Reklama

Widmo referendum: czy w Podlaskiem będzie polityczne trzęsienie ziemi? (WIDEO)

Podlaska scena polityczna po 18 miesiącach po wyborach samorządowych z jednej strony zapowiada trzęsienie ziemi. Po czerwcowych wyborach prezydenckich, które w województwie podlaskim przyniosły zdecydowane zwycięstwo sił prawicowych popierających prezydenta Karola Nawrockiego zanosiło się, że PiS zainicjuje referendum o odwołanie Sejmiku. I o ile jeszcze w czasie wakacji mówił o tym głośno i poseł PiS Sebastian Łukaszewicz oraz Artur Kosicki, były marszałek z PiS, a obecnie lider opozycji w Sejmiku to z upływem czasu o sprawie roniło się coraz ciszej. Dlaczego zatem nic się w tej sprawie nie dzieje? I jakie ma szanse powodzenia obecnie - na przełomie 2025 i 2026 roku.

Referendum - przyczyny

Wybory samorządowe z kwietnia 2024 wywołały w regionie ogromne kontrowersje. Przypomnijmy: obecny układ sił w 30-osobowym sejmiku jest dość kruchy. Choć PiS wybory wygrał, wprowadzając 15 radnych to do samodzielnego rządzenia zabrakło ledwie jednego głosu. Sytuację wykorzystała Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga (14 mandatów), przeciągając na swoją stronę dwoje radnych PiS: Wiesławę Burnos i Marka Malinowskiego. Ta para - w zamian za stanowiska wicemarszałków - wsparła KO i Trzecią Drogę i to właśnie to przejście – nazywane przez prawicę „zdradą” – jest paliwem dla referendalnych planów.

Jeszcze w lipcu Jacek Sasin, lider PiS w regionie zapowiadał:

Reklama

– Ten samorząd jest posadowiony na fundamentach nieuczciwości i oszustwa. Działa nie w interesie mieszkańców, ale wbrew niemu - mówił na konferencji prasowej. 

I wypominał większości rządzącej województwem bierność w kwestii lotniska regionalnego, wycofywanie się z dużych inwestycji drogowych oraz „lojalność wobec mocodawców z Warszawy”. Od tamtej pory argumentów przeciw koalicji KO - PLS oraz para Burnos - Malinowski przybyło. Doszła do tego tragiczna sytuacja finansowa w ochronie zdrowia, klęska projektu konsolidacji, coraz wolniej wydawane pieniądze z funduszy unijnych (podlaskie z 3 lokaty w 2024 zajmuje dziś przedostatnie miejsce w kraju w tej dziedzinie) oraz katastrofę finansową spółki komunikacyjnej PKS Nova, w której dodatkowo trwa spór prezesa ze związkami zawodowymi. Dodatkowo Kosicki złożył doniesienie do prokuratury na zarząd twierdząc, że zapłacił ponad 100 tysięcy złotych dla obecnej minister zdrowia za nie w pełni wykonaną pracę. Dlaczego zatem do referendum jeszcze nie doszło?

Reklama

Referendum: miało być latem; co nie zagrało? 

Po pierwsze PiS uznał, że wakacje to słaby okres na inicjatywę referendalną, zbieranie podpisów oraz całą kampanię. Dodatkowo uwaga polityków była skoncentrowana na perypetie z ważnością wyboru prezydenta Nawrockiego oraz jego zaprzysiężeniem. Dodatkowo okazało się, że nie wszyscy politycy PiS są tak samo zdeterminowani, aby przeprowadzać referendum. Przyczyna? Dość oczywista: mogłoby się okazać, że zabrakłoby ich w nowym Sejmiku, musieliby się angażować w aż dwie kampanie wyborcze (referendalna i - w razie sukcesu - nowe wybory), a dodatkowo najbardziej zaangażowani działacze byli zmęczeni intensywną kampanią prezydencką. Jakby tego było mało w lokalnym PiS-ie część wysoko postawionych polityków tej partii mówiła, że referendum się nie uda. Gdyby faktycznie inicjatywa spaliła na panewce okazałoby się, że zwolennicy referendum straciliby na znaczeniu w partii. Poza tym do współpracy przy inicjatywie nie paliły się również Konfederacje, których udział był kluczowy w zbieraniu podpisów i mobilizacji do udziału w referendum. W tej sytuacji temat został zamilczany. 

