Praca na emigracji na pewno jest lepiej płatna niż w Polsce. Ma jednak swoje minusy. Rozłąka, ciągłe życie na walizkach i brak poczucia, że się jest u siebie, trudno znieść to na co dzień. Niektórzy nie dają rady.
Zapowiedzi rządu, że w Polsce przybędzie więcej miejsc pracy, która miała być także lepiej płatna, skończyły się na płomiennych mowach przedwyborczych. Białostoczanie nadal chętnie wyjeżdżają do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Belgii. Zostawiają tu swoich bliskich, bo trudno znaleźć tanie mieszkanie w obcym kraju. Po kilku latach czasami nie mają do czego wrócić. Podobny los spotkał Pana Tadeusza Lisowskiego, który ponad 6 lat pracował w Niemczech pod granicą francuską.
- Zawsze przyjeżdżałem na wszystkie święta, zabierałem synów do siebie na wakacje, na tydzień, albo dwa. Zawsze też byłem w rocznicę naszego ślubu. Teraz nie mam już nic. Żona znalazła sobie kogoś innego i czeka mnie rozwód. Nawet nic mi nie powiedziała. Dowiedziałem się przez przypadek, kiedy przyjechałem, by zrobić wszystkim niespodziankę – mówi prawie ze łzami w oczach. – A to mnie czekała niespodzianka i to przykra. Przyjechałem a tu wszystko puste, nie ma mebli, nie ma nic, nawet prezenty, które kupiłem dzieciom zniknęły.
Podobnych przypadków jest znacznie więcej. Długa rozłąka i pogoń za pieniądzem rozluźnia więzy rodzinne i trudno jest potem nauczyć się żyć ze sobą na nowo. W takich sytuacjach, aby utrzymać rodzinę razem, lepiej jest żyć skromniej, w kraju lub za granicą, ale razem.
Komentarze opinie