Reklama

W oparach absurdu czyli dekomunizacja, łacina i prywatne stosunki z Bogiem...

Zmiana nazw 11 białostockich ulic (plus jedna, która przestała istnieć) w związku z wejściem w życie ustawy dekomunizacyjnej zakończyła się wielką kłótnią jak niemal każda sprawa, w której uczestniczy prezydent Tadeusz Truskolaski i radni miejscy. Tym razem awanturę wywołał prezydent wyskakując przed szereg. Zarządził bowiem konsultacje w sprawie zastrzeżonej dla radnych, nie fatygując się nawet, aby przedyskutować z nimi zasady tej konsultacji. No i zaproponował nowe nazwy przyjęte w przedziwnym trybie (na niektóre nazwy głosowała garstka ludzi lub wręcz jedna osoba). Jakby mało było dotychczasowych sporów z prezydentem, radni dodatkowo jeszcze pokłócili się ze sobą nawzajem.

Zmiana nazw ulicy była głosowana w późnych godzinach wieczornych. To niepisana tradycja białostockiej Rady Miejskiej: obrady do późnej nocy. Z reguły im później odbywają się dyskusje, tym jest śmieszniej i tym bardziej debata gwałci logikę. Sprawa dyskusji na temat zmiany nazw ulic potwierdziła tę regułę.

O ile zmiana dwóch pierwszych nazw: Leńskiego na Janickiego i Kościńskiego na Annę Jagiellonkę, to już wymiana Berlinga na Hallera, wywołała już dyskusję. Najpierw Marek Chojnowski popisywał się wiedzą na temat generała Józefa Hallera. Potem Karol Masztalerz przyznał się do rodzinnych powiązań z żołnierzem armii Hallera, by płynnie przejść do obrony Zygmunta Berlina i zakończyć patetycznym wierszem o berlingowcu i uwagą o kolorze krwi żołnierzy różnych armii.

Wywołało to uwagę radnego Konrada Zielenieckiego, aby przekłuć balon patosu, bo robi się późno... Przegłosowano Hallera i wtedy zaczął się cyrk. Prezydentowi w ankietach wyszło, że ulicę Gorbatowa powinien zamienić malarz – Józef Pankiewicz. Mieszkańcy zebrali podpisy, aby był to Jacek Malczewski. Na trybunę wyskoczył radny Maciej Biernacki, który zażądał uszanowania zasad demokracji i przyjętych reguł gry, wedle których mieszkańcy pofatygowali się wybrać Pankiewicza. Więc ma być to Pankiewicz. Fakt, że konsultacje ogłosił prezydent, który był wyłącznym autorem doboru kandydatów, sposobu głosowania i tychże reguł Biernackiemu umknął. Podobnie jak i fakt, że prezydent miał do tego takie same prawo jak radni do ogłoszenia konsultacji w sprawie zmiany imienia Tadeusza Truskolaskiego na Diabła Borutę.

Pan Maciej przeszedł płynnie nad faktem, że prezydent zajął się czymś co – jako żywo – nie było jego kompetencją i uznał, że reguły gry – nawet narzucone – muszą obowiązywać skoro mieszkańcy wedle nich głosowali. Aż korci, by sprawdzić czy gdyby radni zarządzili głosowanie nad tym czy Tadeusz Truskolaski powinien odejść z funkcji prezydenta i z konsultacji wynik był pozytywny, to radny Biernacki – w imię szacunku dla demokracji – wsparłby swym głosem ten wybór.

Głos Biernackiego wywołał jednak w radnych potrzebę wyrażenia swoich poglądów na temat impresjonizmu i symbolizmu (reprezentowanych przez kandydatów na patronów). Włączył się w to nawet rozsądny Wojciech Koronkiewicz, który również stanął w obronie Pankiewicza. Radny Zbigniew Nikitorowicz zaproponował Zdzisława Beksińskiego (pierwotnie przezwał go Tadeuszem – chcmy wierzyć, że nie ze względu na szlachetną przyjaźń z prezydentem). Gdy granice śmieszności zostały już przekroczone, przewodniczący obradom Mariusz Gromko zakończył cyrk i zarządził głosowanie: wygrał bezapelacyjnie Malczewski.