Temat znowu na czasie

Co się zatem zmieniło? OGB Pro i portal lokalnapolityka.pl w kolejnym - trzecim z rzędu sondażu - wskazuje, że w podlaskim dramatycznie spadły notowania PSL i Polski 2050. Wzrosły za to notowania obu Konfederacji (tej Bosaka i Mentzena oraz tej Grzegorza Brauna). I mimo, że koalicjanci KO spadli tak głęboko pod próg wyborczy, że nawet jego minimalne przekroczenie nie da im mandatów w przyszłym sejmiku to poparcie dla KO nadal sięga około 22-25 procent. A to oznacza polityczną klęskę tej partii w regionie. Koalicji przegrywa wyraźnie nawet w swoim mateczniku czyli w stolicy województwa - Białymstoku. Doły partyjne, zwolennicy PiS-u i Konfederacji zaczynają coraz głośniej pytać o powody bezczynności swoich liderów. Zwłaszcza, że ci co chwilą pomstują (dość trafnie) na nieudolność rządzących. W tej sytuacji niechęć do pracy przy referendum i obawa przed ryzykiem niepowodzenia może stać się dla wyborców niezrozumiała i zniechęci ich do popierania prawicy. Może się okazać, że PiS, Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej nie będą miały innego wyboru niż zacząć działania referendalne. Inicjatywa przypadnie w udziale największej sile politycznej: PiS-owi. A to oznacza, że lider tej partii - Jacek Sasin - nie będzie mógł już tylko grzmieć na konferencjach prasowych, ale będzie musiał działać. 

Reklama

Arytmetyka szans: Czy prawica zdoła zmobilizować region?

Referendum to nie tylko polityczne hasło, ale twarda matematyka. Aby odwołać sejmik, do urn musiałoby pójść co najmniej 3/5 liczby osób, które brały udział w wyborze tego organu. W przypadku Podlasia to niespełna 280 tysięcy głosów. Sebastian Łukaszewicz, poseł PiS, jeszcze w lipcu zwrócił uwagę, że znakomity wynik Karola Nawrockiego w regionie wykazał ogromny potencjał mobilizacyjny prawicy. Analiza wyników wskazuje, że referendum będzie ważne nawet gdy do urn pofatyguje się o 100 tysięcy osób mniej niż głosowało na Nawrockiego w drugiej turze wyborów prezydenckich. I trzeba zauważyć, że zwolennicy Rafała Trzaskowskiego mogą bojkotować referendum - ich głosy nie będą miały znaczenia dla ważności referendum. Zaś akcja demobilizacji w wykonaniu lokalnych liderów KO z Krzysztofem Truskolaskim może dodatkowo zmobilizować elektorat prawicy. Syn prezydenta Białegostoku i jednocześnie szef struktur wojewódzkich Koalicji Obywatelskich jest wyjątkowo nielubiany przez prawicowy elektorat. 

