Reklama

Wieś białostocka: Dupa, bat i sztachety



Mam sąsiada. Prawicowiec z przekonań, zagorzały nacjonalista, zwolennik demokracji pod każdą postacią oraz bezpokoleniowy białostoczanin. Dlaczego bezpokoleniowy? Jeszcze kilkanaście lat temu pan Zenon (takie szlachetne imię nosi mój sąsiad) mieszkał w jednej z podbiałostockich wsi. I mieszkałby tak dalej gdyby miasto nie przyjechało do niego, pod dom. Ba! Ono weszło mu do mieszkania!

Z rodzinnych Zawad, gdzie nadal stoi jego drewniana chałupa, po zmianie granic, nagle stał się Białystok. A pan Zenon zaprzeczył poglądom o wsi, z której człowiek wyjeżdża, ale wieś w nim pozostaje i przeprowadził się do centrum miasta. Twierdził przy tym, że jak miasto wjeżdża do niego to tym gorzej dla miasta i teraz on wprowadzi do niej wieś. Pięć lat temu dziarski 65-latek wraz z żoną wprowadził się do bloku na rogu Poleskiej i Włókienniczej. Zamieszkał w mieszkaniu córki, która wyjechała "na chwilę" do Londynu. Chwila trwa do dziś i wedle mojego nosa potrwa długo. Że zakończy się szczęśliwym powrotem córki na ojczyzny łono, pan Zenon wątpliwości nie ma. Ja mam, bo córkę pana Zenona znam. Jak na urodzoną w Zawadach globtroterkę przystało, Białystok określała zawsze mianem grajdoła. Obecnie do miasta nad Białą wraca tylko na Boże Narodzenie. W pierwszych dniach pobytu jest jeszcze mocno stęskniona ale już drugiego dnia świąt, odlicza godziny do odlotu. Opuszczając Białystok gdzieś tak krótko przed Sylwestrem napotkanym na schodach sąsiadom oznajmia, że noga jej tu więcej nie postoi. Co roku historia ta się powtarza tak jak bezśnieżne święta i nieodmienne zaskoczenie białostockich drogowców śnieżycami w styczniu.

Pan Zenon przeprowadzką uszczęśliwił córkę (ma jej kto pilnować mieszkania) i siebie. Urozmaicił też życie sąsiadom (o tym poniżej). Jedyną nieszczęśliwą osobą z jego przeprowadzki jest blokowa sprzątaczka. Pan Zenon systematycznie towarzyszy jej w czyszczeniu klatek w naszym bloku, pieleniu klombu, sprzątaniu podwórka wynajdując jej dodatkowe zajęcia. Bo jak opowiada "na gumnie zawsze porządek musi być, a Krysia pilnować tego musi"! Sprzątaczka zwana Krysią odwdzięcza mu się swojsko określając go "Lucyper" i spluwając na jego widok. Efektem tej znajomości są wyjątkowo czyste klatki, wypielony klomb i idealnie wysprzątany plac zabaw. I nerwica sprzątaczki, która po wyjściu z naszego podwórka pędzi do sklepu po małpkę czystej i wypija ją duszkiem mamrocząc, że "wpadnie w alkoholizm przez tego starego Lucypera".

Pan Zenon jest wielkim przeciwnikiem obecnego prezydenta miasta, którego określa wdzięcznym czteroliterowym (a nie trzymając się zasad ortografii nawet trzyliterowym) określeniem. Ja wiem co Państwo sobie pomyśleli o słownictwie pana Zenona, ale... naprawdę nie chodzi tu o  określenie anatomiczne! O miłościwie panującym prezydencie mówi po prostu "wódz", ale w jego ustach brzmi to jak "wóc". A czasami nawet trochę inaczej...  Poza tym pan Zenon przestał przeklinać. Naprawdę. Trwa to od kilku tygodni, to trwa. Dokładnie, to od chwili, kiedy wyjaśniał z czym głowami zamienił się strażnik miejski, który wlepił mu mandat za spożywanie piwka pod sklepem. Do 500 złotych za picie pod chmurką dostał dodatkowe 500 za gromko wykrzyczane szczegółowe informacje o zamianie głów przez strażnika oraz lekkim prowadzeniu jego rodzicielki. Po wszystkim pan Zenon uroczyście przysiągł, że wulgarnego słowa już nigdy nikt od niego nie usłyszy. Takie korzyści z naszego osiedlowego 500 plus.

