Reklama

Tygodnik codzienny, odc. 3 - Normalność


Uff... Arcydługa i co by nie mówić, agresywna kampania za nami. Wyniki... każdy ma inne zdanie. Tym bardziej, że mniej te zdania są binarne, niż poprzednio. Jest czwartek. Budzi mnie wiertarka za ścianą nie wyborcze ujadanie. Normalność. Ulga.


25 października


Dziś wybory. W 1959 roku amerykański politolog, Seymour M. Lipset postawił tezę, że "niski status społeczny i słabe wykształcenie skłaniają jednostki do preferowania ekstremistycznych, nietolerancyjnych form politycznego i religijnego zachowania". Ile procent mamy w kraju ludzi o niskim statusie społecznym i słabo wykształconych? Jutro będzie wiadomo. Wystarczy zsumować poparcie dla PiS, KORWiNa i Kukiza"15.

Prawdziwym zwycięzcą jest za to oczywiście Władimir Putin, bo każde rządy nacjonalistyczne, eurosceptyczne i bijące w integrację, jak uczy przykład Orbana, to woda na jego młyn. A czy Kaczyński wspiera agendę moskiewską świadomie, czy nieświadomie, to w ogólnym rozrachunku żadna różnica.

A, żeby zmniejszyć ciężar gatunkowy: ponad połowa naszego społeczeństwa żyje w Matriksie. I jak to w Matriksie, nie wiedzą, że w nim żyją. Pozostała mniejszość wobec tego faktu przez cztery lata będzie musiała nieustannie zażywać Ubika.

 

***


Poza niskim statusem społecznym i słabym wykształcenem, to co łączy nas z mieszkańcami południa USA, to porozciągane worki na śmieci. Tyle, że tam worki rozciągają kuguary, a u nas menele. Ale jak to wszystko w XXI wieku i oni się dynamicznie rozwijają w dziedzinie najnowszych technologii. Ci, którzy zbierają puszki w moim podwórku, tworzą siatkę, mającą pod ścisłą kontrolą całą dzielnię. Kiedy podjeżdża/podchodzi taki pod śmietnik, wyciąga komórkę i melduje, jaki rejon ogarnia. Czuć nie "Grom", czy jakie navy seals. Do tego górski rower, a przy nim troki. Rękawice. Doceniam profesjonalistów.

 

***


W wyborczym ferworze wszystkich też umknęło, że zmarł dziś malarz, grafik, rzeźbiarz i bodaj najwybitniejszy polski plakacista, Wojciech Fangor. O którym większość liderów i aparatczyków partyjnych, którzy dziś świętują zwycięstwo, albo liżą rany, nigdy pewnie nie słyszała.

 

26 października


Za wczorajszy wynik jest mi oczywiście wstyd. Bo wolałbym żyć w mądrym społeczeństwie, niż głupim, ale wziąwszy pod uwagę ogólnoeuropejską tendencję do dopuszczania do władzy ekstremistycznych kretynów (poza Orbanem, casus Słowacji, czy rosnącej popularności Frontu Narodowego Marie LePen) może nie ma się co dziwić. Ironia jest jednak w tym, że nie tylko u nas o takich wynikach decydują najmłodsi spośród głosujących. Ironia wręcz mistrzowska. Bo kiedy ja byłem młody, w jakimś tam malutkim zakresie, na naszym własnym malutkim poletku, walczylismy o wolność. Dzisiejsza młodzież w podobny sposób walczy najwyraźniej o zamordyzm. Skoro dorastali w liberalnej demokracji, mieli na zawołanie nowego iPhone"a, stówę kieszonkowego dziennie na rozbijanie się po sushiarniach, ich bunt polega właśnie na tęsknocie za dobrym (no, może niekoniecznie dobrym) carem. Może gdzie my hurtem wręcz obalaliśmy autorytety (albo tak się nam wydawało), im zostało autorytetów tak mało, że łapią się za pseudo-autorytety najgorszego sortu. A ekstremizm wydaje im się czymś takim, jak ryzykowna jazda na desce, albo szalony parkour... ekscytującym. Wolność za to jest przecież darowana. Jest aksjomatem, nie trzeba o nią walczyć. Stąd tak łatwo ją poddać w imię jakiejś zupełnie fałszywej, wyimaginowanej teorii wszystkiego.

Signum temporis. Smutny. Miejmy nadzieję, że okaże się to wszystko lekcją krótką i naprawdę pouczającą.

