Reklama

Zabłocki mógłby się uczyć biznesu od Miasta Białystok – cz. II

Musimy wrócić do tematu, i spalarni, i produkcji przez nią ciepła, i też w końcu korzyści, jakie mamy z tego tytułu. Najwyraźniej nie wszyscy zrozumieli, że na całym interesie mieszkańcy Białegostoku wyszli gorzej niż Zabłocki na mydle. Zakład utylizacji śmieci na pewno jest nowoczesny i z pewnością unieszkodliwia odpady, tylko nie przekłada się to dobrze na kieszenie białostoczan.

Jak informowaliśmy kilka dni temu spalarnia w Białymstoku chodzi pełną parą – przynajmniej tak zapewniają pracownicy spółki „Lech”, która jest odpowiedzialna za gospodarkę odpadami. I niby jest wszystko w porządku, bo śmieci nie zalegają. Dodatkowym atutem jest to, że Miasto Białystok nie musi płacić kar za składowanie niebezpiecznych odpadów, bo w każdej chwili można je zutylizować. Jednak trzeba sobie tu pewne sprawy szczegółowo wyjaśnić.

Od początku 2016 roku obowiązują przepisy rozporządzenia ministra gospodarki zakazujące składowania odpadów wysokoenergetycznych. Wiele gmin, nawet do dzisiaj, nie jest przygotowanych na nowe rozwiązania, przez co muszą liczyć się z dużymi karami. Białystok jest od nich wolny. Podkreśla to także sama spółka „Lech”, która wyjaśniała kilka kwestii w komentarzu na naszej stronie internetowej.

- Spalarnia (Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Białymstoku) to instalacja pozwalająca unieszkodliwiać odpady zmieszane oraz frakcję palną pozostałą po sortowaniu, której składowanie na wysypiskach jest zakazane od początku 2016 roku. Dzięki spalaniu tej frakcji, miasto i jego mieszkańcy nie muszą ponosić dodatkowych obciążeń z tytułu kar za składowanie takich odpadów. To też wpływa na fakt, że cena zagospodarowania odpadów pozostaje na tym samym poziomie i należy do najniższych spośród miast i gmin, gdzie odpady są zagospodarowywane w sposób prawidłowy – wyjaśnia spółka „Lech”.

I w tej informacji, i w wyjaśnieniach dotyczących rozporządzenia ministerstwa, widać wyraźnie, że chodzi o unieszkodliwianie odpadów, które pozostały, ale już po sortowaniu. Przepisy unijne, o których informowaliśmy już wiele miesięcy temu, nakazują jak największy odzysk odpadów, czyli tak zwany recykling. Dopiero to, co zostanie, może i powinno podlegać utylizacji w spalarni. Każdy region musi swoimi śmieciami zajmować się sam. W przeciwnym razie trzeba liczyć się z karami finansowymi, które najczęściej spadają na odbiorców, czyli mieszkańców.

W Białymstoku mamy taką oto sytuację, że posiadamy co prawda zakład utylizacji odpadów, ale śmieci miały tu dostarczać jeszcze okoliczne gminy. Od momentu uruchomienia spalarni tak się jednak nie dzieje. Spalanie jest zbyt drogie dla większości gmin i swoje śmieci do spalania przywozi tylko kilka, a nie wszystkie, które podpisały umowę współpracy w tym zakresie. To oznacza, że utrzymanie zakładu utylizacji odpadów oraz spłata zaciągniętych kredytów na jego budowę, spoczywa przede wszystkim na mieszkańcach Białegostoku.

Można było liczyć na zmniejszenie tych kosztów, bo jeszcze przed uruchomieniem inwestycji wszystkim było tłumaczone, że spalarnia będzie produkowała ciepło i prąd. Zatem trudno było nie pomyśleć, że z tego tytułu albo utrzymanie zakładu będzie tańsze, albo mieszkańcy będą płacili mniej za ciepło lub prąd. Niestety, pieniądze rozpływają się w niewyjaśnionych okolicznościach. I tu tłumaczymy bardzo wyraźnie, że w związku z tym stanem rzeczy nie można winić spółki „Lech”, która produkując ciepło lub energię elektryczną sprzedaje je dystrybutorom. Bo problem by występował, gdyby tak nie robiono. Tymczasem wyjaśniono naszej redakcji, że wszystko działa i jest sprzedawane, choć nie wiemy jeszcze po jakich stawkach.

