Polska migracja zarobkowa obierała niegdyś jeden kierunek. Upragnionym miejscem wyjazdu, utożsamianym z dostatnim życiem było USA. Zaś wjeżdżając do Moniek i Knyszyna mówiło się, że właśnie przekracza się granice strefy dolarowej. Jak jest teraz?
Jeszcze kilka lat temu w Mońkach i Knyszynie trudno było znaleźć rodzinę, której członkowie nie przebywaliby czasowo lub na stałe w Stanach Zjednoczonych. Dziś miasteczko, takie jak Mońki, nieco się wyludniło. Z ponad 15 tys. mieszkańców, obecnie zostało niewiele ponad 10 tys. Czy większość wyjechała za ocean?
- Moja córka i syn wyjechali, ale nie do Stanów – śmieje się Pani Wiesława z Moniek. – Dzieci mieszkają w Niemczech. Ja zostałam tutaj, bo co na stare lata będę się tułać po obcych kątach. Od czasu do czasu podeślą jakieś pieniądze, bo z renty to sama bym tu nie wyżyła.
Zarówno w Mońkach jak i Knyszynie wiele rodzin nadal ma najbliższych w USA, ale coraz częściej kierunek migracji zarobkowej to Europa. Większość upodobała sobie właśnie wspomniane Niemcy, ale także Belgię oraz Wielką Brytanię. Za oceanem sporo rodaków z naszych pod białostockich terenów miesza i pracuje w Chicago. Znacznie mniej wyjechało i osiedliło się w Nowym Yorku.
- Tu w Chicago nawet było takie powiedzenie, jak poznawaliśmy się gdzieś w klubie czy w pracy – opowiada Piotr Lisicki, mieszkający na obrzeżach Chicago. – Na pytanie skąd jesteś bez problemu można było usłyszeć, że Mońki, Knyszyn, Grajewo, więc mówiliśmy żartem: „W imię ojca i syna i ty tez z Knysyna?” Teraz już coraz mniej tu przyjeżdża z tych miejscowości. Zostali głównie ci, co przyjechali tak jak ja, na początku lat 90-tych.
Polacy nigdy nie bali się wyjeżdżać w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Dziś najbardziej popularne kierunki mieszczą się w granicach Unii Europejskiej. Znaczna część rodaków już nigdy nie wraca do Polski na stałe. Odwiedzają rodziny i bliskich na wakacje i święta.
Mońki Island