Reklama

Spokojny początek roku? Teraz palą się śmieci i sadze w kominach



Pierwsze dni stycznia nie były dla białostockich strażaków tak pracowite, jak zdarzało się w poprzednich latach. Wciąż najwięcej interwencji to gaszenie sadzy. Przyczyną takich pożarów jest zwykle nieodpowiedzialność mieszkańców, którzy nie zadbali o okresowe czyszczenie kominów.

- Początek 2016 roku oceniam jako dosyć spokojny. Nie mieliśmy do tej pory typowych dla tego okresu wyjazdów do pożarów choinek. W sylwestra zaś i 1 stycznia nie odnotowaliśmy też interwencji w związku z używaniem petard i fajerwerków - mówi Paweł Ostrowski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku. - Pierwsze tegoroczne zgłoszenia dotyczyły palących się śmietników, co było prawdopodobnie efektem wybryków, oraz sadzy. Przyczyną tych ostatnich jest najczęściej nie czyszczenie kominów. Kiedy ktoś mocno rozpali w piecu, nietrudno o to, by sadze zaczęły się palić.

Poprosiliśmy Pawła Ostrowskiego o podanie wszystkich wyjazdów białostockich strażaków od 1 do 3 stycznia. I faktycznie, było ich nie więcej niż w innych miesiącach. Pogoda i duży mróz nie przyczyniły się specjalnie do powstawania znacznej liczby zagrożeń.

W piątek, 1 stycznia, pierwszy telefon dyżurny odebrał o godzinie 0.02. Zgłoszenie dotyczyło płonącego kontenera na śmieci przy ulicy Leszczynowej. Potem strażacy interweniowali przy ulicy Lawendowej. W jednym z mieszkań ich oczom ukazał się niewielki płomień w plastikowym wiadrze, zgaszono go wodą z kranu. W tym czasie właścicieli nie było w domu, ponieważ bawili się na balu sylwestrowym. Tej samej nocy znowu przy Leszczynowej paliły się śmieci w kolejnym kontenerze, a przy Jarzębinowej pojemnik z ubraniami.

Fałszywy alarm był za to o 4.24 w Astorii, gdzie w sali konferencyjnej włączył się czujnik dymu. Strażacy mogli odpocząć do 6.36. Wtedy wezwano ich na ulicę Nowy Świat do palącego się samochodu, zaparkowanego na chodniku. W tym, jak i w poprzednich przypadkach nikomu nic się nie stało.

Dwa ostatnie wyjazdy tego dnia były już poza Białystok. Większy pożar budynku gospodarczego odnotowano w Mostowlanach. Z kolei w Sobolewie paliły się sadze w kominie jednego z domów.

2 stycznia spokojnie było do godziny 11.31. Pracownik ochrony Galerii Jurowieckiej poinformował, że obok jednej z wind jest dym. Winnymi okazały się tlące materiały plastikowe. Akcja zakończona została szybko, obyło się bez ewakuacji centrum handlowego.

Po świętach Bożego Narodzenia pisaliśmy o tym, iż białostoccy strażacy ratowali kota, który wpadł do studni. W minioną sobotę za to uratowali psa w Dobrzyniewie. On co prawda nie wpadł do studni, ale uwięziony był w opuszczonym budynku. Swoim wybawcom nie zrobił krzywdy.

Wracamy do Białegostoku. Po południu znowu paliły się śmieci w kontenerze, tym razem przy Raginisa. Potem strażaków o pomoc w otwarciu drzwi do mieszkania przy Kołłątaja poprosili policjanci. Wiadomo, że awanturował się tam mężczyzna. Po akcji został wyprowadzony przez funkcjonariuszy w kajdankach. Podobna sytuacja miała miejsce przy Barszczańskiej. Tam też strażaków wezwała policja. W mieszkaniu paliły się papiery i śmieci, które ugaszono wodą z kranu. Lokatorów policjanci zabrali na komisariat.

Można powiedzieć, iż reszta dnia była dla straży pożarnej wręcz tradycyjna. Ugasili jeszcze palące się śmieci w kontenerze przy Mieszka I i sadzę w kominach w Kurianach, a potem w Podleńcach i Tryczówce.

O tym, że straż pożarna wzywana bywa do zadań, którymi nie powinna się zajmować, może świadczyć sytuacja w Łapach z 3 stycznia. Strażacy mieli otworzyć drzwi do mieszkania na parterze. Co się okazało?

- Z powodu niskich temperatur zamarzł zamek - opowiada Paweł Ostrowski. - Po ogrzaniu jeden ze strażaków po prostu przekręcił klucz w drzwiach i otworzył je bez problemu.

Do rzekomego pożaru, także 3 stycznia, strażacy pojechali na ulicę Piastowską, by potem ugasić śmietnik przy Konstytucji 3 Maja. Wysłani zostali też na ulicę Boboli, gdzie paliło się auto. Po przyjeździe okazało się, że sam właściciel samochodu ugasił ogień w Audi A4 przy pomocy trzech gaśnic proszkowych.

Tego dnia dwukrotnie strażacy jeździli do ognia w kominach. Sadze paliły się w Czarnej Białostockiej.

(Piotr Walczak / Foto: sxc.hu)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do