- Ciepło wytworzone w instalacji za pośrednictwem wymiennika ciepła w węźle cieplnym, podgrzewa wodę krążącą w miejskiej sieci ciepłowniczej, która ogrzewa białostockie budynki. Dystrybucją ciepła zajmuje się MPEC. Roczna nominalna produkcja ciepła o wielkości 350 tysięcy GJ mówiąc obrazowo, może ogrzać zimą, w przybliżeniu ok. 900 domów jednorodzinnych. W jakich częściach Białegostoku dystrybuowane jest ciepło z ZUOK należy zapytać dystrybutora (MPEC) – odpowiada na nasze pytania Zbigniew Gołębiewski ze spółki „Lech”.

I tu nie ma mowy – jak sugeruje w komentarzu pod naszym artykułem spółka „Lech”, że „działanie spalarni odpadów komunalnych zarządzanej przez spółkę miejską LECH, wpływa na wysokość ceny ciepła w Białymstoku. To błędny wniosek”. Tego nigdy nie pisaliśmy, bo na ceny ciepła w Białymstoku wpływ ma wiele czynników. Jednak trudno się zgodzić z faktem, że ktokolwiek, kto nazywa się ekonomistą, podejmowałby decyzję o budowie spalarni śmieci produkującej ciepło, a przed jej uruchomieniem sprzedał spółkę ciepłowniczą wraz z całą instalacją ciepłowniczą. A dokładnie z taką sytuacją w Białymstoku mamy do czynienia.

W efekcie takich decyzji spalarnia śmieci choć utylizuje niebezpieczne odpady, to dzięki temu też produkuje ciepło i prąd. Z tym, że mieszkańcy Białegostoku w zasadzie nie mają z tego żadnych korzyści. Pozyskana energia elektryczna i cieplna trafia do zewnętrznych dystrybutorów, którzy mają prawo i z tego prawa w pełni korzystają, sprzedawać nam po cenach, jakie im pasują. Ceny te są również zatwierdzane przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki.

- (…) produkcja ciepła i prądu jest jednym z ważniejszych czynników, które mają wpływ na utrzymanie cen odpadów na poziomie ustalonym przed kilku lat. Bez konieczności wprowadzania podwyżek takich jakie nastąpiły w ostatnim czasie w wielu polskich gminach – wyjaśnia spółka „Lech”.

Wyjaśniła również, że energia cieplna wytwarzana w spalarni, stanowi maksymalnie 8 procent rocznej produkcji ciepła w Białymstoku, co jest zresztą najtańszą energią wytwarzaną w źródłach ciepła systemowego w mieście. Wszystko niby dobrze, tylko nadal nie wiadomo w jaki sposób te 8 procent wytworzonej dodatkowej energii przekłada się na oszczędności. Bo z tego, co widać, przekłada się wyłącznie na brak podwyżek. Choć i tutaj nie wiadomo jak długo w Białymstoku uda się utrzymać obecne ceny odbioru odpadów. Już kilka miesięcy temu podczas posiedzenia Komisji Finansów skarbnik miasta wyjaśniała, że obecnie spółka „Lech” ledwie wiąże koniec z końcem i finanse coraz trudniej się spinają.

Problemem w Białymstoku jest przede wszystkim brak spójnego działania obliczonego na wiele lat do przodu. Przecież kiedy było wiadomo, że powstanie spalarnia, błędem było sprzedawanie MPEC, które posiada sieć ciepłowniczą i może ustalać własne ceny za ogrzewanie. Inna sprawa, że Białystok z pieniędzy za sprzedaż MPEC-u nie zainwestował w nic sensownego, bo środki poszły na spłatę zaciągniętego zadłużenia. I możemy powtórzy raz jeszcze – Zabłocki w grobie się przewraca zapewne, kiedy widzi, jakie interesy można zbijać i to bez mydła.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-01-16 18:12:20

    Ale o co chodzi? Co to za bełkot?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do