Pan Zenon to także wielki zwolennik demokracji bezpośredniej przesuniętej na jak najniższy szczebel. Poza tym pan Zenon to despota klatki, autokrata ławeczki pod blokiem i niekwestionowany najwyższy kapłan śmietnika, gdzie najczęściej go spotykam. Często czai się tam ukryty za bluszczem kontrolując czy mieszkańcy segregują śmieci i jak je wyrzucają. To pokłosie kary, którą została ukarana nasza Wspólnota Mieszkaniowa przed kilkoma miesiącami za brak segregacji śmieci. Jak wywożący śmieci i spółka Lech odkryli, że to nasze śmieci okazały się poprawnie polityczne (czyli niesegregowane) pozostaje ich tajemnicą ale kara jest faktem. Rozłożona na mieszkańców wyniosła nieco ponad złotówkę, ale pan Zenon od tamtej pory dzielnie pilnuje segregacji śmieci. Każdego poranka pełni społeczny dyżur przy śmietniku. Tak było i dzisiaj.



- Witam sąsiada. A na pewno te śmieci to suche som? – usłyszałem zza bluszczu, kiedy wtorkowym rankiem wyrzucałem śmieci.

- Tak panie Zenonie. Suche, suche. Mokrych nie było – wyjaśniałem powody wrzucenia worka na śmieci do pojemnika z żółtym słoneczkiem.

- A czytał ostatnio gazetę? – zagaił dalej pan Zenon.

Tu drobna dygresja – pan Zenon jeśli nie jest z kimś na Ty (po imieniu mówi tylko do żony Leokadii wołając do niej Lodzia albo Ejty) w rozmowie posługuje się charakterystyczną trzecią osobą.

- Czytałem. A o czym konkretnie?

- No nie wie? Rady Osiedla podobnież wybierali. A u nas nie wybrali. Wie czemu?

- No nie wiem. Chętnych nie było? – próbowałem zgadnąć.

- No pokończył szkoły, a głupoty gada. Chętne byli ale "wóc" nie pozwolił – skrzywił się pan Zenon.

- Prezydent? A co on ma do naszego osiedla? – zdziwiłem się myśląc jednocześnie, co też Tadeusz Truskolaski może mieć przeciw prawie ścisłemu centrum miasta. Prawie ścisłe to róg Włókienniczej i Poleskiej.

- No chodził taki jeden co wieszał kartki z ogłoszeniem że wybory bedo do osiedlowego magistratu. I żeby podpisy zbierać. Ja najpierw jego zrugał co karteluszkami zaśmieca czyste szybe w klatkie, ale powiedział o wyborach. To ja zaraz kartkie od niego wzioł na podpisy i nazbierał podpisów żeby rada była. I czekał aż przyjdzie drugi raz i zabierze. Ale nie przyszedł. Znaczy się "wóc" siem dowiedział i zabronił – wyjaśnił pan Zenek.

- Ale panie Zenku. Podpisy to trzeba było do ratusza na Słonimską zanieść. Jakby było ich odpowiednio dużo to byłyby i wybory – pokręciłem głową

- Nie może być! Toż ja ze 100 podpisów od sąsiadów zebrał! Czemu nic nie mówił, żeby tam nieść?! – rozzłościł się pan Zenon.

- Ale panie Zenku nie wiedziałem, że pan zbiera – tłumaczyłem się nieskładnie.

- Jak to ku.... – pan Zenek przerwał nerwowo szukając zastępczego synonimu ulubionego słowa. Po chwili znalazł i dokończył – Jak to kurtyna nie wiedział! Toż sam podpisywał!

Faktycznie. Któregoś ranka – tak gdzieś o 5.30 – pan Zenon przyszedł do mojego mieszkania i kazał podpisać jakąś listę. Ponieważ nie witam wschodów słońca (oglądam je raczej od tyłu kładąc się często kiedy zaczyna świtać) nie wnikałem jaką społeczną akcję teraz prowadzi pan Zenon i co popieram. Podpisywałem półprzytomny marząc o powrocie do łóżka w mętnym przeświadczeniu, że to kolejna skarga na panią Krysię, albo wniosek o likwidację Straży Miejskiej (w tamtym czasie obie instytucje były wrogami publicznymi pana Zenona. Zawsze na czele listy jest "wóc" Truskolaski – petycje przeciw też mogę podpisywać w ciemno).

