
Rosjanie poprzez komunikaty o wydobywaniu obiektów wybuchowych na Ukrainie starają się destabilizować sytuację, a także siać panikę i nieufność, zwłaszcza wobec władz. Opinię tę wyraził w Ukraińskim Radiu emerytowany pułkownik SBU Mychajło Prytula, komentując kolejną falę pseudomin w Kijowie.
Według niego obecny wzrost fałszywych min po względnej ciszy wiąże się przede wszystkim z rozpoczęciem nowego roku szkolnego.
- I oczywiście nasi wrogowie w ten czy inny sposób próbują zdestabilizować sytuację na Ukrainie i starają się zasiać panikę lub pewien niepokój, nieufność, zwłaszcza wobec władz. I w tym celu zaczynają takie rzeczy „rozpowszechniać”. Tym bardziej, że środki przekazu pozwalają na to czasami w taki sposób, że nie da się od razu zweryfikować źródła przekazu. W każdym przypadku pracownicy odpowiednich służb muszą zareagować i zweryfikować każdą informację. Bo nawet jeśli tak się stanie procent prawdopodobieństwa, że jest on niezawodny, wówczas w przypadku rzeczywistej detonacji należy zweryfikować i rozbroić ładunek wybuchowy. Choć każdemu z nas już trudno jest nawet pomyśleć, co może nas przestraszyć po wystrzale terytorium Ukrainy w systemy rakietowe i wszystko inne – zauważył ekspert.
Jego zdaniem masowość takich doniesień o minach wskazuje na zaangażowanie w to ukraińskiego wroga.
- Jeśli dzieci są chuliganami, to z reguły nie ma to charakteru masowego. W przypadku ataków wroga mamy do czynienia z masowym charakterem takich rzeczy. Mogą to być na przykład żarty i nieletni obywatele sąsiedniego państwa, którzy postanowili „upiornie” pobawić się względem Kijowa na przykład.
Prytula zauważył, że Rosjanie mogą to zrobić ze swojego terytorium, korzystając z różnych komunikatorów i środków komunikacji.
- I z reguły tak właśnie robią. Swoją drogą to samo robią nasi hakerzy, którzy w odpowiedzi na działania agresora starają się „sprawiać koszmary” Moskwie i informować ich o „wydobywaniu min”. Są takie przypadki. Dlatego fakt, że w odniesieniu do ich działań spotkał się z lustrzaną reakcją z naszej strony, ze strony tych samych „ochotników”, co tam – stwierdził ekspert.
Jest też przekonany, że obywatele Ukrainy wiedzą, że trzeba zachować czujność, bo żyjemy w warunkach wojny.
- Bo to my, obywatele, dbamy o własne bezpieczeństwo i patrzymy na to, co dzieje się wokół nas. To dzieje się we wszystkich krajach. Również w tych, które czasami znajdują się w stanie zagrożenia terrorystycznego i wojny od dziesięcioleci. Na przykład sam Izrael, w którym środki bezpieczeństwa są podejmowane bardzo ostrożnie, chociaż czasem ich nie widać – podsumował Prytula.
Agencja Ukrinform, 1 września po południu, dowiedziała się, że policja otrzymała informację o zbombardowaniu wszystkich szkół średnich w Kijowie. Przeprowadzono dokładną kontrolę, informacji nie potwierdzono .
4 września policja ponownie otrzymała zgłoszenie o zamachu bombowym na wszystkie szkoły średnie i uczelnie w Kijowie, które również nie zostało potwierdzone.
5 września nie potwierdzono informacji o zamachach bombowych na centra handlowo-rozrywkowe, dworce kolejowe i placówki medyczne w stolicy.
Jednocześnie, jak podają rosyjskie środki masowego przekazu, 4 września do masowych zgłoszeń o minach dotarły także szkoły i centra handlowe w Moskwie, a służby operacyjne Federacji Rosyjskiej przeprowadziły wyrywkową kontrolę obiektów.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Ukrinform)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie