
Tak zwana służba mieszkańcom w wydaniu białostockim najczęściej oznacza dla mieszkańców użeranie się i walkę – albo z urzędnikami, albo z radnymi. Przekonali się o tym i to po raz kolejny mieszkańcy Dojlid, którzy robili co mogli, aby powstrzymać budowę wysokich bloków na terenie „Sklejek”.
Sprawa budowy bloków na terenie zakładu znanym powszechnie pod nazwą „Sklejki” ma swoją wieloletnią historię. Pierwszy raz, około 10 lat temu, kiedy pojawiła się dyskusja na temat budowy wielopiętrowych bloków wielorodzinnych, na posiedzenie Komisji Zagospodarowania Przestrzennego urzędnicy białostockiego magistratu przyszli zwyczajnie z ulotkami prywatnego dewelopera. Widać było na nich wizualizację nowego osiedla i od razu urzędnicy zaczęli przekonywać radnych, a także obecnych wtedy mieszkańców, że to będzie dobre, ładne i w ogóle potrzebne.
Choć ta sytuacja powinna być przedmiotem zainteresowania służb lub przynajmniej prokuratury, nic takiego się nie zadziało. Urzędnicy z prezydentem na czele nie widzieli nic niestosownego w tym, że urzędnicy przychodzą rozmawiać o planach zagospodarowania przestrzennego z materiałami prywatnej firmy deweloperskiej. I sprawa przycichał na kilka lat. Choć nie tak do końca, ponieważ mieszkańcy od razu przystąpili do obrony i ochrony swojego osiedla. Postulowali utworzenie parku kulturowego, bo osiedle Dojlidy wciąż posiada zabytkową i niemal nienaruszoną tkankę urbanistyczną i architektoniczną.
Tak było do minionego poniedziałku, bo walka o zachowanie osiedla bez bloków wielorodzinnych dobiegła końca. Bez zaskoczenia. Bloki będą i to nawet siedmiopiętowe. Głos mieszkańców nie został wzięty pod uwagę, którzy zwracali uwagę, że budowa bloków w pobliżu cieków wodnych skończy się jeszcze większym problemem z zalewaniem niż ma to miejsce obecnie.
- Będziemy mieli dodatkowych od 6 do 8 tysięcy mieszkańców, co oznacza potrojenie liczby mieszkańców, którzy zamieszkują obszar od ulicy Nowowarszawskiej aż po Olmonty. Zwracam uwagę, że tu mamy osiedla domów jednorodzinnych – mówił na sesji Rady Miasta Maciej Rowiński – Jabłokow, który od samego początku walczy o to, aby bloki nie były budowane.
Ważne? Okazało się, że nie. I choć tym razem przynajmniej nie było ulotek prywatnej firmy deweloperskiej, ale za to byli przedstawiciele innej firmy – Biaformu, którzy chcą przenieść zakład produkcyjny do Wasilkowa. I to właśnie ten powód stał się głównym, który przesądził o decyzji radnych. Bo radni postanowili wesprzeć prywatną firmę swoim głosowaniem, aby ta mogła drożej sprzedać grunty. Wszak grunty z przeznaczeniem do zabudowy przemysłowej są o wiele tańsze niż grunty przeznaczone pod zabudowę wielorodzinną.
Jest to już kolejna sytuacja w Białymstoku, w której radni zagłosowali zgodnie z interesem prywatnego przedsiębiorcy, a na przekór mieszkańcom, którzy sprzeciwiali się budowie bloków. Na początku bieżącej kadencji taka sytuacja miała miejsce podczas głosowania nad planami miejscowymi dla ulicy Jurowieckiej i terenów po dawnym dworcu PKS.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie