Reklama

Taka gmina: System Zarządzenia Reelekcji czyli debaty i wielki Tadeusz



Obiecałem sobie, że „Taka gmina” pozostanie w zawieszeniu na czas trwania kampanii wyborczej. Żadnych felietonów... Słowa prawie dotrzymałem. Wszystkich zniesmaczonych moim wiarołomstwem proszę pokornie o wybaczenie. Jako okoliczność łagodzącą wskazuję szok podebatowy oraz wybuch frustracji.

To drugie nie jest związane z kampanią wyborczą a SZR. Ten skrót dla prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jego dworu oznacza System Zarządzania Ruchem. Dla pozostałych mieszkańców Białegostoku to Stój Zamiast Ruszać. Ostatnio odkryłem nowe znaczenie skrótu: System Zarządzenia Reelekcji wielkiego Tadeusza, ale o tym za chwilę.

Szok podebatowy wywołały we mnie dwie poniedziałkowe debaty wyborcze. W pierwszej zmierzyły się urzędująca premier Ewa Kopacz i jej PiS-owskie alter ego Beata Szydło. Obejrzawszy debatę uznałem, że ktoś nie rozumie zadawanych pytań. Albo ja albo debatujące damy. Pytania zadawali dziennikarze, potem one sobie nawzajem a odpowiedzi nie były w żadnym związku z zadawanym pytaniem. W ogóle z żadnym pytaniem. Równie dobrze można było pytać je o przepis na sernik lub szarlotkę ewentualnie o to dokąd tupta nocą jeż. Mimo to jakieś wnioski z tej debaty wyciągnąłem. Pierwszy: uśmiechnięta Beata Szydło na tle młodych ludzi przestaje przypominać nudną ciotkę a zaczyna jawić się jako autentyczna postać z krwi i kości. Po drugie w sztabie PiS pracują fachowcy mający pojęcie o PR i robiący co do nich należy (koronny dowód – zachowanie Szydło i jej otoczenia po debacie). Po trzecie zdenerwowana Ewa Kopacz ma tendencję do lapsusów, z którymi nie wiadomo co robić i żaden Misiek Kamiński nie wyjaśni unii energetycznej, silnej Polski dzięki silnej Europie czy społeczeństwo słyszy tylko to co mówi opozycja oraz innych jej skrótów myślowych. No i wniosek czwarty: sztab wyborczy PO został zarażony wirusem Tyszkiewicza. Kamiński – tak jak Tyszkiewicz – Midasem, ale na odwrót. Czego dotyka to zmienia się w... Obraz po debacie był wymowny: rozpromieniona Szydło i wiwatujący ludzie w kontraście do ospałej Kopacz krzywiącej się w rozmowie z dziennikarzem. Podkładem głosowym do obu obrazków jest energiczne przemówienie Szydło... Nawet Grzegorz Schetyna zauważył problem i – widząc, że łódź tonie – zadbał o własne bezpieczeństwo dystansując się od kopaczowych sztabowców i samej premier.

Debata druga to Lis w swoim tokszale. Godzinę po debacie Szydło – Kopacz redaktor Lis (biadający na łamach własnego pisma, że mu prawica zabiera Polskę) postanowił zaprosić niezaproszonych na debatę przedstawicieli innych komitetów. Lisa olał tylko Kukiz, który uznał że darmowy udział w programach kabaretowych to dla niego kiepski interes. Sama prezentacja poglądów 5 przedstawicieli mniejszych komitetów wyborczych była nawet interesująca, ale... Lis w roli obrońcy demokracji i równych szans był tak samo nieprzekonywający. Wypadł tak autentycznie jak syn wielkiego Tadeusza – Krzysztof Truskolaski – ogłaszający, że jest anysystemowy i będzie kruszyć beton. Młodzieńcze – żebyś daleko nie musiał wędrować w walce z betonem to odwiedź tatusia i powalcz z betonem, którego on jest lokalnym symbolem.

Wracając jednak do Lisa – facet będący synonimem stronniczego dziennikarstwa, w którym obiektywna informacja udaje subiektywny komentarz – zaczyna walczyć o równość szans dla mniejszości. To całkowity przypadek, że jedyna szansa ukochanej przez Lisa nieboszczki PO na dalsze trwanie u żłobu jest wejście politycznego planktonu do parlamentu. Ech... Z drugiej strony lisi program miał walory rozrywkowe: Piechociński jako mąż stanu, Petru jak niezależny krytyk rządów PO i Wipler jako kieszonkowa (młodsza) wersja Korwina tworzyły klimat politycznego żartu z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Autentyczna była jedynie Nowacka i Pani z Kolczykiem w nosie z partii Razem. Obie tak lewicowe, że na lewo nich od nich jest już tylko ściana. Ewentualnie one są częścią tejże ściany. Pani z Kolczykiem (Zawisza bodajże jej było) była nawet bardziej autentyczna. Zrozumiałem, że głównym programem Partii Razem jest wahanie. Ku irytacji Lisa Pani z Kolczykiem refleksyjnie demonstrowała wątpliwości, zaś Lisowi zależało na czasie. Treść poglądów Partii Razem mi umknęła ale treść przekomarzań Lisio – Zawiszowych zostały w mej pamięci.

No i czwarty winowajca mojego wiarołomnego felietonu – Tadeusza Truskolaskiego SZR. Pisałem o nim wielokroć, ale przypomnę. W założeniu miał być to inteligentny program zarządzający ruchem miejskim i co ważniejsze powód do wydania 28 milionów złotych, z których część dała nam UE. W praktyce system okazał się dla ruchu miejskiego tak potrzebny jak rybie kaszel, a wielbłądowi skrzela. Generowana przez niego zielona fala nadal jest jak yeti – ponoć istnieje, są nawet jej ślady, ale... nikt jej nie widział. Ze śladami SZR i śladami istnienia zielonej fali jest zresztą podobnie: po analizie okazuje się, że są humbugami.

Inne dowody istnienia inteligencji SRZ: tablice informacyjne przy wjeździe do miasta, które informują o czasie przejazdu do centrum uwzględniając natężenie ruchu. Kilka dni temu wjeżdżając do Białegostoku od strony Warszawy uzyskałem z nich informację, że droga do centrum przez aleję Jana Pawła zajmie mi 2 minuty...  Nie wiem czy systemowi odbiło czy też udzielił się mu optymizm prezydenta i jego rzeczniczki, ale na wszelki wypadek informuję, że od rogatek Białegostoku do centrum miasta (zakładając, że jest ono w okolicy skrzyżowania z Hemnańską) jest dokładnie 4 kilometry. Aby przejechać tą trasę w czasie wskazanym przez niezwykle inteligentny system musiałbym:

a) mieć wyłącznie zielone światło,
b) gnać miejskimi ulicami nie wolniej niż 120 km na godzinę,
c) uśmiechać się, żeby ładnie wypaść na zdjęciu zrobionym przez stojący tam fotoradar,
d) pofatygować się do Straży Miejskiej po mandat.

I nagle mnie olśniło: Ten system jednak jest inteligentny! Wprawdzie to przewrotna inteligencja, ale jednak. Te nagłe zmiany świateł na skrzyżowaniu, te dziwne informacje na wjeździe itp. są celowe. Kierowca ma jechać jak radzi mu system, złapać mandat, zapłacić do miejskiej kasy i w ten sposób spłacić inwestycję! Bo albo wpadnie za zbyt szybką jazdę albo nie wyrobi się, gdy mu sprytny system zmieni znienacka światła z zielonego na czerwony, bo żółty zamiga mu jak lampa błyskowa i zgaśnie. Ludzie będą masowo tracić prawa jazdy, liczba samochodów automatycznie się zmniejszy co spowoduje wzrost bezpieczeństwa. Umiejący dostosować się do rzeczywistości białostoczanie poszukają dorożek, bryczek i furmanek po pradziadkach i będą nimi jeździć po mieście. Będzie bezpiecznie, sielsko a wielki Tadeusz będzie miał taki klimat jak w rodzinnych Kapicach, z których wyjechał, ale które nie wyjechały z niego. Kto będzie miał trudności z koniem – skorzysta z rowerów (wreszcie będzie uzasadnienie do obłędnej i masowej produkcji ścieżek rowerowych). A na koniec TT wykaże, że zmniejszył liczbę wypadków (pod bryczki i rowery wpada się trudniej) i ogłosi to swoim sukcesem. A wiecie jak wygra kolejne wybory? Ogłosi, że kandyduje z programem likwidacji SZR. I wdzięczni białostoczanie go wybiorą. SRZ czyli System Zarządzanej Reelekcji. Genialne w swej prostocie!

Przy okazji tych analiz odkryłem wspólny mianownik między opisanym powyżej planem oraz sposobem na reelekcję premier Kopacz i PO. Tym wspólnym elementem nie jest Robert Tyszkiewicz, Jarosław Dworzański, radny Zbigniew Nikitorowicz ani nawet Maciej Żywno. To prosty chwyt: w programie wyborczym ogłosić likwidację dolegliwego absurdu przeszkadzającego w życiu niczym wrzód na d.... Absurd istnieje bo jest dziełem kandydata (kandydatki), a który on (ona) – w trosce o ułatwienie życia obywateli teraz obiecuje zlikwidować. Sukces gwarantowany!

I na koniec: sprawdziłem teorię działania SZR w praktyce nie stosując rady tablic. Wjechałem do miasta powolutku, zgodnie z przepisami. Po drodze spotkałem 4 czerwone światła (jadąc szybciej wjechałbym na skrzyżowanie w ich krwawym świetle, złapał się na zdjęcie i zaproszenie do Straży Miejskiej po mandacik), potem ochoczy do działania fotoradar błyskający na tych co uwierzyli w system i rączo próbowali pojechać szybciej oraz dwa policyjne radiowozy podstępnie ukryte w krzakach. Wszystko to w trosce o moją bezpieczną podróż w 2 minuty do centrum. Na wysokości apartamentowców przy pomniku Obrońców Białegostoku zobaczyłem reklamę młodej Truskawy zachęcającą do kruszenia betonu. Dłonie ścisnęły mi się w pięści. O gdybym tylko miał młot wprowadziłbym hasło w czyn waląc w pewien zakuty łeb na ulicy Słonimskiej. Nowoczesna Wasza taka z truskawkową kropką z przodu w te i nazad SZR ganiana przez skrzyżowania. Z Platformą Obywatelską na czele!

(Adam Remy/ Foto: K.)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    pawel - niezalogowany 2015-10-21 21:04:04

    artykul nudny jak flaki z olejem, nie dalem rady dotrwac do konca....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jasiek - niezalogowany 2015-10-21 16:16:56

    Na al. Jana Pawła II nie ma fotoradaru ani rejestracji wjazdu na czerwonym. Miało być fajnie, a jest maslo maślane. Mniej ekspresji, wiecej faktów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    As - niezalogowany 2015-10-21 10:14:03

    Dobra, nie doczytalam, bo zwyczajnie sie nie da. Czy ktos placi za takie twory? I czy ktos to w ogole redaguje? "Na lewo nich od nich", "anysystemowa", brak polowy przecinkow w zdaniach poczwornie zlozonych tak, ze nie idzie zrozumiec. Czlowieku, nastepnym razem, zanim zaczniesz cos pisac (a piszesz niexle, momentami idzie to czytac bardzo przyjemnie) to moze ochlon? Albo daj komus przeczytac swoj twor. Bo wyszedl Ci belkot i dluzyzna, a domyslam sie (po pierwszych kilku akapitach), ze masz kilka niezlych spostrzezen. Tylko przekazanych w sposob nie do ogarniecia, a szkoda.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do