Reklama

Wakacyjne paragony grozy: tanio to już było czy klient zbyt marudny?

Temat jak bumerang - w mediach i portalach społecznościowych powraca co roku. Nie ma lata, by internet nie zalewały zdjęcia rachunków za posiłki w restauracjach czy barach ulokowanych w miejscowościach turystycznych, często opatrzone komentarzami pełnymi oburzenia na wysokie ceny. Ile kosztują posiłki w Pucku, mazurskim Olsztynku, ale i nad brzegiem jeziora we wsi Mielno na Mazurach, sprawdzaliśmy w sierpniu ubiegłego roku. Poniżej przedstawiamy zestawienie z rozmaitych lokali gastronomicznych - znajdujących się gdzieś na uboczu, "jedynych" w okolicy czy też skupionych w punkcie, gdzie mimo dużej konkurencji ogólna liczba spacerowiczów gwarantuje sprzedaż. To zarówno przyczepy z fastfoodowym jedzeniem, miejsca z daniami obiadowymi czy małe kawiarenki. Porównajcie, oceńcie zmiany, jakie odczuwają wasze portfele na przestrzeni 12 miesięcy.

Na wstępie raz jeszcze podkreślamy: piszemy o cenach z 2024 roku. Nie oceniamy, czy coś było drogie, czy tanie. No, może oprócz kilku wyjątków. Niczego nie określamy mianem "paragonu grozy", bo byłaby to dość jednostronna uwaga. Zresztą, często trudno zrozumieć uwagi sfrustrowanych klientów, pokazujących w przestrzeni internetowej rachunki mające wywołać... Właśnie, co? Zdumienie, zażenowanie, jakąś formę złości, a może zazdrość? Bo jeżeli ktoś danie zamówił, zjadł, zapłacił, to chyba było go na nie stać. Pomijając kwestię ewentualnego dopytania obsługi baru o gramaturę mięsa czy szacowaną wagę kawałka ryby, gdy w menu widzimy wartość za 100 g. Może nie zawsze odpowiedź będzie konkretna, ale to "mniej więcej" robi różnicę - przynajmniej płacz przy płaceniu jest wtedy mało uzasadniony.

Inna sprawa, że jeżeli na lunch w kurorcie nas nie stać, to gotujemy w domku letniskowym, przy namiocie, w kuchni wspólnej gospodarstwa agroturystycznego etc. To chyba nad wyraz proste. Chyba że wakacje to czas pokazania obcym ludziom, że nikt bogatemu nie zabroni. Skoro brniemy w skłonność pt. "zastaw się, a postaw się!", to nie ma co demonstrować potem nieszczerej irytacji. Jest popyt? Jest. Chcą płacić albo przepłacać? Chcą. Gdzie zatem problem?

Wracając do zestawienia z Mazur i Kaszub: sierpień 2024.

Restauracja Renka, tuż obok plaży przy jeziorze Mielno. Jej specjalność to pieczony pstrąg w ziołach - 13 zł za 100 g. Smażony sandacz (100 g) wyceniony był na 16 zł, zestaw schabowy, frytki, surówka - 39 zł, filet drobiowy w płatkach kukurydzianych (zestaw) - 39 zł, podobnie karkówka w sosie brzoskwiniowym, pierogi "ukraińskie", z mięsem albo z owocami i śmietaną - 28 zł za osiem sztuk, flaki (450 ml) - 24 zł, bigos - 22 zł, frytki, puree ziemniaczane bądź kluski śląskie - 8 zł za 150 g, surówka - 8 zł.

W Olsztynku trafiliśmy na Zajazd Jagiełek. Opinie w sieci różne - od skrajnie negatywnych po super pozytywne. Tam też zjedliśmy obiad, który śmiało można zaliczyć do smacznych i w rozsądnej cenie. Za 120 zł wątróbka z ziemniakami i zestawem surówek, dwie zupy pomidorowe (jeżeli nic się nie zmieniło to te dwie pozycje godne polecenia), dwie porcje frytek z keczupem, pierogi ruskie, dwie porcje surówki, dwa soki (po 250 ml). Miska zupy to 15 zł, zestaw z wątróbką 25 zł, pierogi - 20 zł.

Również w Olsztynku natknęliśmy się na "budkę" pod szyldem Imbis Kebab. Wybrane pozycje i ceny: kebab w bułce - 22,90 zł (mięso drobiowe), 24,90 zł (mięso mieszane), 25,90 zł (wołowe 90%); kebab tortilla - 19,90 zł (mięso drobiowe), 21,90 zł (mieszane), 22,90 zł (wołowe); sałatka grecka - 20,90 zł; zapiekanka tradycyjna (farsz pieczarkowy, ser, keczup) - 14,90 zł; hamburger wołowy (150 g mięsa) - 22,90 zł; duże frytki - 11 zł.

Przenosimy się do Pucka. To miasto na Kaszubach, położone nad Zatoką Pucką, liczące około 10 tysięcy mieszkańców. Nie jest anonimowe pod względem turystycznym, ciekawym wczasowiskiem. Tam zajrzeliśmy do punktów gastronomicznych tuż przy zatoce, na deptaku oraz na rynku miejskim. I tak (przypominamy, że to ceny ubiegłoroczne): za kawę przy molo trzeba zapłacić około 11 złotych, zapiekanka w Kebabie u Morgana to koszt 18 zł, frytki - 15 zł, hot-dog - 13 zł.

W szwach pękała Restauracja na Molo. A tam, przykładowo: schabowy XL (250 g) z puree ziemniaczanym z koperkiem i mizeria - 59 zł; filet z dorsza w cieście z sosem tatarskim, frytkami i puree z groszku - 57 zł; sałatka z kozim serem (250 g) - 42 zł; tatar wołowy z dodatkami - 48 zł; rosół z kaczki (250 ml) - 19 zł.

W jednej z tawern 100 g filet z dorsza wyceniono na 15 zł, sandacza - 17 zł, a za flądrę liczono 12 zł. Zapiekankę 50-centymetrową można było zjeść za 20 zł, hamburgera za 18 zł, schabowego z frytkami bądź gotowanymi ziemniakami i surówką za 35 zł, a kiełbasę smażoną za 30 zł.

Gdzie indziej, tuż przy zatoce, karkówka kosztowała 20 zł (plus dodatki), miska rosołu - 15 zł, a 100 g smażonego dorsza - 17 zł.

W okolicy rynku jedna z restauracji proponowała danie dnia w cenie 45 zł (kapuśniak, pieczeń z karkówki z ziemniakami pieczonymi oraz surówka z kiszonej kapusty, kompot), żurek po 18 zł, schab z kością, młodymi ziemniakami, kiszonkami i sosem pieprzowym - po 47 zł, szprotki w cieście piwnym - po 25 zł.

Tak było. Drogo to, czy tanio, oceńcie sami.

(Piotr Walczak)

Aktualizacja: 06/08/2025 07:30
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do