Reklama

Reforma szkolnictwa po białostocku, czyli róbta co chceta

Za kilka miesięcy w całej Polsce, a więc i w Białymstoku, ma już nie być gimnazjów. Wszystkie samorządy muszą się przygotować do zupełnie innej organizacji oświaty na własnym terenie w związku z nową ustawą. Tymczasem w Białymstoku o zmianach i nowej organizacji właściwie decyduje kto popadnie i nie ma żadnej koordynacji działań.

Już około dwa miesiące temu podczas posiedzenia Komisji Oświaty białostockiej Rady Miasta dyskutowano nad tym, jak ma wyglądać szkolnictwo w kontekście planowanych zmian. Wówczas, choć nie było jeszcze w Sejmie przegłosowanej nowej ustawy, ale wiadomo było, że rząd nie wycofa się ze swojego pomysłu. Radni i pracownicy białostockiej oświaty dopytywali obecnego na posiedzeniu Adam Polińskiego, jak samorząd zamierza przygotować się do zmian, jak ma zamiar zorganizować szkolnictwo w nowej rzeczywistości, ilu nauczycieli będzie musiało szukać sobie nowego zajęcia, do których szkół będą przenoszeni uczniowie? Pytań zresztą było nawet jeszcze więcej.

- W tej sprawie powinni się dogadać rodzice z dyrektorami szkół i sami nauczyciele. Tak będzie najlepiej dla wszystkich – powiedział Adam Poliński, zastępca prezydenta Białegostoku.

Była to dość śmiała, ale i kuriozalna wypowiedź, ponieważ wniosek z tego płynął taki, że władze miasta umywają ręce od organizacji oświaty według nowych przepisów. I jeszcze na tamtym etapie, około dwóch miesięcy temu, można było zrozumieć tego rodzaju postępowanie, bo nie było wiadomo w jakim kształcie finalnie zostanie przyjęta ustawa. Dziś już wiadomo, choć brakuje jeszcze podpisu prezydenta RP. Ale jeśli chodzi o Białystok, to w kontekście organizacji oświaty w naszym mieście, jesteśmy dokładnie tam samo, gdzie byliśmy dwa miesiące temu… z drobnymi wyjątkami.

O organizacji szkół i nowych klas dyskutują obecnie rodzice oraz dyrektorzy szkół. Nie wiadomo, które gimnazja zmienią się w podstawówki, które podstawówki będą w stanie przyjąć gimnazjalistów. Panuje totalny chaos i ludzie zaczynają się ze sobą kłócić. W wielu placówkach przeprowadzane są jakieś sondaże, odnośnie przerzucenia uczniów, w innych z kolei o przyjęciu nowych. Co ciekawe – niektórzy z dyrektorów szkół takie sondaże uważają za zamknięcie tematu i brak możliwości negocjacji. W niektórych placówkach wypowiadać się mogą rodzice, w jeszcze innych tylko rada rodziców, a dyrektorzy szkół ustalają coś z departamentem edukacji, po czym informują, że klamka zapadła i nie ma możliwości zmian.

Nasza redakcja dostaje coraz więcej maili i telefonów od rozdrażnionych rodziców, którzy nie wiedzą co robić, jak w tej sytuacji się zachować i z kim tak naprawdę mają rozmawiać w sprawie przyszłości szkół, do których chodzą ich dzieci. Tylko w ubiegłym tygodniu dostaliśmy kilka próśb o zainteresowanie się tematem wdrażania nowej ustawy oświatowej. Rodzice otrzymują sprzeczne informacje, albo takie, z którymi trudno im się zgodzić. Między innymi tak jest w szkole podstawowej nr 4 w Białymstoku. Rodzice napisali petycję, w której domagają się utworzenia szkoły podstawowej na bazie obecnie istniejącej. Bo tak się składa, że dyrekcja szkoły postanowiła się pozbyć z placówki obecnych szóstoklasistów – przynajmniej tak napisali nam rodzice.

