Reklama

RODOj się kto w Boga wierzy czyli RODO w oparach absurdu! (cz. I)

Kiedy słuchamy naszych Czytelników opowiadających nam o tym jak zmieniło się ich życie po wejściu w życie RODO łapiemy się za głowę. Sami zresztą także mamy często wrażenie, że unijne przepisy które zaczęły obowiązywać w całej Unii Europejskiej dwa miesiące temu, są klasycznym bublem prawnym. Zwłaszcza, że nadal dostajemy mnóstwo spamu na skrzynkę, a na nasze telefonu przychodzą niechciane sms-y z reklamami oraz telefony od nieznajomych nam ludzi oferujących różne usługi i towary.

RODO od 25 maja tego roku weszło w życie w całej Unii i miało w założeniu chronić informacje osobowe. Nasze dane miały podlegać ochronie, a prawo stać po stronie obywateli w kontaktach z urzędami i firmami. Mieliśmy mieć kontrolę nad informacjami, które nas dotyczą, bo rozporządzenie przewiduje surowe kary dla tych, którzy ochronę danych zaniedbują. Niestety skutki są takie, że zamiast łatwiej jest nam trudniej, bo firmy i urzędy zaczęły podchodzić z radykalną ostrożnością do przekazywania jakichkolwiek informacji. Niestety nie tylko one. Oto kilka historii z życia wziętych. 

Syn pani Joanny znalazł się w jednym z białostockich szpitali (danych nie podajemy, bo ciągle jeszcze tam jest). Matka 12-latka chciała dowiedzieć się o stanie zdrowia swojego dziecka przez telefon, ale szpital - zasłaniając się RODO - odmówił podania jej informacji przez telefon. Nie pomogło podawanie PESEL-u, imienia i nazwiska chorego i innych informacji umożliwiających identyfikację. Prawnicy wyjaśniają, że szpital mógł odmówić informacji. Podawanie danych w takiej sytuacji zgodnie z RODO jest możliwe tylko "gdy niezbędne jest to dla ochrony żywotnych interesów osoby, której dotyczą lub osoby, która nie może wyrazić zgody na ich przetwarzanie." 

- Ale jeszcze bardziej absurdalnie było w szpitalu, gdzie szukałam łóżka na którym leżało moje dziecko. Pani w recepcji nie chciała mi podać numeru pokoju, a na łóżkach nie było tabliczek, które zawsze tam się znajdowały. Na nich notowano leki, kroplówki, temperaturę i inne informacje medyczne. Kiedy w końcu dowiedziałam się, gdzie leży syn musiałam czekać na lekarza, aby dostać jego zgodę na dostęp do tych informacji. To absurdalne - denerwowała się pani Joanna. 

Niestety zdaniem prawników nie można szpitalom zakazać takiego postępowania: mogą one z ostrożności przez RODO nie wieszać kart przy łóżkach pacjentów ani opasek, które noszą osoby nieprzytomne. 

Innym absurdem, na który zwrócili nam uwagę Czytelnicy jest nie udzielanie informacji przez telefon przez urzędy. 

- Chciałem dowiedzieć się telefonicznie o zwrot podatku PIT oraz należność z tytułu innego zobowiązania. Dodzwoniłam się do Urzędu Skarbowego, ale urzędnik odmówił mi odpowiedzi powołując się na RODO. Podałem PESEL, NIP, numer dowodu. Wcześniej taki sam problem miałem w sądzie, kiedy chciałem dowiedzieć się telefonicznie o terminie rozprawy. To jest chore - narzekał pan Jerzy, który jest inwalidą. 

Zdaniem prawników zajmujących się analizą przepisów urzędnicy mogą udzielić informacji telefonicznych jeśli uzyskają pewność, że osoba, która ubiega się o to informację ma do tego prawo. Kłopot w tym, że RODO nie precyzuje w jaki sposób powinni to zrobić, a rzadko kiedy do akt sprawy dołączony jest kontakt telefoniczny do osoby, która o tą informację się ubiega. 

- To absurdalne. Ja mam problemy z poruszaniem się, ale nie wyobrażam sobie tego, żeby wszyscy ludzie - w dobie internetu, telefonów komórkowych i przesyłania danych - musieli nagle osobiście odwiedzać urzędy, żeby zasięgnąć informacji na swój temat - denerwował się pan Jerzy. 

Jeszcze dalej w obawie przed RODO posunęli się urzędnicy w Ustce, którzy wyłączyli... kamery internetowe z monitoringiem oraz kamery reklamujące "live" niektóre atrakcje turystyczne. Powód był prosty: RODO zalicza wizerunek filmowanych osób do tzw. danych biometrycznych. Zdaniem prawników to już jest przesada, bo RODO nie wprowadza aż takich utrudnień. Wystarczy bowiem zamieszczenie na kamerze tabliczki z informacją, że każdy kto jest filmowany wyrazi na to zgodę na piśmie. Z kolei kamer, które służą tylko do monitoringu nie trzeba wyłączać. Muszą one jednak mieć informację o tym, kto i w jakim celu prowadzi ten monitoring.

Dalej posunęła się pewna firma naprawiająca komputery i telefony komórkowe, która zażądała usunięcia danych z nośników informacji albo ich wymontowania z naprawianego sprzętu, bo... nie chce być administratorem danych osobowych i podlegać RODO w tym zakresie. Takie podejście jest absurdalne, ale są firmy, które w obawie przed rozporządzeniem mogą domagać się od swoich klientów takiego postępowania. Odmienna jest sytuacja telefonów komórkowych, które - przed wysłaniem do serwisu w ramach naprawy gwarancyjnej - powinny mieć zgrane dane i usunięte (o ile to możliwe) z aparatu. Obowiązku można uniknąć składając jednak oświadczenie, że aparatu nie da się uruchomić, a klient wyraża zgodę na wykasowanie zawartych danych (co i tak zazwyczaj się dzieje przy instalacji nowego systemu lub wymianie niektórych części). W tym jednak przypadku chodzi nie tylko o RODO, ale o ewentualne roszczenia klientów o usunięcie danych zawartych w telefonach, laptopach i tabletach. 

Jeżeli Ty również miałeś problemy przez RODO prosimy o przesyłanie informacji na nasz adres. Postaramy się uzyskać odpowiedź zaprzyjaźnionych prawników i opisać całe zdarzenie.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do