowanie Policji było przesadą.
- Czy naprawdę policjanci nie mają nic do roboty, czy już nie ma przestępczości w naszym państwie? Nie ma kradzieży? Nie ma rozbojów? Nie ma pobić? Nie ma tego typu rzeczy? No przecież to są rzeczy absurdalne, szanowni państwo. Ja sobie zdaję sprawę, że Policja państwowa musi działać w granicach zakreślonych przez rząd i poleceń, które wydają rządzący. Ja sobie zdaję sprawę, że ostateczna instancja jest w MSW w Warszawie. Ale jest też kwestia podejścia i wykonywania – mówił w Białymstoku poseł Winnicki.
Skoro zdaje sobie z tego sprawę, to przy okazji poseł mógłby przed konferencją prasową sprawdzić, ile interwencji policjanci podejmują każdego dnia. W tym wobec rozbojów, kradzieży, pobić, pijanych kierowców, handlu narkotykami, awantur domowych, aktów wandalizmu, prób samobójczych, pomocy seniorom i w wielu innych przypadkach. I fakt, Policja działa na podstawie poleceń przełożonych i przepisów, którymi dysponuje.
Dlatego kuriozalnie zabrzmiały kolejne słowa, w których poseł Konfederacji zauważył, że te przepisy, policjanci powinni sobie sami interpretować i podejmować stosowne do interpretacji działania. Bo inaczej nie można i nie da się zrozumieć, tego co powiedział pod budynkiem Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. I być może poseł Winnicki nie zdawał sobie sprawy, że gdyby policjanci posłuchali jego, a nie przełożonych, doszłoby do podejmowania czynności na podstawie własnych interpretacji oraz przemyśleń. Co w prostej drodze prowadziłoby do anarchii.
- Moim zdaniem Policja powinna zwrócić uwagę i ewentualnie wylegitymować jedną osobę, jako organizatora zgromadzenia i przekazać sprawę dalej, zgłaszając, że nastąpiło takie wydarzenie – mówił poseł Winnicki w kontekście interwencji Policji wobec osób ćwiczących w Białymstoku. – Interpretacja przepisów jest też do oceny – dodał.
I zauważył jeszcze, że sądy w Polsce podważają przepisy ustalone i wprowadzone przez rząd. Co powoduje, że żyjemy w pewnej próżni prawnej. Zatem kwestia prawna jest otwarta w tym zakresie. Z tym, że ta kwestia prawna nie należy do oceny Policji, tylko sądów. Policja nie ma prawa bowiem stawiać się w roli sądów i oceniać przepisów pod kątem ich legalności. Gdyby tak było, to właśnie mielibyśmy do czynienia z anarchią i chaosem. I wydaje się, że poseł takie rzeczy powinien wiedzieć.
W każdym razie poseł Robert Winnicki przekazał dziennikarzom, że po konferencji prasowej pójdzie spotkać się z komendantem miejskim Policji, choć nie przekazał, co z takiego spotkania miałoby wyniknąć. Bo przepisy od tego się nie zmienią, a Policja nie ma innych, jak tylko te, na których i w oparciu o które obecnie działa.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mam wrażenie, że Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska nie zrozumiała to co było powiedziane na konferencji. Nie chodzi o "własną" interpretację prawa tylko o interpretacją zgodną z linią orzeczniczą sądów. Jeżeli Sądy stwierdzają jednoznacznie, że rozporządzenie jest bezprawne to policjanci je egzekwując dopuszczają się złamania prawa. Nie mogą się też tłumaczyć rozkazem z góry, gdyż ustawa o policji mówi o tym, że policjant ma prawo i obowiązek nie wykonać rozkazu który jest niezgodny z prawem.