Okres przedświąteczny wchodzi w ostatnią fazę! Wszyscy dali porwać na zakupowemu szaleństwu prezentów, ozdób choinkowych i dorodnego karpia. Niestety żacy nieco inaczej interpretują okres „radosnego oczekiwania”.
Wydawać by się mogło, że przedstawiona przez nas historia pasuje bardziej na scenariusz kolejnej części „How High” niż epizod z życia mieszkańców na pozór cichego osiedla.
Kilka dni temu zgłosiła się do nas pani Krystyna. Od lat mieszka w jednym z bloków nieopodal akademików. W październiku jedno z mieszkań w budynku wynajęli studenci.
- Po pierwszej parapetówce nie protestowałam, bo wiem jak to teraz młodzi lubią się bawić- wspomina nasza Czytelniczka. - Przez pewien czas mieliśmy spokój. Panowie pomogli mi nawet kilka razy wnieść zakupy. Problemy zaczęły się po Mikołajkach...
Jak twierdzą świadkowie w nocy z piątku na sobotę 7 grudnia na klatce schodowej ciągle było słychać krzyki i głośną muzykę. Po schodach spacerowało co najmniej kilku panów przebranych za Św. Mikołajów. Swąd dymu rozniósł się po całym pionie.
Ci, którzy udali się zwrócić uwagę imprezowiczom usłyszeli, że ci świętują nadchodząca gwiazdkę i jeśli sąsiedzi chcą mogą się przyłączyć.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze uspokoili gości tylko na kwadrans. Podobno kolejna interwencja zakończyła się mandatem, ale uczestnicy imprezy nic sobie z tego nie robili.
- Mamy małe dziecko- skarży się pani Kasia, właścicielka mieszkania w pechowym budynku. - Bałam się, że odgłosy z dołu obudzą naszą córeczkę. Wysłałam więc męża. Nie pojawił się do rana. Studenci chyba podstępem zmusili go, aby wszedł do mieszkania, po czym upili. Wrócił dopiero następnego dnia.
Mikołajki były jednak dopiero początkiem. Od pamiętnej soboty studenci praktycznie codziennie wieczorem hałasują.
- Nie wiem co oni tam robią. Jeśli nie puszczają swoich przebojów na full to chyba oglądają horrory – mówi pan Miłosz, mieszkający obok. - Ciągle słychać jakieś wrzaski . Nie wiem czy nie dochodzi tam do rękoczynów, bo niejednokrotnie krzykom towarzyszy dziwny dźwięk.
Wspólnota mieszkaniowa powiadomiła właściciela nieruchomości. Niestety, ten obecnie przebywa za granicą. Osoba opiekująca się lokalem wyjechała na urlop. Sytuacja wydaje się być patowa. Próbowaliśmy się skontaktować z kłopotliwymi studentami. Panowie nie chcieli nam jednak otworzyć drzwi.
Sąsiadom nie pozostaje nic innego, jak czekać, aż znajdzie się ktoś, kto odbierze studentom klucze.
- Liczymy, że na Wigilię wyjadą do swoich rodzinnych domów – mówi pani Krystyna, która zaalarmowała nas jako pierwsza. - W przeciwnym wypadku to będą niezwykle ciężkie święta.
Komentarze opinie