To, że na ulicach Białegostoku widać jest coraz mnie pojazdów z charakterystyczną „elką” na dachu tajemnicą nie jest. Gołym okiem daje się dostrzec, że kursantów jest mniej, a za to coraz więcej rowerzystów. Na rower przynajmniej nie trzeba zadawać trudnych egzaminów.
Jeszcze do niedawna wielu kierowców klęło pod nosem, kiedy na światłach kursant uczył się włączać się do ruchu i auto mu gasło trzeci raz z rzędu. Dziś znacznie wygodniej jeździ się po mieście i nie jest to tylko efekt nowych dróg. Zdecydowanie mniej kłopotu wszystkim kierowcom sprawia mniejsza ilość pojazdów do nauki jazdy.
- Zmniejszająca się liczba osób podchodzących do egzaminów na prawo jazdy jest zauważalna już od kilku lat (szczytem były lata 2008 i 2009), wyjątkiem był przełom lat 2011/2012 oraz 2012/2013 kiedy to weszła w życie Ustawa o Kierujących Pojazdami (jej wejście było przełożone o rok) – tłumaczy nam Michał Freino – Zastępca Dyrektora WORD Białystok. – W tym czasie liczba osób zdających egzaminy państwowe była nieznacznie większa i chwilowo zahamowała tendencję spadkową. Jednak od lipca roku 2013 (wtedy skończyła się ważność testów, które osoby zdawały masowo jeszcze w styczniu 2013) widać wyraźny spadek egzaminów o ponad 30%.
Zdaniem zastępy dyr. Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku powodów do tendencji spadkowej liczby kursantów jest kilka. Jednym z nich jest niż demograficzny, który doprowadził do zamknięcia dziesiątek szkół jazdy w całej Polsce. W Zielonej Górze np. nie działa połowa z nich. Podobnie dzieje się w Opolu oraz w Kielcach. Także w Białymstoku ta tendencja jest zauważalna. Jednak jak zauważa Michał Freino z WORD o mniejszych ilościach chętnych na prawo jazdy decyduje również strach przed egzaminem.
- "Sztuczna" obawa przed nowymi testami jest rozpętana przez media, choć prawda jest taka, że średnia zadawalność w WORD Białystok np. w grudniu 2013 wynosiła 46%, a są szkoły jazdy, w których zdawalność z teorii wynosi ponad 70%. Wystarczy nauczyć się przepisów i zasad ruchu drogowego – tłumaczy Michał Freino.
Ciekawostką również jest to, że ludzie dziś chętniej przesiadają się na rowery i do komunikacji miejskiej. Prowadzenie własnych czterech kółek nie jest już żadną nobilitacją społeczną, choć często się przydaje w życiu codziennym.
- Prawo jazdy nie jest już tak popularne wśród młodzieży jak jeszcze kilka lat temu – mówi Michał Freino z WORD Białystok. – Coraz więcej osób przesiada się na rowery i do coraz lepszej i sprawniejszej komunikacji miejskiej. Trend ten widoczny też w Europie, np. rok 2013 był pierwszym rokiem w historii, gdzie sprzedano więcej nowych rowerów niż samochodów w UE.
W tych okolicznościach zawodowi kierowcy i ci którzy jeżdżą mniej zawodowo, ale z uprawnieniami, mogą cieszyć się większym luzem na szosie. Na razie nic nie wskazuje, że chętnych do nauki jazdy będzie więcej.
Komentarze opinie