Potem pojawiła się ulica Pazińskiego. Prezydent zaproponował Szwedzką (wyszła mu z ankiety), radny Myszkowski Irenę Zarzecką ps. Cierń, a radny Masztalerz oświadczył, że warszawski IPN nie dekomunizuje Pazińskiego dopytując czemu honorowana jest tylko jedna ofiara wielkiej łapanki w Starosielcach ze stycznia 1944 roku. Tradycyjnie radny Biernacki wezwał radnych do poszanowania wyników wyborów ankiety prezydenta według reguł prezydenta. W imię rzecz jasna demokracji. Aby oparu absurdu miały poprawną łacińską odmianę, zadbał rozsądny zazwyczaj radny Tomasz Madras, który zgromił Biernackiego za niewłaściwą odmianę łaciny domagając się stosowania accusativu zamiast nominativu i tytułując go "barbarzyńcą". Jeżeli Państwo w tym momencie uważacie, że przesadzamy, albo piszemy tekst satyryczny, to odsyłamy do protokołu i nagrań. To się naprawdę działo na sesji 300-tysięcznego miasta! Ostatecznie Pazińskiego zastępuje Zarzecka, choć nie jednogłośnie.

Zmiana ulicy Wojsk Ochrony Pogranicza na Depową przeszła bez uwag podobnie jak Armii Ludowej na księdza Twardowskiego i Sawickiej na Powstańców Warszawy. Ale już rozmowa o ulicy Rzymowskiego dostarczyła kolejnych wywodów o demokracji a radnego Biernackiego wsparł radny Nikitorowicz, który wziął w obronę świętego Jerzego. Dalszy ciąg dyskusji zmierzał już ku nowym absurdom. Radny Myszkowski nie oponował przeciw świętemu, ale reklamował nastoletniego bohatera Obrony Grodna Tadeusza Jasińskiego. Sugerował podzielenie ulicy i zwłokę do czasu znalezienia miejsca, gdzie dałoby się uhonorować Jasińskiego (poparły tą kandydaturę liczne organizacje pozarządowe i kilkuset mieszkańców – mniej jednak niż św. Jerzego). Wątkiem ubocznym nazwy ulicy była dyskusja o religijności radnego Nikitorowicza, który w końcu wypalił.

- Moje osobiste stosunki z Bogiem to moja prywatna sprawa – reagując na uwagę, że jest diabłem w ornacie i używa ogona do dzwonienia.

Wesołość na sali narastała aż ostatecznie zdecydowano przełożyć wybór nazwy ulicy Rzymowskiego na później.

Po co opisujemy ze szczegółami pyskówkę radnych w późnych godzinach nocnych? Aby uświadomić, że zaczęła się ona od ankiety prezydenta, który – jak ma to w zwyczaju – zlekceważył czyjeś uprawnienia, aby dać radnym szansę na ośmieszenie się. I radni ochoczo z szansy bredzenia w oparach absurdu skorzystali. Temu między innymi służyła prezydencka ankieta, która miała wykazać, że radni nie szanują głosu mieszkańców. Skąd to podejrzenie? Bo Tadeusz Truskolaski jakoś nie wpada na pomysł, aby – jak deklaruje – wsłuchiwać się w głos mieszkańców wyrażony przy pomocy ankiety i skonsultować na przykład przebieg Trasy Niepodległości, sprzedaż kamienicy przy Dąbrowskiego czy Pałacyku Lubomirskich. Na takie pomysły prezydent rzecz jasna nie wpadł.

A my nie mogżemy się doczekać debaty na temat wyższości świętego Jerzego nad młodym obrońcą Grodna, demokracji prezydenckiej nad demokracją obywatelską i ciekawi jesteśmy wątków pobocznych. I tylko radnego Myszkowskiego żal. Bo poważnie podszedł do sprawy zmiany ulic i zadał sobie sporo trudu aby poznać zdanie mieszkańców na temat nazw ulic. Szanse na dalsze ośmieszanie Rady Miasta może jeszcze zablokować przewodniczący obradom Mariusz Gromko. Wystarczy, że ograniczy słowotok płynący z mównicy, na którą wchodzący wchodzą, aby przekroczyć kolejną granicę śmieszności. Trzymamy za nieco kciuki, bo kolejne kuplety na sesji mogą zepchnąć rajców w śmieszność, która dla polityka bywa śmiertelna.

I jeszcze na koniec: gdyby ktoś chciał kiedyś skorzystać z bogatych materiałów źródłowych w stenogramie z posiedzenia, aby napisać tekst do kabaretu, to prosimy pamiętać o prawach autorskich Rady Miasta.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do