My rodzice dzieci z klas szóstych żądamy kontynuacji edukacji naszych dzieci w Szkole Podstawowej nr 4 im. Sybiraków w Białymstoku. Przed reformą gimnazjalną szkoła była szkołą podstawową, a co za tym idzie była w stanie pomieścić wszystkie osiem roczników (klasy 1-8). Przymusowe przenoszenie dzieci do innych szkół odbiera im prawo wyboru. Podstawowym kryterium w podejmowaniu decyzji dotyczących dzieci powinno być ich dobro. Nadrzędnym zaś celem – zapewnienie im dobrej edukacji na zasadach równych szans i w warunkach gwarantujących im harmonijny rozwój emocjonalny, bez narażania na dodatkowy stres. Rodzice obawiają się, że edukacja ich dzieci zakończy się na poziomie klasy szóstej, a ponadto zmusza dzieci do zmiany szkoły i ukończenia dwóch ostatnich klas w innej placówce, w nowym, skonsolidowanym i odmiennie funkcjonującym środowisku. Rodzice wskazują na naruszenie prawa dziecka do nauki w warunkach bezpiecznych i zapewniających dziecku harmonijny rozwój (także emocjonalny)” – napisali rodzice do władz miasta.

Niemal identyczna sytuacja jest w kolejnej z placówek, chodzi o szkołę podstawową nr 1 w Białymstoku. Tam również rodzice nie zgadzają się na przenoszenie dzieci do innej ze szkół. Na dodatek dyrekcja szkoły nie za bardzo widzi potrzebę dialogu z nimi i twierdzi, że jest już uchwała Rady Miasta, która reguluje sprawę umieszczenia starszych dzieci w innej ze szkół, do której rodzice akurat woleliby swoich pociech nie posyłać. Co ciekawe, uchwała nie była jeszcze głosowana na posiedzeniu i nie wiadomo czy w ogóle będzie przyjęta.

- Nam powiedziano, że taki jest projekt uchwały i że już na nic się nie zdadzą nasze protesty. Usłyszeliśmy, że klamka zapadła, a nasze dzieci będą przeniesione do obecnego XIII liceum. Nie ma na to naszej zgody. Mamy wyznaczone spotkanie z wiceprezydentem Rudnickim na 10 stycznia i liczymy na to, że sytuacja ulegnie zmianie – mówi naszej redakcji jedna z przedstawicielem Rady Rodziców.

Cała sytuacja jest kuriozalna, bo nawet jeśli już jest przygotowany projekt uchwały Rady Miasta, to jeszcze przecież nikt nad nim nie głosował. Nie wiadomo, jaki kształt ostatecznie będzie miała taka uchwała, a przede wszystkim, czy w ogóle będzie przyjęta. Trudno zrozumieć, skąd dyrekcja placówki już wie, że nic się nie da zrobić i nie podejmuje się rozmowy z rodzicami. Trudno także zrozumieć, że władze miasta pozwalają na samodzielne podejmowanie decyzji w oparciu o nieistniejące jeszcze prawo – tak krajowe, jak i miejscowe.

Aktualnie w kraju trwają dyskusje nad przeprowadzeniem referendum w sprawie nowej reformy oświaty. Wiele władz samorządowych w Polsce nie chce jej i nawet przedstawiciele Związku Miast Polskich napisali list do prezydenta Andrzeja Dudy, aby ustawy nie podpisywał. Trudno jednak się spodziewać, że ustawa nie będzie podpisana, gdyż likwidacja gimnazjów znajdowała się w programie wyborczym nie tylko PiS, ale także i obecnego prezydenta.

W Białymstoku przygotowania do nowych rozwiązań w oświacie wydają się przebiegać własnym torem, nad którym nie ma żadnej koordynacji. Cała sytuacja powoduje chaos, zaś dyrekcje szkół szerzą dezinformację, zamiast zabrać się wspólnie z departamentem edukacji i kuratorem oświaty za rzeczowe przygotowanie placówek do ewentualnych zmian. Tymczasem 1 września zbliża się coraz szybciej, a wciąż nic nie wiadomo, co się stanie ani do tego czasu, ani tym bardziej, co będzie później.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-01-09 15:26:16

    Za obecny chaos organizacyjny nie odpowiada ani samorząd województwa podlaskiego, czy władze miejskie, ani podlaskie szkoły - za obecną sytuację odpowiada tylko i wyłącznie Prawo i Sprawiedliwość. Jedynym PiS-owskim argumentem za likwidacją gimnazjów jest argument w stylu: "Ja nie kończyłem gimnazjów, tylko 8-letnią podstawówkę i jakoś wyszedłem na ludzi".

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do