- Zapomniałem – powiedziałem ze skruchą marząc o ucieczce spod śmietnika i przeczuwając awanturę. Pan Zenon wyczuł jednak moje zamiary. Wygramolił się ze stanowiska między bluszczem a trzepakiem i zastawił drogę ucieczki.

- Niedobrze, że zapomina. Mniej słoniny je z czosnkiem – poradził. – Więcej mleka pije. Na pamięć ono pomaga. To mówi, że tam trzeba było podpisy nieść? A czemu ten jakiś nie przyszedł po kartkie jak je rozdawał?

- To pewnie jakiś społecznik się starał prowadząc akcję plakatową i namawiając ludzi do powołania Rady Osiedla. Nie mówił, żeby podpisy odnieść do magistratu? – wyjaśniałem.

- A ja jego mamrotania nie całkiem rozumiał. A „wóc” czemu żadnych ogłoszeń nie dawał? A?! Co on całkiem nie pilnuje tego?! – rozzłościł się Pan Zenon.

- Bo prezydent przeciwny jest radom osiedla. Dlatego słabo o tym informował. To radni z PiS-u chcieli rad osiedla, prezydent był przeciwny – tłumaczyłem panu Zenonowi zawiłości miejskiej polityki. – Jak radni uchwalili ich powołanie to Truskolaski robił co mógł, żeby ten pomysł storpedować. No i częściowo osiągnął sukces bo przez brak informacji podobno frekwencja zawiodła.

- Ot jaki „wóc”! Jakby tak w Zawadach sołtys nie robił tego co jemu rada sołecka kazała to by jego sztachetami po wsi ganiali i kamieniami szyby wybili w chałupie. Czemu jemu nasze radni nic robio? Co? – grzmiał pan Zenon.

- Panie Zenku. To przecież miasto! Tutaj takich rzeczy się nie robi. Radni skarżyli się, że prezydent źle robi i potępiali. Informowali, konferencje prasowe organizowali. No ale co więcej mogą robić. Kohabitacja!

- Co powiedział? Toż nie klnie przy mnie tak okrutnie bo ja przysiągł się, że brzydkiego słowa nie powiem! - oburzył się pan Zenek.

- Kohabitacja to współpraca. Jak jeden organ jest z jednej partii a drugi wręcz przeciwnie i muszą współpracować – wyjaśniłem.

- Aaaa takie sprawy. Ale mnie się zdaje, że to co on powiedział, to żadna kołabilacja nie jest. Wóc tak współpracuje z radnymi jak bat z dupom. I jak radne batem dostanom to płaczom, że boli, a prezydent ich dawaj znowu wali po schabach. Toż mówie cały czas, że wóc ciągle im pomysły podrzuca, a oni tylko jego wymysły uchwalają. Tylko od czasu do czasu na złość coś tam pomieniajonc. Niech zapamieta u nas radne jak raz wzieliby sztachety i zaraz by się wóc nawrócił na dobre postępowanie. No ale to miasto... No niech powie – prawda, że radne pieniędzy dzielom? Znaczy się budżet uchwalojom?

- Prawda.

- To czemu one jemu nie zabiorom pieniędzy na jakieś te jego pomysły żeby musiał ich prosić. I oni by mogliby mu powiedzieć „damy Tobie jak zrobisz tak jak my chcemy z radami osiedla”? A? Zaraz by się wóc grzeczny zrobił... – podsumował pan Zenek.

- Panie Zenku. Ale kohabitacja nie na tym polega... – zacząłem.

- Ot miejskie durnoty – przerwał pan Zenon – Niech zapamięta, że jak dupa z batem, tak współpracujom z prezydentem nasze pisiorowe radne. Ja po ich stronie, bo słuszne mają poglądy ale postępujom duracko niemożebnie.

Wracając do domu dźwięczały mi w uszach sąsiedzki opis białostockiej kohabitacji "Jak dupa z batem". Na schodach przyszło mi przez głowę żeby zgłosić pana Zenka na doradcę dla białostockiego Prawa i Sprawiedliwości. Ten pomysł ze sztachetami też całkiem niezły. Kilka płotów jeszcze w Białymstoku przecież zostało...

(Adam Remy/ Foto: sxc.hu/ the-art-of-fencing)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Darek - niezalogowany 2016-06-16 08:56:18

    Lewackie wypociny

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    - niezalogowany 2016-06-16 08:51:57

    Lewackie wypociny

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do