Zatem scenariusz, w którym PiS jednoczy siły z Konfederacją, staje się coraz bardziej realny. Taka koalicja mogłaby nie tylko doprowadzić do odwołania obecnego zarządu, ale przede wszystkim trwale odsunąć od władzy duet KO-PSL. Tyle, że analizując szanse referendum prawicy będzie patrzyła dalej: na wyniki wyborów nowego Sejmiku. A tutaj sytuacja w bastionie prawicy za jaki uważane jest Podlaskie wygląda ciekawie. W sondażu z 18 grudnia 2025 wynika, że w 30-osobowym Sejmiku Prawo i Sprawiedliwość wzięłoby 14 mandatów, Koalicja Obywatelska 9, Konfederacja 4, a Konfederacja Korony Polskiej 3. Pozostałe partie albo nie przekraczają progu 5 procent pozwalającego na udział w podziale mandatów. Warto zauważyć, że nawet nieznaczne przekroczenie progu 5 procent wcale nie musi gwarantować miejsca w Sejmiku. W tej sytuacji rządy w województwie musiałaby przejąć koalicja PiS-u z którąś z Konfederacji lub z obydwoma tymi ugrupowaniami. Oznacza to również, że współpracujące ze sobą siły przy referendum po jego sukcesie rywalizowałyby (zapewne dość ostro) w wyborach nowego Sejmiku. Jak ta świadomość wpłynęłaby na współpracę przy kampanii referendalnej? Czy zgrzyty przedwyborcze nie wpłyną na skuteczne mobilizowanie mieszkańców do referendum?

Reklama

Sondaże dają nadzieję

Nastroje społeczne wydają się sprzyjać inicjatywie referendalnej. Według najnowszych badań Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, gotowość do udziału w referendach odwoławczych w Polsce wzrosła z 52% w lutym do ponad 61% w sierpniu 2025 roku. Prezes OGB, Łukasz Pawłowski, wprost sugeruje, że PiS powinien „iść za ciosem” i odzyskać marszałkowo, które zostało wyborcom „ukradzione”. Co istotne, największy zapał do referendów wykazują mieszkańcy mniejszych miast i wsi – czyli naturalny elektorat prawicy na Podlasiu. Zmobilizowanie zatem niespełna 280 tysięcy osób do udziału w referendum poprzedzone zebraniem 5 procent uprawnionych do głosowania, aby referendum przeprowadzić wydaje się mieć spore szanse. 

Stojący na czele województwa Łukasz Prokorym z Koalicji Obywatelskiej twierdzi, że temat referendum to zasłona dymna dla problemów PiS i spadających sondaży tej partii. Tyle, że - choć w województwie podlaskim faktycznie są one niższe niż w kwietniu 2024 - to notowania KO są jeszcze gorsze. A dodatkowo partia Prokoryma traci koalicjantów. Bo PSL, Polska 2050 i Lewica nie mają większych szans na przejście progu. A ewentualna wspólna lista również nie daje szans na prześcignięcie PiS-u i Konfederacji. 

Reklama

Marny los wicemarszałków

Nieciekawie wygląda sytuacja pary radnych, którzy odeszli z PiS w maju 2025: Wiesławy Burnos i Marka Malinowskiego. Mówi się, że próbują oni dołączyć do lokalnych komitetów wyborczych w swoich okręgach, które miałyby zawrzeć lokalne koalicję z... PiS. I wówczas mieliby szansę na ponownie znalezienie się na listach tej partii. Kiedy jednak nieoficjalnie sonduje się polityków PiS w tej sprawie to gwałtownie zaprzeczają twierdząc, że spowodowałoby to bunt wyborców, którzy ciągle jeszcze w sieci wyzywają Malinowskiego i Burnos od zdrajców i zaprzańców. I nawet wspólne pozowanie z prawicowymi samorządowcami obierającymi czeki na środki przyznane przez władze województwa niczego tu nie zmieniają. Żaden z nich nie zdecyduje się wesprzeć w wyborach żadnego ze skompromitowanych wicemarszałków. Z kolei KO obojga na swoje listy nie wciągnie, bo nie przyniosą oni dodatkowych wyborców zwiększając szanse. 

