Reklama

Sesja, której nie było. Prezydencki projekt podwyżki poborów wylądował w koszu

Nieco mniej pół godziny trwała nadzwyczajna sesja Rady Miasta zwołana na wniosek prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Prezydent twierdził, że złożył wniosek o jej zwołanie z inicjatywy sędziego Tomasza Kałużnego. Klub PiS mający większość w Radzie Miasta nie przyjął porządku obrad i zakończył sesję. "To nie jest temat na nadzwyczajną sesję" - tak brzmiało uzasadnienie radnych Prawa i Sprawiedliwości.

Zwołanie nadzwyczajnej sesji to inicjatywa sędziego Tomasza Kałużnego prowadzącego sprawę między prezydentem Truskolaskim a miastem. Prezydent nie godził się z obniżeniem mu pensji uchwalonym przez Radę Miasta i złożył pozew przeciw miasto, którego jest prezydentem. Sąd przesłuchał świadków i przed wydaniem wyroku wezwał strony do zawarcia porozumienia. Jeszcze w czasie obecności prezydenta w sali sądowej jego przedstawiciel złozył wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji.

Ale jeszcze przed sesją mniejszościowe kluby przeczuwały, że PiS nie zechce zajmować się sprawą podwyżki dla prezydenta. Aby nie dopuścić do zakończenia sesji bez przedstawienia stanowisk wszystkie kluby zaprezentowały swoje stanowiska. Pierwszy do ataku ruszył radny Maciej Biernacki, świeżoupieczony szef radnych PO.

Spotkaliśmy się, żeby zakończyć tę żenującą, dziecinną wojenkę. Sąd dał wam dzisiaj niepowtarzalną okazję, by wyjść z twarzą z całej tej sytuacji. Prezydent trochę ustąpi, wy trochę ustąpicie i cała sytuacja znajdzie swój spokojny finał. Dlatego chciałbym prosić, abyście skorzystali z tej szansy dzisiaj i przyjęli proponowaną uchwałę. Mieszkańcy naszego miasta mają dość tej wojenki i oczekują od nas żebyśmy ją szybko zakończyli, bo bardzo źle ją oceniają. Oczekują od nas pracy, rozwiązywania ich problemów, a nie politycznych wojenek i małych złośliwości. Dlatego proszę was, abyście przegłosowali porządek obrad, byście nie tchórzyli i podjęli ten temat, bo uciekając od tego tematu on nie zniknie. Wyrok sądu za chwilę się pojawi i będziemy musieli do niego wrócić - mówił Biernacki.

Wywołało to rozbawienie większości radnych PiS, którzy ripostowali "Ten wyrok już jest". Po Biernackim na mównicę wyszedł radny Henryk Dębowski, nowy szef klubu radnych PiS.

- Ta sesja została zwołana po to, aby podnieść pobory dla pana prezydenta. Ten projekt jest prywatnym interesem pana prezydenta Truskolaskiego. Nie wiem dlaczego ta sprawa jest nadzwyczajna. Powody dla których obniżono pobory dla prezydenta były merytoryczne i zostały przedstawione na sesji absolutoryjnej i w październiku, kiedy dyskutowaliśmy o obniżce. Ale wtedy pan prezydent opuścił salę wraz z urzędnikami i tymi wszystkimi, którzy dzisiaj nawołują do przyznania prezydentowi podwyżki. Żaden z powodów, dla których obniżono pobory nie przestał być aktualny.  Był moment, był czas do dyskusji. To nie jest z punktu widzenia miasta sprawa paląca, pilna. Rozumiem, że sąd skierował pana, panie prezydencie na mediacje, ale jakie to są mediacje, kiedy pan przed sądem wyjmuje gotowy projekt uchwały? Mediacje są wtedy, kiedy są jakieś propozycje, a pan z gotowym projektem uchwały przyszedł do sądu i sąd nas tutaj kieruje na mediacje. Takie rzeczy powinniśmy załatwiać podczas normalnej sesji rady miasta, ale pana prezydenta zazwyczaj na tych sesjach nie ma. Pan wyłącznie pozoruje tę próbę ugody. Proszę o głosowanie nad porządkiem obrad - mówił Dębowski.

Dębowski zwrócił też uwagę, że prezydent nadal nie pojawia się na posiedzeniach komisji oraz ucieka z większości sesji.