 

***


Denerwują mnie od rana dwie grupy ludzi. Pierwsi to ci, którzy od tygodni płakali w mediach społecznościowych, jak to po wygranej PiSu wyjadą za granicę (albo deklarujący chęć wyjazdu po ogłoszeniu wstępnych wyników). Ależ śmiało. Jedźcie. Najlepiej do UK, gdzie jakiś niesamowity wynik zrobił Ciastek, albo USA, gdzie bandy prymitywnych góroli zafundowały PiSowi 72% poparcia. Powodzenia. A jeśli nie lubicie podróży, przestańcie ryczeć jak baby. Przy czym podtrzymuję opinię, że polonia nie powinna mieć prawa głosu w naszych wyborach. Bo w swoim oderwaniu od rzeczywistości - nie tylko polskiej, ale i jakiejkolwiek najwyraźniej - funduje nam takie wrzutki. Mieszkacie na obczyźnie - głosujcie gdzie mieszkacie.

Druga grupa to ci, którzy dziś publikowali statusy, jak to o 6 rano nikt nie wpadł do nikogo do domu ze służbami specjalnymi i tak dalej. Bęcwały ewidentne. Przecież jeszcze nie było zaprzysiężenia... cierpliwości.

Tymczasem asteroida 32 razy większa, niż ta z Czelabińska przeleci za chwilę koło Ziemi. Gdzieś w odległości Księżyca. Czyli... mimo wygranej PiSu, porządek kosmiczny się utrzymał, a jednocześnie są sprawy, na które Jarkacz, choć ma w ręku pełnię władzy a i odpowiednie zapędy również, wpływu nie ma. To pocieszające.

***


Na American Film Festival we Wrocławiu pokazano "Janis: Little Girl Blue". Przy okazji filmu, jego reżyserka mówiła, że strasznie trudno jej było znaleźć jakąkolwiek kobietę-artystkę, która chciałaby się na potrzeby filmu wypowiedzieć, co efekt ma taki, że w "Janis" życie piosenkarki komentują praktycznie sami mężczyźni. Jaki był jednak powód, że panie odmówiły? Pewnie różne, natomiast moją uwagę zwróciło to, że 76-letnia obecnie Grace Slick, wokalistka Jefferson Airplane odmówiła, bo "nie chciała, żeby ludzie wiedzieli, jak teraz wygląda". Faktycznie, Grace Slick w epoce była powalającą pięknością. Trudno oczekiwać, że pozostała nią w zaawansowanym wieku. Nikt by tego nie oczekiwał. Czy zatem przez odmowę Grace przemawiała próżność? Może po części. Po części jednak wydaje się, że grzech jest tu udziałem całego Zachodniego społeczeństwa, które nieznośnie sekuje kobiety w okolicy, albo w wieku średnim, czy starsze. Skarżą się na to głównie aktorki, które wyrastając (bo "starzejąc się" byłoby nieeleganckie) z wieku młodzieńczego nagle orientują się, że nie ma dla nich ról. Uświadamia to dwa zjawiska.

Po pierwsze, age-izm, czyli niechęć do oglądania na ekranie starości. Kultura w której funkcjonujemy przekonuje nas, że wszyscy są piękni i młodzi. Pomijając telewizyjne reklamy pieluch dla dorosłych i środków na nietrzymanie moczu, starców i staruszki widzimy praktycznie tylko w filmach niezależnych. Albo w złośliwym, satyrycznym kontekście. Po drugie, seksizm i patriarchalny charakter rzeczywistości. Aktorzy w średnim wieku z powodzeniem odtwarzają pierwszoplanowe role "panów po przejściach", podczas gdy pierwszoplanowe role "pań na zakręcie", to nadal rzadkość. I kiedy rolę taką podejmuje (ostatnio) Meryl Streep, jest to "jakieś wydarzenie", co stanowi doskonałą przeciwwagę męskiej normy. Trudno powiedzieć, co z tym zrobić. Warto natomiast mieć tego świadomość.

A skoro już jesteśmy przy starości, koniecznie sprawdźcie sobie film "Mr. Holmes", gdzie Ian McKellen brawurowo odtwarza legendarnego doyle"owskiego detektywa w okresie bardzo intensywnie schyłkowym. Chyba, że zgodnie z obecną, powyborczą obyczajową wykładnią, nie lubicie starych pedałów, w dodatku będących homoaktywistami, nawet jeśli cieszą się szlacheckim tytułem nadanym przez brytyjską królową i zagrali Gandalfa...