Referendum a kasa

Jest jeszcze jeden wątek - koszty wyborów. Według nieoficjalnych informacji PiS jest przygotowany finansowo do działań referendalnych i może liczyć na wsparcie centrali, dla której - przy spadających sondażach ogólnokrajowych - potrzebny jest gamechanger. I takim może być odbicie podlaskiego z rąk Koalicji i PSL. Tyle, że wybory to także koszty przeprowadzenia referendum. Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, twierdzi, że referendum to koszt około 5 milionów złotych i jest to "czysty plebiscyt polityczny, bez elementów merytorycznych". Rzecz w tym, że wyborcy mogą mieć inne zdanie w tej sprawie i uznać, że inicjatywa referendalna to świetny sposób na to, aby Podlasie - kiepsko wspierane ostatnio przez rząd - przy okazji wyborów mogło otrzymać większy strumień pieniędzy z państwowej kasy. Bo rząd Donalda Tuska na referendum musiałby zareagować wspierając region. Musiałyby być to konkretne działania, bo wyborcy jeszcze pamiętają słynne niespełnione 100 konkretów premiera. 

Reklama

Jedno jest pewne: jeśli PiS zdecyduje się na zbiórkę podpisów, czeka nas najbardziej gorąca zima i wiosna w podlaskiej polityce od wielu lat. Stawką jest nie tylko obsada foteli w zarządzie województwa, ale przede wszystkim odpowiedź na pytanie, czy Podlasie rzeczywiście chce powrotu do rządów prawicowej koalicji, czy akceptuje obecny, choć zbudowany na kontrowersjach, układ KO-PSL. 

Wyniki sondaży referendalnych i przedwyborczych

Chęć wzięcia udziału w referendum odwoławczym (sondaż VIII.2025)

Zdecydowanie nie 18,67 %
Raczej nie   13,52 %
Ani tak, ani nie 6,54 %
Raczej tak   19,14 %
Zdecydowanie tak  42,13 % 

Za referendum              - 61,27 %
Przeciw referendum     - 32,19 %


Sondaż wyborczy XII.2025 - Sejmik (woj. podlaskie)

Prawo i Sprawiedliwość   34,90 %
Koalicja Obywatelska 26,52 %
Konfederacja 15,12 %
Konfederacja Korony Polskiej  10,50 %
Lewica    1,60 %
Polska 2050  4,08 %
Razem   3,06 %
PSL   1,72 %
Bezpartyjni Samorządowcy 1,04 %

Mandaty

Okręg 1  - Białystok

KO - 3 mandaty, PiS - 3 mandaty, 1 Konfederacja 

Reklama

Koalicja Obywatelska         35,57 %
Prawo i Sprawiedliwość        21,74 %
Konfederacja            12,34 %
Konfederacja Korony Polskiej     7,87 %

Okręg nr 2 - powiat sokólski, augustowski, suwalski, moniecki, sejneński, Suwałki 

PiS - 4 mandaty, KO - 2 mandaty, Konfederacja - 1 mandat, Konfederacja Korony Polskiej 1 mandat

Prawo i Sprawiedliwość            42,82 %
Koalicja Obywatelska                23,40 %
Konfederacja                             10,12 % 
Konfederacja Korony Polskiej     7,33 %

Okręg nr 3 - powiat grajewski, łomżyński, kolneński, zambrowski, Łomża 

PiS - 3 mandaty, KO - 1 mandat, Konfederacja - 1 mandat, Konfederacja Korony Polskiej - 1 mandat

Reklama

Prawo i Sprawiedliwość            41,46 %
Koalicja Obywatelska               17,04 %
Konfederacja                            10,79 %
Konfederacja Korony Polskiej     5,34 %

Okręg nr 4 - powiat białostocki, wysokomazowiecki, bielski, siemiatycki, hajnowski

PiS - 3 mandaty, KO - 1 mandat, Konfederacja - 1 mandat, Konfederacja Korony Polskiej - 1 mandat

Prawo i Sprawiedliwość          46,36 %
Koalicja Obywatelska              18,34 %
Konfederacja                             8,33 %
Konfederacja Korony Polskiej    6,01 %

Przemysław Sarosiek

P.S. W najbliższym czasie zaprezentujemy materiał o ewentualnych scenariuszach na przeprowadzenie referendum oraz szansach na prawicowy pakt senacki w województwie podlaskim

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama