Tak dalej żyć się nie da. Prośby i groźby nie pomagają. Każdego dnia rodzina Pana Tadeusza walczy ze smrodem we własnym mieszkaniu.
O problemie poinformował nas czytelnik, Pan Tadeusz Sarosiek z osiedla Piasta, który nie ma już sił by walczyć ze złośliwą sąsiadką.
- Ona na pewno robi to po złości. Prawie codziennie wypuszcza jakieś smrody z kapusty na klatkę schodową. To leci nam też i do okien. Nie wiem jak sama może wytrzymać tam w środku. Kiedyś zwróciłem jej uwagę, że koty, które trzyma sikają mi na wycieraczkę, że to strasznie śmierdzi. Jak ona się do mnie rzuciła wtedy i po kilku dniach koty zniknęły a zaczęło się coś właśnie to. Kapusta.
Sąsiadka nie chciała nam otworzyć drzwi, by porozmawiać. Rzuciła tylko ze środka, że nie rozumie o co chodzi i żeby dać jej spokój.
Pan Tadeusz nie wie już co robić. Chodził i prosił, groził, ale wszystko na nic. Nie ma jak wezwać służb.
- A kogo ja mam wezwać policję? Pogotowie? Straż Miejską? Nawet sanepid tu nie przyjedzie, bo mieszkanie to nie lokal gastronomiczny. Jesteśmy z żoną u kresu wytrzymałości. Jak tak dalej pójdzie może trzeba będzie w ogóle sprzedać mieszkanie i wyprowadzić się gdzie indziej. Nie widzę innego wyjścia.
Inni sąsiedzi nie chcieli zabierać głosu w tej sprawie.
Sąsiad dno. Tez takiego miałem i sie wyprowadzilem
sąsiadka na pewno kapustę kisiła i nie chciała się podzielić
To może niech wezwie psychiatrę. Tylko nie wiadomo czy dla siebie czy dla sąsiadki
kupię mieszkanie bez hipoteki ;)