Reklama

Słowo po niedzieli: Opozycjonista za 2300

Nieszczęsny to kraj, nieszczęsna Ukraina – mówili już w czasie powstań kozackich. I chyba sprawa po części jest nadal aktualna. Bo jak patrzę, że nasi politycy pchają się tam z jakąś pomocą, to śmiem twierdzić, że raczej nic dobrego z tego nie wyniknie.

Zacznę od tego, że Ukraina jest mi chyba bliższa niż tym wszystkim co tak się raptem w jej obronę zaangażowali. Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na mój pierwszy człon nazwiska (drugi nabyty po mężu, więc nic wspólnego z genami nie ma) i odszukać na mapie Ukrainy ziemię siewierską, a stanie się jasne o czym mówię. No właśnie, ci którzy mnie znają może w końcu zrozumieją mój buntowniczy charakter. Geny, po prostu geny kozaka. A wiadomo z genami i naturą jeszcze nikt nie wygrał, więc co ja biedna mogę w tej sytuacji? No nic! Musicie z tym żyć, z taką mną. Ale wróćmy do zagadnienia podstawowego. Czyli do tego, dlaczego mi Ukrainy szkoda.

Kiedy sobie przypomnicie, jak w Polsce budowała się demokracja po upadku komunizmu, część z Was być może przywoła w pamięci radość jaka towarzyszyła samym początkom. Coś się w końcu udało, coś złego się skończyło i idzie nowe, lepsze. No i popatrzcie teraz. Jak potrafimy pięknie cieszyć się wolnością, jednością. Jak wszyscy ramię w ramię budujemy polską demokrację w oparciu o autorytety z lat wczesnej Solidarności. Już kumacie, o co biega? Jeśli Ukraińcy mieliby się na kimś wzorować, to błagam, nie na polskich wzorcach. Bo stanie się tak...

Najpierw będzie radość z obalenia znienawidzonego systemu, później kłótnia o stołki i stanowiska, następnie z dwóch liderów zrobi się siedmiu albo dziewięciu. Będą oczywiście się przelicytowywać kto więcej zrobił i dlaczego ten drugi dogadywał się pod stołem z Janukowyczem, albo co gorsza z Putinem. Potem zaczną się wzajemne podjazdy wyborcze i powyborcze. Tworzyć się będę i rozpadać kolejne koalicje. A tymczasem Unia Europejska będzie dyktowała kolejne warunki, które Ukraina musi spełnić, by dostąpić zaszczytu i znaleźć się za kilka lat na mapie, gdzie dominuje niebieska flaga z żółtymi gwiazdkami. Bracia i siostry Ukraińcy, nie idźcie tą drogą. To droga donikąd. Róbcie swoje, ale nie słuchajcie naszych polityków, bo nic dobrego to nie przyniesie. Ja na Waszym miejscu pognałabym ich na cztery wiatry. Ale jak już chcecie ich koniecznie to poproście, by wsparli Wasze sprawy w UE, skoro zależy Wam na tym, by do tej wspólnoty dołączyć. Musicie jednak pamiętać, że czeka Was droga przez mękę. Albo coś wywalczycie sami, albo z sojusznikiem, którym może być Polska. Ale nie słuchajcie rad i porad płynących od tych, który do Was jeżdżą. Oni jeżdżą po to, żeby później pochwalić się na twitterze lub facebooku, że u Was byli, że Was wspierają. Niektórych nawet w telewizji pokazują. Im dokładnie o to chodzi.

Jak już ktoś chce pomóc Ukraińcom, niech to robi, niech jedzie, rozmawia, zbiera odzież, leki i inne potrzebne tym ludziom rzeczy. Niech jadą tam nauczyciele, którzy pomogą nauczać języków obcych, bo te w Unii się przydadzą. Niech jadą tam dziennikarze, którzy będą relacjonować przebieg zdarzeń, niech jadą wolontariusze, którzy wesprą Was dobrym słowem i pomogą ogarnąć się w tym chaosie. Osobiście trzymam kciuki za Kliczkę. Lubię go za konsekwencję, upór i faktyczne oddanie Ukrainie. Liczę, że to wszystko było prawdziwe i nie naciągane. Ale przede wszystkim drodzy bracia Ukraińcy, nie bierzcie przykładu z Polski. Rozwiążcie problem po swojemu, a wszystko będzie dobrze.

Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do