 

28 października


 

Przeczytałem właśnie wywiad z tegorocznym zwycięzcą konkursu chopinowskiego, Koreańczykiem Seong-Jinem Cho, który właśnie podpisał się z prestiżowym Deutsche Grammophon, jak to mają zwycięzcy tego konkursu w zwyczaju. Dominantą wywiadu było... chlanie. "Co robisz w wolnym czasie?". "Chodzimy ze znajomymi pić". "Jakie masz hoby poza graniem?". "Lubię pić wino". "Co robicie, kiedy spotykacie się ze znajomymi?". "Mieszamy w szklance piwo z winem ryżowym. Mocne!". Wnioski? Fajnie, że alkoholik może zwyciężyć w konkursie chopinowskim, może i dla mnie jest jakaś nadzieja. Fajnie, że istnieją wybitni pianiści, którzy prowadzą w miarę normalne życie, w nieodmiennym od rówieśników trybie, trenując nie 18 godzin na dobę, ale kilka. Fart jego prywatny, że Seong-Jin Cho nie jest ofiarą występującej u 40% azjatyckiej populacji genetycznej mutacji, która sprawia, że dehydrogenaza-2 aldehydu jest nieaktywna. Po polsku: 40% azjatów reaguje na alkohol, jak ktoś z wszystym disulfiramem (substancja aktywna w Esperalu, czy Anticolu). Czyli robią się czerwoni, mają nudności i wymioty, a serce łomocze, jak grubemu dziecku na widok tortu. Pijak i kocha Chopina. Jak nic, brat nasz nad braty. Fortepianowy rakenrolowiec.

 

***


Wróżbita Maciej, którego w sumie ciężko podejrzewać o jakąś szczególnie gorejącą inteligencję, zabłysnął na Facebooku wyznając, jakim to praktykującym katolikiem jest i jak cieszy się z wyniku wyborów. Do jego politycznych preferencji odnosił się nie będę. Natomiast praktykujący katolik powinien wiedzieć, że kościół katolicki potępia wróżbiarstwo, jasnowidzenie, chiromancję, astrologię i korzystanie z horoskopów. Wniosek? Polska - kraj, gdzie trafnie przyszłość przepowiedzieć może tylko kłamca, albo idiota.

Idąc za ciosem, podobnie śmieszne było, kiedy Miriam Shaded od konkursów egzotycznej piękności sprowadzała do Polski syryjskich chrześcijan. Cały polski katotaliban s*ał ze szczęścia. Nikt nie zauważył, że syryjscy chrześcijanie są monofizytami, więc wedle wykładni kościoła katolickiego, heretykami. Kolejne świadectwo tego, że katolicyzm to u nas nie religia, a komunał. Bo tym się staje, jeśli jego wyznawcy i oficjele nie mają rudymentów merytorycznej wiedzy o własnej wierze.

 

30 października



Podróż do Białostoczni na dziarę i dzień trupa. Kiedy to czytacie, przysypiam pewnie w autobusie. Z niepokojem czekając na powrót połączeń kolejowych. Bo droga nadal w budowie. Wczoraj rozmawiałem ze swoim starym znajomym, który stał się ostatnio wydawcą gier planszowych i - szkoda chłopa nie pochwalić - jego "Mistfall" zrobił niebywały wynik na Kickstarterze. Niedawno, jak co roku, Błażej pojechał do niemieckiego Essen na targi gier. Mówił, że cieszy go, że od dwóch-trzech lat nie musi poświęcać 9 godzin, by wyjechać z Polski, bo w końcu jedzie (za 7 dych, ale zawsze) komfortową trasą szybkiego ruchu. W tym roku zauważył coś jeszcze. Rozkopane, dziurawe drogi w Niemczech, które nasi zachodni sąsiedzi właśnie łatają. W końcu minimalnie gorsze, niż nasze własne. Z ulgą minął więc granicę ojczyzny i komfortowo docisnął pedał. Jednak coś się nam udało przez te dwadzieścia pięć lat. To musicie przyznać. Nawet jeśli większość czasu spędzacie wygrażając pięścią pro-unijnym i pozytywnie odnoszącym się do zmian politykom, których oglądacie na płaskim 45-calowym telewizorze, zajadając się mango i pomelo.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do