- Pan prezydent tylko otwiera sesje, a kiedy dyskutowane są naprawdę ważne sprawy to pana prezydenta na sali nie ma. Nie wiem czym się pan wtedy zajmuje, skoro mówi pan, że jest gotów do współpracy. Skoro mediacje i współpraca jest taka ważna, to dlaczego pana nie ma? - pytał retorycznie Dębowski.

Chwilę później radny Wojciech Koronkiewicz z Lewicy nawoływał do przyjęcia porządku obrad i rozpoczęcia rozmów.

- Jest teraz okazja do rozmów. Jesteśmy tu wszyscy na sali i to jest możliwość pierwszej rozmowy. Zachęcam, żebyśmy z niej skorzystali - mówił Koronkiewicz.

Mocno prezydenta poparły radne z klubu Tadeusza Truskolaskiego. Katarzyna Todorczuk wyjaśniała, że nadzwyczajna sesja jest niezbędna dlatego, że powody są nadzwyczajne.

Sesję nadzwyczajną zwołuje się z powodu wydarzeń niespodziewanych i nadzwyczajnych. To jest ta sytuacja, która wynikła niespodziewanie, bo sąd zasugerował mediacje. Do tego, by powrócić do poprzedniego wynagrodzenia pana prezydenta potrzebna jest uchwała rady miasta. Proszę o przyjęcie porządku - apelowała.

Jej koleżanka, Anna Augustyn przystąpiła do ataku.

Nie mamy argumentów, żeby Państwa przekonać, bo nie ma z państwa strony dobrej woli. Nie chcecie państwo zasiąść do mediacji. Pan radny Dębowski powiedział w mediach, że trzeba klęski żywiołowej, by zwołać nadzwyczajną sesję. Tak, mamy klęskę: zalewa nas fala nienawiści  - mówiła zbulwersowana.

Z apelem o dyskusję wystąpił też radny Sławomir Nazaruk z klubu PO, który wywołał wesołość przedstawiając się jako radny niezależny. Po czym natychmiast skorygował, że jest bezpartyjny. Nawiązując do okresu wielkanocnego wzywał do chrześcijańskiego przebaczania i rozmów.

W głosowaniu cała piętnastka radnych PiS jednomyślnie odrzuciła porządek obrad. Przeciw byli radni z PO i Klubu Truskolaskiego oraz radny Koronkiewicz. Wstrzymał się od głosu niedawny członek klubu TT - Dariusz Wasilewski.

Po sesji Tadeusz Truskolaski dość spokojnie udzielał wywiadów.

- To jest kwestia walki o zwykłą sprawiedliwość, o uczciwość i o ocenę pracy, na którą zasługuję. Tu nie chodzi tylko o finanse. Przed rokiem swoją decyzją w sprawie ulicy Sitarskiej zaoszczędziłem 4 miliony złotych. Przywrócenie mi poborów to raptem nieco ponad 40 tysięcy złotych. Zaoszczędziłem jedną dobrą decyzją tyle, że starczy na wiele lat opłacania pracy prezydenta - mówił po sesji Truskolaski, który nie wydawał się specjalnie zaskoczony przebiegiem wydarzeń.

- Byłem gotowy do mediacji i do ustępstw. Była moja propozycja, ale ja byłem też gotowy do autopoprawek i dyskusji. Nie ja rozpocząłem ten żenujący spektakl, a radni PiS-u obniżyli mi bezzasadnie pensję, traktując mnie w sposób dyskryminacyjny z punktu widzenia politycznego. Znowu zostałem dyskryminowany. Wysłuchałem dziś kolejnych epitetów. Pokornie je znoszę. Nie było siły argumentów ale argument siły. Nie wiem w czyim jest interesie, na pewno nie mieszkańców Białegostoku - podsumował prezydent.

Lekko wytrącony z równowagi był tylko przez chwilę, kiedy padło pytanie o jego powiązanie z sędzią Tomaszem Kałużnym.

- Nie mam z nic wspólnego - odpowiedział po krótkiej chwili wahania.

Nie jest do końca prawda. Tadeusz Truskolaski i Tomasz Kałużny są pracownikami naukowymi Uniwersytetu w Białymstoku. Sędzia ten odrzucał też wnioski o rejestrację stowarzyszenia osób poszkodowanych przez prezydenta. Zadziwiające jest też tempo pracy sądu nad tą sprawą. Sędzia wyznaczając rozprawę na 5 maja (2 maja zażądał dostarczenia protokołu z sesji) nie specjalnie przejmował się argumentami stron, że jest to termin tzw. długiego weekendu argumentując, że następny termin byłby w lipcu.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do